Wojewoda dostał kopertę. I to dwa razy. Widział to jego najbliższy współpracownik. Mało tego: widziało to kilkanaście osób i żadna nie protestowała! Nawet zastępca komendanta wojewódzkiego policji, który też wszystko widział. Zresztą, co się dziwić, skoro komendant sam nie miał nic przeciwko kopercie.
d – Miałem trochę problemów z tą kopertą – przyznaje Andrzej Kurowski, wojewoda lubelski i znowu wsiada do samochodu. Ale tym razem nie do służbowej limuzyny, tylko do Fiata Punto z wielką literą „L” na dachu.
W najbliższą niedzielę na antenie telewizji TVN będziemy mogli zobaczyć i wziąć udział w Narodowym Teście na Prawo Jazdy. Na pytania testowe będą odpowiadać m.in. kierowcy maluchów, taksówkarze oraz grupa 10 VIPów: polityków, artystów i dziennikarzy. Ale my jesteśmy bardziej wymagający: naszych VIP-ów zaprosiliśmy na plac manewrowy, by umiejętnościami kierowców wykazali się w praktyce.
Tym razem bez limuzyny
Piękny, słoneczny dzień. Pod Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Lublinie podjeżdża czarny peugeot 607, prowadzony przez kierowcę. Na tylnej kanapie siedzi wojewoda.
– Ale na placu będę jeździł sam, bez kierowcy – zapewnia Andrzej Kurowski.
To samo dotyczy innych kursantów.
Martę Hałas znają z widzenia chyba wszyscy w naszym województwie. W końcu codziennie zapowiada pogodę po Panoramie Lubelskiej.
– Jestem gotowa – zapewnia Marta.
Gotowy jest też pierwszy zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, inspektor Henryka Rudnik.
– Ja jeżdżę głównie jako pasażer. Sam prowadziłem chyba ze dwa miesiące temu – mówi komendant.
Ale cóż, my jesteśmy bezlitośni: wszyscy muszą jeździć.
Na pierwszy ogień – wojewoda
Adam Kalinowski, dyrektor WORD, wyciąga plansze z rozrysowanymi elementami egzaminu na prawo jazdy. Tłumaczy, co i w jakiej kolejności robi się na placu manewrowym. Tu każdy zdający musi zaliczyć trzy elementy. Wybieramy jazdę po łuku do przodu i do tyłu, parkowanie przodem po skosie i, oczywiście, słynną kopertę. Ostatnia kwestia to wybór samochodu: fiat punto czy opel corsa? Punto.
Za kierownicę pierwszy trafia wojewoda. Rusza do przodu i zakręca. Pierwszy łuk zaliczony. Ale do tyłu jest już gorzej: jeden rozjechany pachołek. A potem, przy zatrzymaniu po jeździe tyłem, zderzak samochodu zdecydowanie przekracza białą linię.
– To dopiero próba... – usprawiedliwia się wojewoda i zaczyna jeszcze raz.
Jego prawo. Na egzaminie każdy element można wykonać dwa razy.
Teraz już bez problemów. Łuk, parkowanie i koperta.
– Brak mi wyczucia tego auta – przyznaje wojewoda. – Ma bardzo miękkie sprzęgło. Poza tym na prawdziwym parkingu zawsze można wjechać trochę na krawężnik. A tu trzeba zaparkować niemal co do centymetra.
Ale udało się – egzamin zaliczony.
Gdzie te słupki?!
Pora na Martę Hałas. Marta prawdziwy egzamin zdawała 10 lat temu. Z 60-osobowej grupy test zdała tylko piętnastka kursantów. A plac manewrowy zaliczyły tylko ... dwie osoby!
– W tym ja – podkreśla Marta, nie kryjąc dumy. Lubi jeździć i nie ma problemów z mandatami.
– Wszystko załatwiam na ładne oczy – mówi z uśmiechem.
Ale nie tym razem. Zresztą uprzedziliśmy, że będziemy surowi.
Samochód już czeka. Marta wsiada i rusza. Pierwszy łuk bez problemu. Teraz do tyłu. Biedny słupek...
Jeszcze raz. Bez problemu. Jazda tyłem: dobrze. Zatrzymanie: dokładnie tam, gdzie trzeba. Parkowanie przodem: lepiej nie można! Koperta: za pierwszym razem!
– Była pani lepsza ode mnie! – przyznaje wojewoda.
– Nie lubię cofać po łuku. A teraz jeszcze słupków nie widziałam. Gdzieś mi znikły... – dodaje Marta Hałas.
Tym razem ładne oczy nie były więc potrzebne. Nie było też poślizgów.
– Kiedyś obróciło mnie na ulicy o 360 stopni. Otarłam pot z czoła i... pojechałam dalej. Na szczęście wcześniej ćwiczyłam poślizgi kontrolowane na placu buraczanym. Przydało się – wspomina Marta.
Ona również zalicza egzamin.
Komendant kombinuje
Mundur policjanta jest bardzo szykowny. Zwłaszcza czapka. Ale czapka ma jedną wadę: niezbyt wygodnie zdaje się w niej egzaminy na prawo jazdy. Komendant Rudnik o tym wie, więc czapka ląduje na tylnym siedzeniu. Zresztą i tak będą problemy...
– Będą kłopoty z wrzuceniem biegu wstecznego. Bo w moim samochodzie jest zupełnie inaczej – podkreśla Henryk Rudnik. Poprawia lusterko i rusza do przodu. Tym razem to on jest pod baczną obserwacją. Świadomość, że za chwilę to on może dostać „mandat” od egzaminatorów, na pewno nie pomaga w koncentracji.
Łuk.
Drugi łuk i parkowanie przodem.
Teraz koperta. Cóż, komendant kombinował, kombinował i wykombinował. Kopertę zrobił inaczej niż wszyscy, ale fiat stoi dokładnie tam, gdzie stać powinien.
Adam Kalinowski, po konsultacjach z pozostałą dwójką egzaminatorów wreszcie podaje werdykt: wszyscy zdali!
– Dawno nie było u nas takiego procentu zdanych egzaminów – przyznaje. – Bo normalnie plac manewrowy przechodzi ok. 40 proc. zdających.