Jeszcze w XVIII wieku Sosnowica była prężnym miasteczkiem, w którym zatrzymywali się posłowie jadący na sejm do Piotrkowa. Swoją letnią rezydencję miał tu Józef Sosnowski. I tu, w 1775 roku, wydarzyła się niezwykła, romantyczna historia.
Tadeusz Kościuszko poznał córki Józefa Sosnowskiego w dzieciństwie, ponieważ majątki Sosnowskich i Kościuszków sąsiadowały ze sobą. – Z Ludwiką spotykał się w Warszawie. Był uczniem Korpusu Kadetów, ona uczyła się na pensji Pani Szmidt – mówi Helena Barbara Zarębska, nauczycielka historii z Sosnowicy, która o słynnej historii miłosnej wie najwięcej.
W 1774 roku Kościuszko wrócił z Paryża do kraju. Odwiedził stryja mieszkającego w majątku Sławinek pod Lublinem, zajrzał do siostry mieszkającej w Dołholiskach, w końcu przyjechał do Sosnowicy, żeby odwiedzić Ludwikę. Zachwycił ogładą hrabiego i ten zaproponował Kościuszce, żeby uczył córki rysunku, malarstwa i języka francuskiego.
– No i stało się. Wystarczyło kilka lekcji, żeby Ludwika rozkochała się w swoim nauczycielu. Młodzi starannie ukrywali uczucie. Byli dobrymi aktorami – opowiada Zarębska.
Romans trwał kilka miesięcy. Na wiosnę Kościuszko zobowiązał się urządzić Sosnowskiemu kopię ogrodów wersalskich. – Zaczął z Ludwiką wytyczać szpalery i labirynty. Nie mogło obejść się bez ustronnego zacisza zwanego "barceau ď amour” – opowiada moja przewodniczka.
Wizja lokalna
Mieszkańcy Sosnowicy pytani o słynny romans wskazują kierunek na miejscowe nadleśnictwo i dąb zasadzony ręką Tadeusza Kościuszki. – Jeszcze kilka lat temu stała tu sosna, zasadzona przez Ludwikę. Dąb "Tadeusz” jakoś się trzyma, sosna "Ludwika” leży u stóp "Tadeusza” – mówi ze smutkiem Helena Barbara Zarębska. Obok uczniowie miejscowej szkoły zasadzili sadzonki sosny i dębu. – Ogrodzone płotem rosną bardzo powoli. Jakby nie chciały się przyjąć w tym miejscu.
Jedziemy w kierunku oficyny, która została po dworze Sosnowskiego spalonym w 1915 roku. Barokowy budynek nazywany jest popularnie Dworkiem Kościuszki. Właściciele chcą dyskretnie pozostać w cieniu. Pani domu otwiera budynek. Na korytarzu kilka zdjęć i tekst opisujących historię wielkiej miłości.
To w jednej z komnat odbywały się lekcje francuskiego. Na zewnątrz znajdują się resztki ogrodu urządzanego przez Ludwikę i Tadeusza. Z zabudowań dworskich zachował się alkierz, gdzie być może nocował Kościuszko. Po centralnej części dworu ani śladu.
Być może ojciec Ludwiki zauważył płomienne uczucie. Ale młodzi nie zdawali sobie sprawy, że hrabia Sosnowski wymyśli iście diabelski plan. – Najpierw wypatrzył dla Ludwiki kawalera, Józefa Lubomirskiego. Potem zaprosił ojca przyszłego zięcia na partię kart. Stary książę Lubomirski nie wiedział, że Sosnowski zna karciane sztuczki i słynie na całą okolicę z hazardu – opowiada Helena Barbara Zarębska.
Gra zaczęła się wieczorem. Emocje rosły z godziny na godzinę. Lubomirskiemu karta nie szła. – Opamiętał się dopiero nad ranem. Przegrał wszystkie dukaty i majątek na Podolu. Zaczął błagać Sosnowskiego, żeby pozwolił mu honorowo spłacić dług.
Sosnowski uśmiechnął się pod nosem i zaproponował wyjście: Niech syn Lubomirskiego poślubi Ludwikę. Obaj gracze podali sobie ręce.
Łzy i porwanie
Sosnowski wezwał córkę i zakomunikował jej dobrą nowinę. Ludwika z płaczem wybiegła z komnaty. – Następnego dnia przed Sosnowskim pojawił się Kościuszko i poprosił go o rękę córki. Wzburzony hrabia kazał Kościuszce wynosić się z dworu – opowiada nasza przewodniczka.
Ludwika oznajmia ojcu, że za Lubomirskiego nie pójdzie. Kościuszko jedzie prosić o pomoc króla Stanisława Augusta. Ten postanowił wybić z głowy zdolnemu oficerowi miłość do Ludwiki, tłumacząc, że cała sprawa zepsuje mu karierę wojskową.
Kościuszko wrócił do Sosnowicy i porwał Ludwikę. Chciał poślubić ją w jednym z okolicznych kościółków. – Ale pościg był szybki i skuteczny. Pannę odbito, poturbowanego Kościuszkę zostawiono na drodze – dodaje Zarębska.
Ojciec siłą zaprowadził Ludwikę do ołtarza. Zrozpaczony Kościuszko wsiadł na statek na Bugu i popłynął w kierunku Ameryki. Po latach przyjechał na Lubelszczyznę. – W cerkwi w Dołholiskach zawiesił na ołtarzu order otrzymany od Waszyngtona. Nie wiadomo, co stało się z ważną pamiątką, bo cerkiew sprzedano – mówi sołtys Jan Wetoszka.
Gdyby ojciec Ludwiki zezwolił na małżeństwo z Kościuszką, ten pewnie nie zostałby narodowym bohaterem.