Choć nagroda miesiąca odjechała mu sprzed nosa, to dla wielu bohaterem został już przed finałem.
Niedziela, godz. 18.05. Miliony widzów zasiadają przed telewizorami, by obejrzeć swój ulubiony teleturniej. Robert Janowski za chwilę rozpocznie finał miesiąca. W warszawskim studiu telewizyjnym przy ul. Woronicza do boju przystąpi troje zawodników, którym najlepiej poszło w październiku. Konto Magdaleny Niewielskiej z Płocka po trzech odcinkach teleturnieju powiększyło się o ponad 40 tys. zł, poznaniaka Grzegorza Rumieja o prawie 40 tys. zł, a Roman Kozar z Lipiny Nowej k. Skierbieszowa na Zamojszczyźnie uzbierał dokładnie 26 270 zł.
- To dla mnie duże wyzwanie. Ciężko będzie wygrać cokolwiek z utytułowanymi zawodnikami, ale spróbuję powalczyć - zapewniał nas przed wyjazdem do stolicy 26-letni student anglistyki.
Ręka na przycisku
W pierwszej rundzie tak sztuka udała mu się raz. Za "Najwięcej witaminy” z repertuaru Andrzeja Rosiewicza dostał 100 zł. W drugiej rundzie wzbogacił się na "Lepszym modelu” Kasi Klich. W sumie uzbierał 290 zł, ale to okazało się za mało na walkę o finał. Samochód zgarnął didżej z Poznania, a Romek z kuferkiem słodyczy wrócił w rodzinne strony. W kolejnym programie będzie mógł wystąpić najwcześniej za rok.
- Szkoda, bo znałem tytuły większości piosenek, a w finale wszystkie - mówi zamojski student. - Muszę popracować nad techniką. W niedzielę przyciski szybciej naciskali moi konkurenci.
Do Zamościa na zajęcia w Zespole Kolegiów Nauczycielskich dojeżdża codziennie autobusem, 25 km w jedną stronę. Jest na drugim roku anglistyki, ale w kieszeni ma już licencjat z polonistyki, którym zrobił w tym samym college'u. Stale uczy się języków; siedzi już nad hiszpańskim, w perspektywie ma niemiecki.
Posłuchał babci
Na udział w programie namówiła go stryjeczna babcia, której nikt nie zagnie na piosenkach Stefci Górskiej czy Mieczysława Fogga, ale z najnowszym repertuarem już tak dobrze sobie nie radzi. Teleturniej ogląda od samego początku, czyli od 11 lat. - Od samego początku z Romkiem - opowiada 93-letnia Zofia Kozar. - Chłopak ma wiedzę, odgaduje tytuły, więc mówię: "Jedź i wygraj parę groszy. Przyda się na studia”. Pięcioro jest ich w domu.
Ale do Warszawy daleko. Gdy w zeszłym roku przeprowadzono eliminacje w Lublinie, Roman posłuchał babci i… do programu się nie dostał. Udało się w maju. - Wiedziałem, że będę grał razem z panem Irkiem z Lublina. To bardzo dobry zawodnik. Wszyscy się go bali.
Prezent na urodziny
Skład uzupełniała gdańszczanka, z którą Roman szedł łeb w łeb: po dwóch rundach mieli po zerze na koncie. Pieniądze zdobywał wyłącznie lublinianin. By wziąć udział w dalszej części zabawy, trzeba było przeprowadzić dogrywkę. Roman wyszedł z niej zwycięsko i w trzeciej rundzie zmierzył się z panem Ireneuszem. Lublinianin wyłożył się na piosence... lubelskiego Bajmu. W finale Roman bezbłędnie odgadł tytuły siedmiu piosenek i zgarnął ponad 12 tys. zł.
- Tyle kasy w debiucie, to dla mnie był szok - wspomina.
Kolejny odcinek nagrywano w jego urodziny. - I zrobiłem sobie kolejny prezent - mówi Romek. - Znowu udało mi się wygrać finał.
Widzowie zapamiętali jego naturalny sposób bycia, spokój oraz taniec z jedną z rywalek. Zgromadzona w studiu publiczność żywiołowo reagowała na jego prawidłowe odpowiedzi. Roman zrewanżował się później kuferkiem ze słodkościami.
Choć w trzecim odcinku nie udało mu się zagrać o dużą stawkę i skończyło się na 790 zł, to wcześniejsze wygrane pozwoliły mu wystąpić w finale października.
Wszyscy trzymali kciuki
- Jestem bardzo dumna z syna, on nigdy nas nie zawiódł - mówi Irena Kozar, mama Romana. - To sumienny i spokojny chłopak.
- Zachował się tak, jak trzeba - dodaje jej mąż Stanisław Kozar. - To chłopak na miejscu, nie wstydzi się tego, że pochodzi ze wsi.
Cała wioska trzymała kciuki. - Dobrze, że wygrał - mówi Jan Pszenniak, sołtys liczącej 38 numerów Lipiny Nowej. - To bardzo grzeczny chłopak, tak jak wszystkie dzieci Kozarów. Cała wieś trzymała kciuki. Szkoda że finału miesiąca nie wygrał, ale na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Na uczelni nagrali wszystkie odcinki z jego udziałem. - Telewizory się grzały, wszyscy kibicowaliśmy panu Romanowi - mówi Dorota Pomian, dyrektor Zespołu Kolegiów Nauczycielskich w Zamościu.
Patrzcie, to ten z telewizji
Spokojny i grzeczny student z dnia na dzień stał się popularny. Ludzie rozpoznają go na ulicy i w autobusie, którym codziennie dojeżdża na uczelnię. - Na razie popularność mnie nie męczy - śmieje się.
Nie wie, na co jeszcze przeznaczy wygraną. - O takich pieniądzach mogłem wcześniej tylko pomarzyć - mówi. - Na pewno kupię książki, może jakaś wycieczka? Chciałbym kiedyś pojechać do Meksyku.
Jego hobby jest fotografowanie, zwłaszcza zwierząt. Marzył kiedyś o weterynarii, ale w przyszłości chciałby pracować jako tłumacz. Kocha Abbę, Roxette, Paula Ankę, Ace of Bace, Czerwone Gitary, Trubadurów, ale i muzykę klasyczną. - Jestem spokojnym i wesołym facetem - mówi o sobie. - Trudno mnie wyprowadzić z równowagi.