Rozmowa z Josifem Karpinem, choreografem i tancerzem, przewodniczącym Gminy Żydowskiej w Drohobyczu, który corocznie odmawia kadisz za Brunona Schulza.
- Zaczniemy od taty. Mój dziadek, na imię Mojzes, urodzony pod Witebskiem, został wyznaczony przez rodzinę na rabina. Zaczął uczyć się w tym kierunku. Ale, że to były komunistyczne czasy, rzucił szkołę rabinacką. Zrobił eksternistycznie maturę, skończył medycynę na uniwersytecie kazańskim. W czasie wojny był lekarzem wojskowym, po wojnie osiadł na Uralu. Tam urodziły się wszystkie jego dzieci, w tym mój ojciec. I wszyscy, cała czwórka została lekarzami.
• Jak się poznali rodzice?
- Po wojnie mój tata został skierowany do sanatorium wojskowego w Morszynie, we lwowskim obwodzie. Tam też dostała skierowanie piękna, młoda pani Maja Suchowolska. Pan pułkownik Karpin poprosił panią kapitan Suchowolską, żeby się rozejrzała za młodymi chłopakami, ona spojrzała na ojca, a rezultat siedzi przed panem.
• Rodzinny dom?
- Jest w Drohobyczu, gdzie ojciec w 1955 roku dostał skierowanie do pracy jako kierownik wydziału ochrony zdrowia. Jak każde radzieckie dziecko poszedłem do szkoły powszechnej, potem średniej, gdzie zainteresowałem się choreografią. Nie chciałem być lekarzem, o nie. Poszedłem na polonistykę do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Drohobyczu, tańczyłem w zespole.
• Pierwsza praca?
- W małej szkole, w wiosce w Karpatach. A ponieważ po górach zacząłem chodzić jeszcze w siódmej klasie, czułem się tam jak ryba w wodzie. Nauczyłem się w zimie ścinać drzewa, ciąć, rąbać. Szło mi dobrze, gospodarz powiedział: z panem można iść na "zarubki”. Góry to niesamowita aura. Wstaje słońce, chodzisz boso po rosie. Brakuje słów. Zwielokrotniony zapach powietrza, traw, wiatru. Światło z nieba, które przebija się przez las.
• Czy stojąc na szczycie, jest się bliżej Boga?
- Ważne pytanie. Moja rodzina była ateistyczna. Po raz pierwszy spotkałem Boga w dziwnej sytuacji. Nasza nauczycielka historii robiła nam wycieczki autostopem. Pierwsza: Drohobycz - Kaukaz. Druga: Drohobycz - Syberia. Trzecia: Drohobycz - Białe Morze, Wyspa Sołowiecka. Czwarta mogła wejść do księgi rekordów Guinessa: Drohobycz - Władywostok. Wtedy, w ciągu 45 dni, przejechałem Ukrainę, Białoruś, Litwę, Łotwę i Rosję. Podczas pobytu w Rydze zdarzyło się coś nieprawdopodobnego. Znalazłem się na koncercie organowym w Soborze Domskim. Jeszcze dziś ciarki przechodzą mi po plecach... Ktoś grał Bacha, Haendla i Mozarta. Siedziałem w ławce, po lewej stronie miałem duży witraż z Jezusem. Ja, ateista, wychowany w rodzinie ateistycznej gotów byłem uwierzyć w Boga. Tam po raz pierwszy z nim się spotkałem.
• A dziś jest pan przewodniczącym Gminy Żydowskiej w Drohobyczu i odprawia kadisz za Brunona Schulza?
- Nie skończyłem studiów rabinackich, nie jestem rabinem, zostałem wybrany przez wspólnotę, żeby odprawiać modlitwy podczas wszystkich świąt, pogrzebów, odmawiać kadisz. Uwierzyli mi.
• Wróćmy do Brunona Schulza i ekumenicznej modlitwy na miejscu, gdzie esesman zastrzelił pisarza. Odmawia pan kadisz. Na czym polega ta modlitwa?
- Samo słowo kadisz znaczy wysławienie Boga. Wspominam dusze wszystkich Żydów zamordowanych przez hitlerowców i modlę się za Brunona Schulza. Żeby jego dusza zaznała uspokojenia. Pisarz został pogrzebany razem z innymi ofiarami akcji na terenie drugiego cmentarza żydowskiego, ale dokładnego miejsca nie zna nikt.
• Wracając do modlitwy: kiedy Żyd się modli, kłania się całym ciałem. Wpada w trans?
- Mogę tylko powiedzieć po sobie, że kiedy się modlę, istnieje tempo i rytm tej modlitwy. Jest jakaś wyższa siła, energia, która wprawia ciało w ruch. Jako tancerz mogę powiedzieć, że ono muzycznie reaguje na Boga.
• Potraficie chwalić Boga na różne sposoby. Na łące, w lesie, na rynku, w domu. Chwalić tańcząc, jedząc, rozmawiając, nawet pijąc wino. Smakowanie życia jest modlitwą?
- Myślę, że tak. Nad ranem, kiedy się budzisz, musisz wznieść modlitwę do Boga, że przeżyłeś noc i spotkałeś słońce. Idziesz spać, musisz podziękować Bogu, że dał ci przeżyć dzień i doczekać nocy. Jeśli coś zrobisz, mówisz: dzięki Boże, zrobiłem to! Nawet jak żyjesz z trudem, walczysz z przeciwnościami, możesz każdego dnia chwalić Boga, że jest słońce. Jeśli idziesz drogą, deszcz zacina ci w twarz, chwalisz Boga, że jest, nawilży ziemię, będą plony. Możesz nawet zatańczyć w deszczu.
• Z modlitwą związany jest czas szabatu?
- W piątek wieczór, kiedy na niebie zapali się pierwsza gwiazda, zaczyna się czas szabatu. Zapala się świecę szabasową, zaczyna się czas poświęcony Bogu, który trwa do pierwszej wieczornej gwiazdy w sobotę. To jest czas zapomnienia o codziennym trudzie. Ale to jest przede wszystkim czas dla Boga. Musimy rozmawiać o Bogu, musimy rozmawiać o swoich interesach w obecności Boga. To jest czas modlitwy. Mamy tylko jedno życie i nie możemy go zmarnować.
• Mezuza w drzwiach, to kolejny symbol wiary?
- Mezuza to pudełeczko zawieszone na framudze drzwi, gdzie znajduje się zwinięty pergamin z wersetem: "Słuchaj Izraelu! Haszem Bóg nasz, Haszem jest Jedyny. Będziesz miłował Haszem Boga twego, z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej siły swojej. Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą na twoim sercu. Będziesz je wpajał twoim dzieciom i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając. I przywiążesz je jako znak do swojej ręki i będą między twoimi oczyma, i napiszesz je na bramach i na odrzwiach domu twego”. Kiedy odmykasz drzwi, żeby opuścić dom, dotykasz mezuzy i całujesz palce. Kiedy wracasz też.
• Na znak?
- Miłości i szacunku dla Boga.