- Myślę, że w Polsce jest miejsce dla 200-250 szkół wyższych różnej rangi. Byłyby one zróżnicowane pod względem typu, organizacji kształcenia oraz własności: państwowe, społeczne, prywatne. Czy państwo zdecyduje się na likwidację szkół przeciętnych, a nawet słabych? To pytanie z zakresu polityki, która często nie jest zbieżna z tzw. zdrowym myśleniem.
Ja osobiście jestem za tworzeniem silnych ośrodków. Nie sądzę przy tym, aby któryś z uniwersytetów, z wyjątkiem najmłodszych, był zagrożony. Uniwersytety szybko się zmieniają, dostosowują do potrzeb. Zresztą swój profil zmieniają i pozostałe szkoły wyższe. Humanizują się politechniki, akademie rolnicze. Dowodem wprowadzanie kierunków studiów dotąd niejako "zarezerwowanych” dla uniwersytetów, jak np. zarządzanie, czy podejmowanie kształcenia pedagogów.
• Coraz większej aktualności nabiera problem pracy profesorów w kilku uczelniach. Jak sprawa ta przedstawia się w UMCS? Wykupią panu najlepszych?
- Nie wykupią!
• Skąd ta pewność?
- Mamy dziś 410 samodzielnych pracowników nauki. Jeśliby nawet na odejście zdecydowało się 5 proc. spośród nich, nie byłby to problem. Obserwuję zachowanie profesorów i dla mnie ich związek z uniwersytetem nie pozostawia wątpliwości. Dlatego sądzę, że nawet tylu nie odejdzie w najbliższych latach. Owszem, część zatrudni się na drugim etacie. Ale pracownik samodzielny, dobrze przygotowany, dobrze zorganizowany, bez uszczerbku dla pracy w macierzystej uczelni, jest w stanie sprostać dodatkowym obowiązkom. Proszę zauważyć, że o ile na uniwersytecie, czyli w pierwszym miejscu pracy, spełnia trzy funkcje: jest organizatorem pracy, naukowcem-badaczem oraz dydaktykiem, to kiedy zatrudni się w innej szkole, zazwyczaj zajmuje się wyłącznie dydaktyką.
• A co z wieloetatowcami?
- Jak wynika z oświadczeń, które złożyli mi samodzielni pracownicy nauki, spośród 410 osób 125 pracuje także poza UMCS. Do rozwiązania natomiast pozostaje problem dziesięciu osób zatrudnionych na więcej niż dwóch etatach oraz czterech, które mają więcej niż trzy etaty. Tym się właśnie zajmujemy.