Rozmowa z Pawłem Huelle, pisarzem
- Zle się stało. Najgorsze w kryzysie jest to, że wielu hierarchów daje zły przykład. Przez złe uczynki, przez zaniechanie walki z tymi uczynkami. I zamiatanie pod dywan. Co tu dużo mówić, przykład idzie z góry. Choć znam też kilku wspaniałych księży, z którymi się przyjaźnię i w życiu bardzo mi pomogli.
• Skąd ten kryzys?
- W Polsce Kościół miał podwójnie ulgową taryfę; wręcz luksusową sytuację. Pod koniec komuny cieszył się absolutnym poparciem społeczeństwa. Drugi bonus, który dostał Kościół, to jest Jan Paweł II. Duża część hierarchów wyższego i średniego szczebla spoczęła na laurach. Wydało im się, że jak już mamy papieża, to sprawy duszpasterskie i inne same się rozwiążą.
• Skąd tyle pychy w polskim Kościele?
- Pycha jest grzechem, na który wszyscy jesteśmy narażeni. Najgorsze jest to, że mamy prawo i musimy od hierarchów i przewodników wymagać więcej. Żadnej taryfy ulgowej. To są ludzie, którzy z racji namaszczenia mają przewodzić. Dlatego pycha hierarchy kościelnego jest groźniejsza niż pycha szaraka.
• Co może zrobić Kościół?
- Musi przemyśleć swoją sytuację. Świat i cywilizacja idą w kierunku sekularyzacji. Na zachodzie kościoły są puste. Ja nie twierdzę, że tak będzie w Polsce za dwadzieścia lat; ja nie chcę żeby tak było.
• Jest chyba gorzej, bo Kościoła nie ma w ludzkich sercach?
- Nie mam prawa wypowiadać się za wszystkich, ale tak jest. Wydaje mi się, że nasz stosunek do wiary jest stosunkiem chłodnym. Bardzo często praktykujemy, chodzimy do kościoła, ale się nad tym nie zastanawiamy.
• W pana ostatniej książce - "Ostatnia wieczerza” - na obrazie nie ma Chrystusa.
- Znak czasów. Jeśli nie ma go w sercach ludzkich, to po co ma być na ostatniej wieczerzy? I tak nikt nie zauważy jego nieobecności. Chciałbym, żeby każdy zastanowił się, czy w jego życiu jest ta postać. A nie ksiądz proboszcz czy biskup. Bo to jest nieistotne. To są tylko urzędnicy.
• Wychodzimy z kościoła. Powiedział pan kiedyś, że na bezludną wyspę zabrał by pan kilka płyt i książek. W tym poezje Czechowicza. Dlaczego?
- Zabrałbym tylko poetów. Czechowicz należy do tych najbardziej ukochanych. Z jego wierszy wyrasta magiczny Lublin. Gdybym miał opuścić Gdańsk, sprzedać mieszkanie, to przeprowadziłbym się do Krakowa albo Lublina.
• Czy w pana życiu zdarzają się cuda?
- Takie cuda jak w ewangelii nie. Zdarzają się cudowne momenty. Ja je nazywam momentami natchnienia czy euforii. Wtedy świat człowiekowi wydaje się cudowny i wspaniały, dobry i cudowny.
- Wtedy jesteśmy szczęśliwi, kiedy nie cierpimy. Szczęściem jest brak cierpienia.
• A szczęśliwe moment w pana życiu jakie są? Kawa z żoną?
- Żona pije herbatę. To jest bardzo przyjemny moment. Ona pije herbatę, ja kawę, patrzymy na nasz ogródek przez domem. Patrzymy na przechodzące koty. Na sroki, które krzyczą na te koty. Na koty podwórkowe nad którymi sprawujemy pieczę. Na trzyletnią kotkę, klasycznego dachowca-bezrasowca polskiego, którego przygarnęliśmy poranionego z obciętym uchem. Nazywa się Mi, tak jak ta mała z Muminków, chociaż jest duża i gruba. Na Heraklita, rasy cornish rex, podobnego trochę do egipskiego, błękitnej maści. Musi być mędrcem. Na chmury, które płyną znad morza. To wystarczy, to jest wielkie szczęście...
• A miłość? Jest siłą?
- Jeśli stoimy na gruncie filozofii chrześcijańskiej, a nie mam powodu żeby się do tego nie odwoływać, to wydaje się że akt stworzenia świata jest aktem miłości. Bo to oznacza, że coś powstało? Że Bóg tak chciał. I uczynił to z miłości. Zatem sądzę, że boska siła, która jest miłością, porusza planety.
• A człowiek jest malutką cząstką tej siły?
- Tak... A najgorzej, gdy człowiek rości sobie pretensje, by być czymś więcej. Jesteśmy pyłem, drobinką w tej całej machinie istnienia i trzeba to należycie rozumieć i oceniać. I znać swoje miejsce w szeregu. Co nie oznacza, że nie mamy prawa zachwycać się całością. Od tego jest między innymi sztuka.
• Wierzy pan w anioły. Potrafi się pan z nimi dogadać?
- Aż tak to nie. Natomiast myślę, że anioły istnieją. Najpiękniej opowiadał o nich Malczewski. Bo to są płótna i obrazy pełne aniołów w polskim pejzażu. Piękne połączenie. Najciekawiej o aniołach pisze w drugiej strofie II elegii Rilke, gdzie znajdziecie kilkadziesiąt określeń aniołów. Są tam piękne metafory dające bardzo dużo do myślenia. Oddają istotę anielskości. Tak, wierzę w to, że pośredniczą między nami a Bogiem.
• Jeden z amerykańskich kardiologów, który przez wiele lat zakładał ludziom by-passy mówił, że tak naprawdę potrzebują duchowych by- passów. Od siebie do swojego serca. Od swojego serca do serca drugiego człowieka.
- Bardzo dobrze powiedziane. Staram się, żeby moje relacje ze światem i bliskimi osobami nie ulegały zamuleniu, żeby były otwarte, przejrzyste i czyste. W związku z tym osobiście nie mam potrzeby takich by-passów. By-pass to obejście zatoru. Ja staram się nie dopuszczać do takich zatorów.