Monika Majdańska z Niezdowa wraz z kilkumiesięczną córeczką nie miały za co żyć.
- Mąż miał wypadek w czasie pracy... Nawet rok nie byliśmy małżeństwem. Ostatni raz widzieliśmy się w maju... - płacze 26-letnia Monika Majdańska z Niezdowa.
Mężczyzna wyjechał w kwietniu do Niemiec. Chciał zarobić na własny dom, by mogli wyprowadzić się od rodziców. Ich mała córeczka Maja miała wtedy 4 miesiące.
- Miało być tak dobrze - ociera łzy pani Monika. - Mąż pracował legalnie jako spawacz w polskiej firmie, która wynajmowała halę od Niemca. Ale 9 lipca zginął.
Nie mogłam w to uwierzyć. To był koszmar. Całe moje życie legło w gruzach. Ale wiem, że muszę stanąć na nogi i myśleć o moim dziecku.
Walka o prawdę
Ze względu na brak tego protokołu lubelski ZUS odmówił Monice Majdańskiej wydania renty rodzinnej i jednorazowego odszkodowania z tytułu wypadku. Dopiero po uzupełnieniu braków w dokumentacji, mogła złożyć wniosek ponownie.
Sprawa wciąż czeka na rozstrzygnięcie. I może jeszcze poczekać nawet kilka miesięcy.
- Zajmujemy się tym - zaznacza Wojciech Andrusiewicz, rzecznik lubelskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Mąż tej pani pracował w Niemczech i Szwecji, dlatego sprawa zostanie prawdopodobnie wysłana do oddziału w Szczecinie, który jest wyznaczony do obsługi umów międzynarodowych. Naliczenie
składek z tamtych krajów będzie na pewno korzystne dla pani Moniki.
Bieda
Ciężko chory ojciec pani Moniki jest na rencie. Mama pracuje w szpitalu jako salowa. Zarabia 900 zł. - Za to trzeba zrobić opłaty i nie starcza na życie. A gdzie moje dziecko ma pójść? Kto jej pomoże? Ja już jestem zapożyczona u koleżanek z pracy - płacze Elżbieta Wójtowicz, mama Moniki.
Chore dziecko
Opieka społeczna i władze Opola znają sprawę. - Panią Monikę dotknęła ogromna tragedia. Bardzo jej współczujemy i udzielamy pomocy zgodnie z przepisami. Jeszcze w sierpniu dostała pieniądze na żywność, a we wrześniu na leczenie dziecka - zapewnia Justyna Kocon, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Opolu Lubelskim.
- Pomagamy, jak tylko możemy. Nad tym przypadkiem pochyliliśmy się szczególnie. Zostało przyznane specjalne świadczenie, chociaż wiem, że jego wysokość nie spełnia oczekiwań rodziny - przyznaje Piotr Szczucki, zastępca burmistrza Opola.
Pomoc
- Wzruszyła mnie historia pani Moniki. Aż się serce kraje, jaki ciężki jest jej los. Mam dużo ciuchów dla dziecka. Chętnie się podzielę - mówi pani Agnieszka z Zamościa.
- Byłam w podobnej sytuacji. Jako młoda kobieta straciłam męża i zostałam sama z dziećmi. Dlatego wiem, jak jest jej ciężko - podkreśla pani Barbara z Lublina, która również obiecała wpłacić pewną sumę.
- Fajne, że pomagacie ludziom. Już wysłałem 100 zł - zapewnia Kamil.
- Dostałam paczki z środkami czystości, dla dziecka ubranka, pieluszki, kosmetyki. Dostałam też trochę pieniędzy od ludzi oraz maści na moją chorobę od radnego z Opola. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że obce osoby tak mnie wspierają! Dzięki nim mamy z córką szansę na godne życie - ociera łzy 26-letnia wdowa. - Dziękuję wam z całego serca. Będę się modlić za wszystkich, którzy mi pomogli!
Weźcie je sobie
- Ludzie mówią do mnie "Co ty wyprawiasz, ty już wzięłaś odszkodowanie”. A przecież powinni wiedzieć, że to nie tak szybko, że trzeba czekać. To mnie boli, bo przecież ich o pomoc nie proszę. Chcę tylko, żeby moje dziecko przetrwało - dodaje cicho pani Monika. - Są tacy, którzy mówią, że ja się pewnie cieszę ze śmierci Pawła, bo dostanę pieniądze. Niech sobie je wezmą, a oddadzą mi mojego męża...