Lotnisko-Świdnik: Od dziesięciu lat czekamy na lotnisko dla Lubelszczyzny. I wciąż coś nam przeszkadza.
O lotnisku dla Lubelszczyzny zrobiło się głośno pod koniec lat 90. Podczas prac nad przygotowaniem Strategii Rozwoju Województwa Lubelskiego w 1999 roku nie było wątpliwości: lotnisko jest priorytetową inwestycją. Natychmiast powstało pytanie: Gdzie ma być ono usytuowane? Wybór był między Niedźwiadą, Niemcami i Świdnikiem.
Zdecydowano, że najlepsza będzie Niedźwiada. Uzasadnienie: brak w pobliżu zabudowań mieszkalnych, brak przeciwwskazań ekologicznych, duży ok. 600 ha obszar nieużytków. Uwadze ekspertów nie uszły jednak mankamenty tej lokalizacji: przede wszystkim brak połączeń komunikacyjnych (drogowych i kolejowych) z Lublinem.
Lotnisko w Świdniku czy Niedźwiadzie?
Zaczął się wyścig o lotnisko.
Pierwszy był Świdnik
Już w grudniu 1999 roku powstała Spółka Port Lotniczy Lublin SA, która na bazie istniejącej infrastruktury w Świdniku, miała wybudować pasażerski port lotniczy obsługujący małe samoloty do 60 osób. Akcjonariuszami spółki zostały lubelskie samorządy, m.in. miasto Lublin i Świdnik, województwo, a także lokalni przedsiębiorcy. Jednak pierwsze lata działalności nie przyniosły efektów. Z prostej przyczyny: kasa spółki była pusta, a tereny potrzebne pod płytę lotniska zastawione w banku. W 2005 roku rozpoczęły się intensywne poszukiwania prywatnego inwestora, który zechciałby wyłożyć gotówkę na budowę lotniska.
Niedźwiada: Złote piaski Lubelszczyzny
Spółka Międzynarodowy Port Lotniczy Lublin Niedźwiada SA powstała w grudniu 2004 r. Jej akcjonariuszami zostało 25 samorządów Lubelszczyzny: największym województwo lubelskie, następnie powiat lubartowski i miasto Lubartów, powiat radzyński i gmina Ostrówek. Spółka miała wybudować regionalny port lotniczy typu low-cost. Miałoby ono obsługiwać przewozy międzynarodowe na liniach średniego i krótkiego zasięgu oraz krajowe o dużym i średnim natężeniu ruchu. Największym atutem lotniska miała być obsługa samolotów tanich linii lotniczych, które mogłyby startować z pasa dł. 2800 m.
Pod koniec 2005 roku sejmik województwa wyraził zgodę na nabycie przez województwo działek w gminach Niedźwiada i Ostrówek pod budowę portu lotniczego. W 2006 roku na ich wykup przeznaczono 5 000 000 zł. Za 1 ha nieużytków płacono ok. 15 tys. zł. Wszystkie działania związane z budową lotniska w Niedźwiedzie łącznie z wykupem gruntów, pochłonęły od 2000 do końca 2006 roku ok. 5 000 000 zł.
Są pieniądze na lotnisko! Jednak Świdnik?
Kilkanaście dni później, po wygranej w wyborach samorządowych PiS i PO stało się jasne, że to Świdnik, a nie Niedźwiada będą forsowane przez nowe władze województwa. – Nie ukrywamy, że priorytetem jest budowa lotniska w Świdniku. Przemawia za tym wiele argumentów. W interesie regionu jest, by lotnisku było w dogodnym miejscu, niedaleko Lublina – tłumaczył Krzysztof Grabczuk, ówczesny członek zarządu województwa.
W ślad za rozmowami poszły pierwsze decyzje: pod koniec grudnia zarząd województwa wstrzymał wywłaszczenia gruntów pod lotnisko w Niedźwiedzie.
Lecimy na Świdnik!
Zmiana zarządu województwa z PSL-owskiego na POPIS-owy zaowocowała na początku 2007 roku decyzją: budujemy lotnisko w Świdniku. Raz na zawsze ucięto dyskusje, czy port lotniczy nie powinien zostać ulokowany w odległej o 40 km od Lublina Niedźwiadzie. – Lotnisko powstanie w Świdniku i to jak najszybciej – zapowiedział Jarosław Zdrojkowski, ówczesny marszałek województwa.
Inwestycję w Świdniku wpisano do Regionalnego Programu Operacyjnego zapewniając jej finansowanie (ok. 25 000 000 euro). Ale decyzja to za mało, żeby mogło powstać lotnisko w Świdniku. Okazało się, że obszar, na którym miałby powstać port, chroniony jest unijnym programem Natura 2000, ponieważ zamieszkuje go unikatowa kolonia susła perełkowanego. Na nic zdały się rozmowy władz portu z przedstawicielami Komisji Europejskiej.
– Przesuwamy lotnisko w stronę lasu Wilcze Doły. Tym samym unikniemy kolizji z programem Natura 2000, który może zablokować budowę lotniska na lata – zdecydował Grzegorz Muszyński, nowy prezes Portu Lotniczego Lublin.
To oznaczało przesunięcie pasa o ok. 1 km w kierunku lasu Wilcze Doły i wycięcie ok. 100 ha lasu. A wcześniej jego rozminowanie, bo okazało się, że na tym terenie zostało po wojnie sporo niewybuchów.
Jak latawiec
Władze portu ogłosiły konkurs na projekt lotniska. W sierpniu 2008 roku wygrało go polsko-hiszpańskie konsorcjum skupiające firmy Sener, Are i Polconsult.
– Lotnia, wydęty latawiec albo latające skrzydło, taki niepowtarzalny kształt będzie miało lotnisko w Świdniku – zapowiedział Grzegorz Stiasny z firmy Are.
