Wieś spokojna, wieś wesoła, a może zadupie, gdzie diabeł mówi dobranoc? Jaka jest lubelszczyzna, która miliony oglądają w telewizyjnych serialach?
Gdy zbliża się 18.30 nie ma to tamto: "Stoisz sam pośrodku świata, dookoła tysiąc spraw, minął dzień, mijają lata, jutro mieni się od barw” - śpiewa Tadeusza Woźniak. To znak, że zaczyna się "Plebania”. - Jest się naprawdę na co popatrzeć - zachęca Jadwiga Knysz. - Mąż umarł, później syn, a po nim zabrała się synowa. Nigdzie nie chodzę i to moja jedyna rozrywka na stare lata.
Podły Tracz kombinuje
My pijemy herbatę. - Wszystko mi się podoba: proboszcz bardzo dobry, babcia Józia energiczna - zachwala "Plebanię” Knyszowa. - Wikary trochę filozof i tylko mu komputery w głowie, ale bardzo sympatyczny. A, jest jeszcze Tracz, ale ten to Boga w sercu nie ma. Tylko kombinuje i kombinuje.
Serial przedstawia codzienne zmagania mieszkańców prowincji z rzeczywistością. Plebania to miejsce, gdzie splatają się losy prawie wszystkich bohaterów. Z jednej strony toczy się tu normalne życie, ale przy kuchennym stole zdarzają się i rozmowy o kondycji moralnej człowieka.
Sami swoi
Od poniedziałku do czwartku zawsze o stałej porze telewizor włączają także ci, którzy wyjechali spod Hrubieszowa, Zamościa czy Tomaszowa Lubelskiego w świat. - Dla mnie to powrót do lat dzieciństwa i młodości - mówi Grażyna Stokłosa z Katowic. - Życie w filmowym Tulczynie płynie wolno, nikt nigdzie się nie spieszy, ludziom może się nie przelewa, ale starają się żyć ze sobą zgodnie. I wszędzie jest zielono tak jak w moim rodzinnym Majdanie Krynickim. Staram się nie przegapić żadnego odcinka.
Hrubielów też piękny
Ale nie wojewoda lubelski, bo nie ma na to czasu, choć - jak zapewnia jego rzeczniczka - Wojciech Żukowski wie, że jedną z głównych ról gra jego krajan z Tomaszowa Lubelskiego.
Z Tomaszowa na plebanię
Na castingu czytał wybrane kwestie z charakterystycznym wschodnim akcentem, ale szybko ugryzł się w język. - Bo uprzytomniłem sobie, że młody, wykształcony ksiądz, którego mam zagrać, nie powinien "zaciągać” - wspomina.
Czym wyróżniają się mieszkańcy serialowego Tulczyna, Brzezin i Honiatycz? - Przywiązaniem do wartości i mądrością życiową, czyli jest podobnie jak w moich rodzinnych stronach, do których z przyjemnością wracam. Wychowałem się w dobrym domu: ojciec z zasadami, czuła matka. Dzięki temu jestem chyba dobrym człowiekiem i... nie bez powodu gram księdza.
Aktor mile wspomina Zdzisławę Kapicę z Tomaszowskiego Domu Kultury, u której uczył się sztuki recytatorskiej, a także przygotowywał do egzaminów w szkole teatralnej. - Uwrażliwiła mnie na piękno nie tylko literatury polskiej, ale wartości kulturowe naszego regionu - wspomina.
Z kogo się śmiejecie?
I bardzo dobrze, bo to komedia. Biskup Wacław Depo oglądał odcinek17, w którym do proboszcza parafii w Wilkowyjach przyjechał na kilka dni w odwiedziny biskup. Nie chciał jednak, aby traktowano go jak biskupa, lecz zwykłego księdza. Miał być incognito, ale proboszcz wszystko wypaplał. O odwiedzinach dostojnika wiedzą wszyscy, ale udają przed biskupem, że nie wiedzą, że jest biskupem.
"Ranczo” dzieje się pod Radzyniem Podlaskim. - To jest na pewno jakaś promocja naszego regionu, ale obraz Podlasia jest przejaskrawiony - uważa Tomasz Jurkiewicz, zastępca wójta gminy Wohyń w powiecie radzyńskim. - Spójrzmy tylko na pracę samorządu: wójt chciwy, a mało zaradny. Urząd pracuje na pół gwizdka, a mieszkańców ogarnął marazm. A przecież podlaskie gminy pozyskują środki zewnętrzne na budowę dróg, kanalizację czy szkoły...
W podobnym tonie wypowiada się Eugenia Kowalczyk z Radzynia Podlaskiego. - Wcale nie jesteśmy zaściankiem - przekonuje. - A zaradności mogliby nam pozazdrościć mieszkańcy innych regionów Polski.
Tomasz Jurkiewicz zawraca uwagę na jeszcze jeden krzywdzący obraz: alkoholizm.
Kopciuszek z Ryk
"Ranczo” ściąga w każdą niedzielę przed telewizory siedmiomilionową widownię. A jest jeszcze "Kopciuszek”, czyli historia Blanki, która po maturze wyrusza z Kalinowa pod Rykami do Lublina szukać prawdziwej matki.