Jeszcze masz 10 dni by nadać ostatni w życiu telegram. Ostatni w życiu telegramu. Masz jeszcze 10 dni by się dowiedzieć, że coś takiego jak telegram w ogóle było. Usługa pamiętająca XIX wiek przestanie istnieć. Poczta Polska poinformowała o tym na swojej stronie i na… Twitterze.
Informujemy, iż od 1 października 2018 r. usługa telegram pocztowy zostaje wycofana z oferty produktowej Poczty Polskiej. To 122 znaki, czyli mniej niż podstawowy moduł telegramu, który może zawierać 160 znaków (razem ze spacjami i znakami interpunkcyjnymi) kończą pewną erę.
Nawiązanie pierwszych połączeń telegraficznych było symbolicznym początkiem epoki mediów elektrycznych. Był wiek XIX. Po telegrafie kolejno były: telefon, radio i telewizja. Jak uważają historycy telegraf zainicjował technologiczne zmiany, które zadecydowały o kształcie dwudziestowiecznych społeczeństw. Podobno jeden z najstarszych polskich zachowanych telegramów pochodzi z lipca 1860 r. Wysłał go z Sosnowca o 12.50 pan Zamoyski, informując żonę, że wieczorem będzie w Warszawie. Telegram dotarł do adresatki po pięciu godzinach.
43,50 zł w 6 godzin
– No nie będzie pani pierwsza w tym miesiącu, czasami ludzie jeszcze wysyłają telegramy – mówi pracownica na lubelskiej poczcie, ale musi się schylić do dolnej szuflady, żeby dać blankiet na którym wypisuje się telegrafowany tekst. Blankiety by wysłać paczkę, polecony, nadać pieniądze leżą w dużej ilości na wyciagnięcie ręki. Ale może to kwestia wielkości. „Telegram Pocztowy. Identyfikator telegramu pocztowego” to druk A4. I chyba nie jest powszechnie używany, bo we wrześniu 2018 dostaje się sygnowany przez Drukarnię Wrocław 2004.
Cennik jest młodszy i obowiązuje od marca 2014. Telegram doręczony przez kuriera do 6 godzin od nadania (do doręczenia w miejscowym i pozamiejscowym obszarze doręczeń) zawierający do 160 znaków kosztuje 43,50 zł. Do 8 godzin 27,06 a do 36 godzin 15,99 zł. Za każde kolejne 160 znaków dopłaca się odpowiednio: 18,45, 18,45 i 11,07 zł.
I oczywiście nikt nie używa do przesyłania tekstu telegrafu, jest to robione droga elektroniczną.
Śluby, gratulacje, kondolencje
– W zasobach naszego Archiwum jest dużo telegramów. Tych wysyłanych w okresie międzywojennym i wcześniej. Są na przykład zaszyfrowane depesze władz wojskowych z czasów powstania styczniowego. Niektóre telegramy mają ozdobne blankiety, wiele z nich przetrwało do naszych czasów i są świetnie zachowane. Najwięcej informacji przesyłano za pomocą telegramów w okresie PRL. Korzystały z tego urzędy, instytucje i osoby prywatne – mówi Agnieszka Konstankiewicz z Archiwum Państwowego w Lublinie, która jest konsultantem akcji „Archiwa Rodzinne”. Dzięki której trafiają do Archiwum Państwowego w Lublinie prywatne kolekcje dokumentów i pamiątek. Wśród nich jest wiele telegramów. Dokumentują ważne chwile w życiu dawnych pokoleń. Śluby, gratulacje z powodu przyznania nagród i odznaczeń, kondolencje, zawiadomienia o narodzinach i zgonach.
– Nie pamiętam żebym wysyłała kiedykolwiek jakiś telegram ani żebym dostała. Ale mój mąż dostał telegram z okazji swoich urodzin – dodaje pani Agnieszka pytana o prywatne korzystanie z likwidowanej właśnie usługi. I tłumaczy, że mąż, rocznik 1977 dostał telegram od rodziny z Łodzi, w Lublinie wówczas nie mieli jeszcze telefonu. Oczywiście depesza jest wśród domowych pamiątek.
Świadek historii
„Edek w domu, zdrów - Zocha”. Taki lakoniczny telegram do Julii Hartwig wysłała siostra Zofia. Pożółkły, wypisany na niemieckim blankiecie i przechowywany przez ponad pół wieku jest opatrzony karteczką „pierwsza wiadomość o powrocie brata Edwarda Hartwiga z obozu sowieckiego”. W 1945 roku Edward Hartwig został aresztowany wraz z grupą lubelskiej inteligencji przez NKWD i wywieziony do obozu nr 250 w Jogle, w którym spędził dwa lata. Poetka mieszkała wówczas w Łodzi. Telegram dotrwał do naszych czasów. Jest w zbiorach Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN przekazany wraz z innymi archiwaliami po zmarłej w zeszłym roku poetce, przez córkę Julii Hartwig.
Ponad 2 miliony w 1997
– Telegram zawiadamiający o śmierci bliskiej osoby wysyłałam do siostry, która nie miała telefonu. To musiały być lata 90. ubiegłego wieku. Blankiety telegramów wysyłanych z taką informacją miały chyba czarną obwódkę – zastanawia się Jagoda Jaźwierska, kustosz Biblioteki Uniwersyteckiej KUL i przyznaje, że w zbiorach biblioteki są telegramy. – Trafiają do nas wraz z przekazywaną spuścizną albo po osobach zmarłych albo od naszych darczyńców. „najlepsze apteki nyemaja. jeśli znajde natychmiast przysle” telegram tej treści wysłał z Warszawy ksiądz rektor Idzi Radziszewski do Lublina do ks. prof. Piotra Kremera. Chodziło o leki dla Jurka, ciężko chorego syna Emilli Szeligowskiej organizatorki i pierwszej bibliotekarki naszej placówki. Taki dokument też leży w naszych zbiorach – dodaje.
Wygodniejsze niż SMS
W mediach o telegramach się robiło głośno, gdy ich los wisiał na włosku. – Zdążyliśmy przyzwyczaić się do wygody, jaką daje telegram. Dzwonimy, urzędniczka wystukuje tekst na ponadtrzydziestoletniej, z reguły NRD-owskiej maszynie, a w placówce pocztowej, gdzieś daleko w Polsce, z urządzenia wychodzi wydrukowany tekst, który tego samego dnia doręcza listonosz – pisał w 2002 roku dziennikarz „Przeglądu”. Dowodził, że komputer jest rzadkością, wysyłanie e-maili w godzinach szczytu to horror. Spora część właścicieli telefonów komórkowych słusznie uważa za absurd ślepienie w malutki ekranik i mozolne wystukiwanie SMS-ów.
Ponad milion w 2001
To wówczas sprywatyzowana Telekomunikacja Polska SA uznała, iż świadczenie tej usługi jest nieopłacalne. Spółka tłumaczyła, że telegram złożony z siedmiu słów powinien kosztować co najmniej 11 zł! 31 sierpnia telegramy miały zniknąć. Po fali protestów termin przesunięto na 1 października. Gazety pisały, że po likwidacji usług telegraficznych Telekomunikacja Polska szacowała, że zwolni około 600 osób w całym kraju.
Ale telegramy przetrwały. Poczta Polska zaoferowała nadawanie telegramów od 1 października 2002 r. Jak mówił wówczas jej dyrektor Leszek Kwiatek – stało się to w odpowiedzi na głos opinii publicznej.
Żyły jeszcze dokładnie 16 lat.