Zgodnie z projektem, lotnisko zajmie powierzchnię 200 ha. Ogrodzenie będzie się ciągnęło 10 km, a pas startowy będzie miał długość 2520 m. Do środka terminala wjedziemy szynobusem, który do Świdnika przywiezie nas z dworca PKP w Lublinie. W głównej hali odlotów znajdzie się 9 stanowisk odprawy w klasie ekonomicznej, 2 w klasie biznes oraz 1 stanowisko automatycznej odprawy bagażowej. Na drugi poziom terminala, tzw. antresolę będą prowadzić ruchome schody i przeszklona winda. Tu znajdzie się restauracja, z której będzie rozciągał się widok na płytę lotniska, a także barek, z którego będziemy mogli oglądać przylatujące osoby. Jak zapowiadają architekci, terminal będzie przestronny i nowoczesny.
Ostateczny projekt lotniska był gotowy w kwietniu 2009 roku. Kosztował wraz z nadzorem autorskim prawie 13 000 000 zł.
Domy na pasie
Przed władzami portu stanęły kolejne wyzwania. Okazało się, że na przesuniętym w stronę lasu pasie startowym stoi kilkanaście domów, w tym całkiem nowe. Ruszyły negocjacje z właścicielami gruntów na których miałoby powstać lotnisko. Do wykupienia było ponad 200 działek z kilkudziesięcioma zabudowaniami. Gdy ruszyły wyceny, nie obyło się bez protestów i awantur. – Takie inwestycje zawsze powstają na ludzkiej krzywdzie – skwitował na kolejnym burzliwym spotkaniu z właścicielami działek wicemarszałek Jacek Sobczak.
Do dziś udało się wykupić 96 proc. nieruchomości potrzebnych pod budowę lotniska: łącznie ok. 90 ha za kwotę ok. 46 000 000 zł. Z 8 właścicielami nie udało się dogadać. Czekają ich wywłaszczenia.
Kolejny problem: gaz ziemny. Okazało się, że pod planowanym pasem startowym lotniska biegną dwie gazowe rury, a kilkaset metrów dalej wydobywany jest gaz. – Przełożymy rury gazowe, a odwierty nie kolidują z lotniskiem – podsumował krótko prezes Muszyński.
Port Lotniczy Lublin - Nagrodzeni za wysiłki
Problemem dla portu nie był też cmentarz wojenny ulokowany tuż przy planowanym pasie startowym. Szczątki żołnierzy ekshumowano, a cmentarz przeniesiono do Świdnika. To kosztowało spółkę kolejnych 150 000 zł.
W czerwcu ubiegłego roku akcjonariusze spółki uznali, że władze portu świetnie sobie radzą i przyznali im sowite nagrody: 45 600 zł otrzymał prezes Grzegorz Muszyński, a 33 500 zł wiceprezes Dariusz Krzowski. – Te nagrody zdecydowanie się im należały – nie miał wątpliwości wicemarszałek Sobczak. – Zarząd wykonał w 2008 roku nadludzką pracę. Trzeba nagradzać ludzi za bieżące wysiłki, a nie za końcowy efekt.
To poruszyło nie tylko przeciwników Świdnika. – Niech najpierw wybudują lotnisko, a potem się nagradzają – pojawiły się oburzone głosy.
Logo lotniska w Świdniku: Bocian z cieniem
Spółka ogłosiła też konkurs na znak graficzny dla lotniska. Do głosowania, za pośrednictwem lubelskich mediów, zaprosiła mieszkańców Lubelszczyzny. Wygrał projekt Krzysztofa Rychtera z Warszawy: bocian podrywający się do lotu, rzucający cień na pas startowy. Logo kosztowało 20 000 zł. Kolejne 22 000 zł pochłoną projekty blankietów firmowych, wizytówek, pieczątek, a wreszcie oznakowanie budynków i ubiory dla pracowników lotniska.
Był projekt i logo, a wciąż brakowało najważniejszych dokumentów: decyzji środowiskowej i pozwolenia na budowę. Bez nich żadne prace nie mogły ruszyć.
Lotnisko w Świdniku: Jest decyzja środowiskowa!
Już następnego dnia władze portu wystąpiły do wojewody o wydanie pozwolenia na budowę. – Latem wejdziemy na plac budowy. Będziemy równolegle prowadzić wycinkę lasu i prace ziemne – zapowiadał wicemarszałek Sobczak.
Ale już wiadomo, że budowa nie ruszy latem. Wszystko przez odwołania od decyzji środowiskowej, które wpłynęły do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Było ich aż 54! – Jedno odwołanie złożyło stowarzyszenie, resztę osoby fizyczne z obszaru oddziaływania lotniska – poinformowała Aleksandra Woźniak-Figurska z RDOŚ.
Są też odwołania
Odwołania zostały w minioną środę zawiezione do Warszawy, gdzie rozpatrzy je generalny dyrektor ochrony środowiska. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego ma na to 30 dni.
Jeśli GDOŚ podtrzyma decyzję RDOŚ, wtedy będzie musiał minąć kolejny miesiąc, by się ona uprawomocniła. Strony będą ją mogły jeszcze zaskarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a ostatecznie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. GDOŚ może też uchylić decyzję RDOŚ w całości lub części i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia przez RDOŚ w Lublinie. A to oznacza, że wszystkie procedury musiałyby ruszyć od początku.
Bez prawomocnej decyzji środowiskowej wojewoda nie może wydać pozwolenia na budowę. W Porcie Lotniczym Lublin nikt już nie wspomina o rozpoczęciu budowy latem.
Piotr Jankowski, rzecznik PLL: Liczymy, że budowę zaczniemy w tym roku.