Tam w powietrzu musimy mieć do siebie bezwzględne zaufanie. Odległości pomiędzy naszymi samolotami nie są "normalne”.
Dziś zespół stacjonuje w 1 Ośrodku Szkolenia Lotniczego w Dęblinie, który jest częścią Szkoły Orląt. Jeszcze dwa sezony temu zespół latał w siódemkę. W ubiegłym roku już tylko w czwórkę. Powód? Brak maszyn. Samoloty, na których latają odchodzą na emeryturę. Na szczęście nadchodzący sezon pokazów lotniczych zapowiada się optymistycznie: piloci Iskier będą mieli do dyspozycji sześć maszyn. A w perspektywie jest modernizacja kolejnych.
Żeby był dym
Zakaz popełniania błędów
- Latamy na specyficznych samolotach, które wymagają niesamowitej precyzji pilotażu i utrzymaniu się w szyku. TS-11 ma małą moc silnika w stosunku do ciężaru. Pilot ma znikome możliwości poprawienia swojego błędu, dlatego nie może go popełnić. Bo jeśli zostanie z tyłu, to po prostu zostanie. Np. koledzy latający na Alpha Jetach mają tu większe możliwości manewru - mówi ppłk Jerzy Leń, dowódca Biało-Czerwonych Iskier. Podstawowy skład grupy tworzy siedmiu pilotów. Ale w tym roku zespół chce przyjąć w swoje szeregi dwóch kolejnych.
Współpraca idelana
- Przede wszystkim trzeba się dobrze przyjrzeć człowiekowi. Nie każdy, kto jest dobrym pilotem będzie dobry w zespole - dodaje ppłk Leń.
Nowicjusz po wstępnej obserwacji najpierw lata maszyną razem z instruktorem (takie uprawienia ma każdy z członków zespołu), potem w parze, w trójce, aż dołączą się kolejne samoloty i pilot trafi do swojego miejsca w szyku. W powietrzu wszyscy muszą mieć do siebie bezwzględne zaufanie i idealnie ze sobą współpracować.
- Odległości pomiędzy naszymi samolotami w powietrzu nie są "normalne”. A my mamy w szóstkę wystartować i w takim samym składzie wrócić na ziemię - tłumaczy dowódca zespołu.
Dlatego tam w górze nie ma miejsca na osobiste urazy, uprzedzenia. Każdy zostawia to na ziemi.
- Ale czasem jak wylądujemy, to każdy równo wytyka sobie błędy i nie liczy się jaki ma stopień - mówi Jerzy Leń.
Dobór nowych nie jest łatwy. W dodatku piloci wcale nie walą do zespołu drzwiami i oknami. Na zachodzie latanie w zespole akrobacyjnym to ogromna nobilitacja i przepustka do najlepszych jednostek. U nas to póki co dużo pracy, a zaszczytów mniej.
Air Show!
- Wykorzystaliśmy figury, które pokazywaliśmy i w siódemkę, i w czwórkę. Oprócz tego czasem podpatrujemy coś na pokazach i przerabiamy na własne potrzeby - mówią członkowie zespołu.
Każdy wariant ma też wersję wysoką i niską, zależnie od pułapu chmur.
W tegorocznym kalendarzu zespół z Dęblina ma około 10 pokazów przed publicznością w kraju, w tym radomski Air Show i jeden wyjazd zagraniczny - na imprezę lotniczą do Danii.
A na innych samolotach nie chcieliby polatać? O jakimś marzą?
- Boeing 737!