Dzień nauczyciela w cieniu protestów przeciwko ministrowi Czarnkowi i obaw o płace.
Dzień nauczyciela w polskich szkołach tradycyjnie jest dniem wolnym od zajęć. Uczniowie pamiętają jednak o swoich pedagogach i przynoszą im wyrazy pamięci.
– Ma być symbolicznie, dlatego postawiliśmy na dobrą kawę i herbatę – słyszymy w jednej z klas w Szkole Podstawowej nr 51 w Lublinie. – Liczy się przecież gest.
– Myśleliśmy o kwiatkach, ale ostatecznie dzieci zdecydowały się namalować laurki. To chyba lepszy pomysł, bo wymaga zaangażowania dzieci, a nie rodziców – mówi jedna z członkiń „trójki klasowej” ze Szkoły Podstawowej nr 34 w Lublinie.
W głowach się poprzewracało
Czy nauczyciele cieszą się z dowodów pamięci?
– Oczywiście, że tak. Ale nie ukrywajmy, że nastroje wśród nas z roku na rok są coraz gorsze – mówi pani Ania, nauczycielka nauczania początkowego w Lublinie. – Zaczynałam pracę, gdy rządziła dzisiejsza opozycja. Pamiętam swoją pierwszą manifestację, podczas której domagałam się godnej płacy. A potem przyszły kolejne lata i wydaje mi się, że każdy jest gorszy od następnego.
– Dlaczego?
– Bo o ile wcześniej mogliśmy narzekać, podobnie zresztą jak przedstawiciele innych grup zawodowych, na płace nieadekwatną do naszego zaangażowania, to potem jeszcze rządzący zaczęli nas obrażać. Proszę sobie przypomnieć nasze protesty dotyczące podwyżek płac z kwietnia 2019. Jaka wtedy była narracja? Mówiono, że w głowach nam się poprzewracało. Publikowano nieprawdziwe dane o zarobkach nauczycieli. Co innego widziałam na swoim pasku, a co innego w wiadomościach. To sprawiło, że wiele osób zaczęło na nas patrzeć bardzo nieprzychylnie. Tak jest zresztą i tym razem.
– Co ma pani na myśli?
– Naprawdę chce się nam zmniejszyć wypłaty, wprowadzając jednocześnie więcej obowiązkowych godzin pracy, a przekaz płynie taki, że nauczyciele się na to nie zgadzają, bo chcą brać pieniądze za nic. Mówi się, że mamy mieć więcej czasu dla uczniów, żeby rodzice nie musieli płacić za korepetycje. A ja nie znam nikogo, kto nie prowadzi dla swoich dzieci zajęć wyrównawczych i nie pracuje dłużej niż wynika to z jego obowiązków. Ale wychodzi na to, że my w ogóle nie uczymy. Odbębniamy godziny i biegniemy do domu.
Czerwona kartka dla ministra Czarnka
W tej sytuacji w sobotę przed Ministerstwem Edukacji i Nauki, Związek Nauczycielstwa Polskiego zorganizował manifestację „Czerwona kartka dla ministra Czarnka”. Wzięło w niej udział ponad 200 nauczycieli z naszego województwa. Zapytaliśmy, dlaczego zdecydowali się pokazać swoje niezadowolenie.
– Rządzący nie przyglądają się temu, co dzieje się w szkołach tylko proponują zmiany oderwane od rzeczywistości – uważa nauczycielka z Lublina. – Punktem wyjścia do zmian powinno być przyjrzenie się podstawie programowej, ale nie widzę, żeby coś takiego miało miejsce.
– Jestem oburzona i zniesmaczona. Takiej arogancji i zakłamania ze strony ministerstwa nigdy bym się nie spodziewała – mówi inna pedagog ze wschodniej części województwa lubelskiego. – To brzmi politycznie, ale tak nie jest. Miałam też poważne zastrzeżenia do poprzedniej opcji politycznej. Oświata w naszym kraju nigdy nie była priorytetem. Pora to wreszcie zmienić!
– Powodów do protestu jest bardzo wiele. Mnie najbardziej denerwuje zabieranie autonomii szkołom, a przecież każda placówka jest inna. Każda ma innych uczniów i innym potrzebom musi sprostać. Oczywiście musi być apolityczna, ale powinna też pokazywać różne punkty widzenia. Tymczasem prezentację odmiennych poglądów próbuje się ograniczyć. Na to nie mogę się zgodzić – mówi protestująca nauczycielka z Lublina.
– Konieczne jest przywrócenie demokratycznego oblicza oświacie, a nie nieudolne reformy i podstawy programowe pisane na kolanie – dodaje inny uczestnik protestu.
Padają też głosy, że minister edukacji narodowej nie powinien, wypowiadając się, stygmatyzować poszczególnych grup np. LGBT czy opowiadać się otwarcie za „wyższością jednego wyznania”.
– Jak w tej sytuacji mają się czuć uczniowie niewierzący lub wierzący w innego boga? Jak mają się czuć uczniowie, którzy w wieku dojrzewania odrywają, że nie są heteroseksualni? – pyta jedna z nauczycielek z powiatu i od razu dodaje: – Ja pani powiem, jak się czują. Czują się jak osoby gorsze. Tak być nie powinno. Rolą szkoły jest też wychowywanie i dbanie o dobrostan dzieci. Każdy uczeń powinien czuć się w szkole jak u siebie. Jeśli tak nie jest, to nie możemy mówić o dobrej szkole.
Wypłaty
Ale nauczyciele nie ukrywają też, że niepokoją ich zmiany dotyczące zarobków.
– Deklarowana przez ministra Przemysława Czarnka „podwyżka” płac kosztem zwiększenia pensum, wprowadzenia nowych „godzin karcianych” i odebrania niektórych dodatków, a także zmniejszenie odpisu na fundusz socjalny, oznacza, że nauczyciele sami sfinansują przyszły wzrost wynagrodzeń – tłumaczy ZNP. – Realizacja zamierzeń Ministra Edukacji i Nauki prowadzi do utrzymania uzależnienia wynagrodzenia nauczycieli od woli parlamentarzystów oraz masowych zwolnień i możliwości drastycznego ograniczania wymiaru zatrudnienia, a tym samym destabilizacji trwałości stosunku pracy nauczyciela. Dlatego zdecydowanie odrzucamy przedstawione nam propozycje, traktując je jako wyraz całkowitego lekceważenia zawodu nauczyciela przez rządzących.
Związkowcy żądają powiązania systemu wynagradzania nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej oraz wzrostu wynagrodzeń od 1 stycznia 2022 roku.
W internecie można już znaleźć głosy nauczycieli, którzy wzywają do tego, żeby – jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione – rozpocząć strajk.
Nasi rozmówcy sprzeciwiają się jednak takim rozwiązaniom. „To nie jest rozwiązanie”, „To nic nie da”, „Czarnek i Marawiecki i tak to zlekceważą”, „Nie możemy tego zrobić uczniom po blisko dwóch latach zdalnej nauki” – to opinie, które powtarzają się najczęściej.