Trzeba drogą internetową znaleźć 16 uczniów z lubelskich i podlubelskich szkół, który interesują się fotografią. Lub chcą się nią zainteresować.
Zoom na realizację
Jest wtorek, późny wieczór. W pomieszczeniach Stowarzyszenia Homo Faber przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie kilkanaście młodych osób z nosami w laptopach. Na jednym zdjęcie blondynki, która siedzi przy wejściu do Ogrodu Saskiego. Zasłania ją obraz, portret psa. – Ten szyld KFC pokazałaś specjalnie? Ma być przeciwieństwem tego, co ona robi? A tak nie będzie lepiej? – pyta Janusz Ratecki z Łodzi, jeden z organizatorów projektu.
Autorka kiwa głową i przygląda się jak z jej poziomego kadru znikają boki. Zostaje pionowe zbliżenie dziewczyny, centralnie skadrowanej na tle bramy parkowej.
Dookoła fruwają gazety, którymi wyklejane są ściany i zasłaniane okna. Wiszą już pierwsze zdjęcia. Praca nad kadrowaniem trwa w pomieszczeniu, które w kilka godzin ma się zamienić w galerię. – Robimy zbliżenie ale zostawiamy w tle druga osobę, co? – Mhm – mruczy autorka.
W tle słychach szczęk przycinarki do papieru. Trwa produkcja ulotek zapraszających na wernisaż.
– Sami wszystko robiliśmy, jedna osoba napisała tekst, ktoś inny dodał czarny pasek, kolejny rysunek i tytuł – mówi Krzysiek Janiak. – Tak jest najfajniej, jak się samemu coś zrobi.
Zoom na uczestnika
– Wybrałem już ze 20 zdjęć, z ilu? A ze 132 – uśmiecha się Adam Stępniak, i otwiera folder ze zdjęciami na których widać miejskiego klikona Stefana Grzyba. – To była moja propozycja na bohatera projektu i bardzo się cieszę, że ją realizowaliśmy. To niezwykły człowiek, historia miasta. Trzy dni się spotkaliśmy z panem Stefanem. Są zdjęcia z domu gdzie kiedyś mieszkał, pokazał nam swoją szkołę, byliśmy z nim w katedrze w czasie mszy z okazji 90. urodzin biskupa Pylaka.
Adam pytany czy można się nauczyć robienia zdjęć odpowiada bez zastanowienia. – Nie. Można się uczyć bardzo wiele lat robić zdjęcia – tłumaczy i zaznacza, że fotografia to nie jest jego główna pasja. Najważniejszy jest rower. – A dzięki warsztatom poznałem czterech panów z Piły, którzy przyjechali na rowerach do Lublina.
Adam w ramach pierwszych zajęć warsztatowych musiał sfotografować jakiegoś rowerzystę i z nim porozmawiać. Trafił na mieszkańców Piły. – Nie miałem oporów, żeby do nich podejść, lubię rozmawiać z ludźmi. Nie znoszę pozowanych zdjęć, architektury, przyrody. Lubię ludzi. Ale dopiero, kiedy im opowiedziałem o sobie, co robię, to się lepiej fotografowało. Specjalnie przejechali zacienioną Jezuicką. Mam na nich namiary, dostaną foty.
– Ja tu mam często i TVN i Polsat. Przyjeżdżają, to się zawsze jakiejś wypowiedzi udzieli. Ten zakład jest okazały, nie jakaś dziura. a pamięta dawne czasy. Co się miałem nie zgodzić na zdjęcia – mówi Kazimierz Pietrzyk.
Pan Kazimierz jest krawcem i od czterdziestu lat prowadzi Usługi Krawieckie Miarowe Damsko-Męskie przy ul. Kowalskiej 8. Jedna z grup była w jego pracowni. Ich bohaterem był bohater zbiorowy: rzemieślnicy i ich ginące zawody.
– Za socjalizmu się pracowało i za kapitalizmu się pracuje. A młodzi fotografowie? Ja mam do czynienia z klientami, to, co za kłopot fotografowie. No i nie byli długo. Na wystawę pewnie wyślę syna. Nie, nie jest krawcem, nie wszystkim może być tak dobrze, że są krawcami. Będzie się męczył jako prawnik – dodaje pan Kazimierz i poprawia wiszącą na szyi miarę krawiecką.
Zoom na uczestnika
– Pierwszy aparat dostałam na komunię. To był prezent od rodziców, nawet nie wiem dlaczego aparat. Ale pamiętam, że goście jeszcze siedzieli przy stole, a ja już w ogrodzie byłam z aparatem – opowiada Klaudia Giza. – Fotografuję znajomych, czasami robię zdjęcia "patrzcie tu byłam”. Ale i takie nad którymi pracuję. Już wiem, że dobre zdjęcie to nie znaczy to samo, że koleżanka ładnie na nim wygląda. O warsztatach powiedziałam mi mama, znalazła w Internecie informację. Pierwsze zadanie było trudne, bo miałam temat "taksówkarz” i kilku się nie chciało zgodzić. Ale znalazłam panią. Nawet nie wiedziałam, że są taksówkarki. Opowiedziała mi o swojej pracy i nawet bardziej jej słuchałam niż robiłam zdjęcia. Miała bardzo piękne oczy i mam nadzieję, że to uchwyciłam.
Letnie Warsztaty Fotograficzne pod hasłem "Zoom na bohatera” odbywały się w ramach projektu Polska Doc. Zorganizowane zostały przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych "ę” (Warszawa) i Stowarzyszenie Homo Faber (Lublin). Opiekunami 16 uczestników byli: Marta Sienkiewicz, Anna Dąbrowska, Anna Majewska i Janusz Ratecki. Wystawę można oglądać przy Krakowskim Przedmieściu 39 do końca sierpnia i na http://hf.org.pl
Zoom na uczestnika
– Zwykle ludzie myślą, że schronisko, to klatka, zwierzak w klatce, klatka, zwierzak. A tam w jednym boksie jest po kilkanaście psów, kilka kotów. Niesamowite, że tak wygląda schronisko – mówi Krzysiek Janiak, który pracował w tej samej grupie co Klaudia i fotografował bohatera zbiorowego: wolontariusze ze schroniska.
– Oni mają niesamowicie ciężką pracę. Sprzątają klatki, zajmują się zwierzętami. Widzieliśmy jak jedna dziewczyna próbowała wyprowadzić z boksu psa na smyczy, bo miał być adoptowany i pozostałe zwierzęta nie pozwalały.
Krzysiek pytany o zalety takich warsztatów twierdzi, ze największym atutem są zajęcia praktyczne. – Żadne wykłady, prezentacje, tylko bierzemy aparaty i idziemy na zdjęcia, to jest najlepsze. Tego doświadczenia nikt mi nie odbierze, a po za tym znamy się tydzień, a jest fajna więź między nami. Ja to na prawdę czuję.