Rozmowa z Kasią Cerekwicką, piosenkarką
- Nie, muzyka zawsze była moją największą pasją. Uczyłam się jej od podstawowej szkoły muzycznej. Technikum samochodowe było w moim życiu zaledwie epizodem. On urósł w prasie do jakiegoś wielkiego rozdziału. A tak naprawdę chodziłam tam tylko dwa lata. W tym czasie nauka ograniczała się do spraw teoretycznych. Dlatego moje umiejętności ograniczają się do wymiany koła, oleju i rozpoznania, z której strony znajduje się silnik.
• Ale założę się, że jednak byłaś na swoim podwórku bohaterką.
- Trochę tak.
• Sama zdecydowałaś się na taką szkołę?
- Tak. Zawsze byłam dość oryginalna w swoich wyborach i lubiłam podejmować decyzje wbrew stereotypom. Wiele osób nie ma zaufania do kobiet pracujących w zawodach technicznych. A mnie się wydaje, że są nieraz lepsze od facetów.
- Teraz tak. Kiedyś traktowałam to jako wadę. W końcu polubiłam tę swoją "przypadłość”. Kiedy zainteresowałam się soulem i zaczęłam go śpiewać, zrozumiałam, że taki głos to mój atut.
• To nie wszystkie twoje atuty. Potrafisz też zwrócić uwagę tytułem albumu. Nowy zatytułowałaś intrygująco "Pokój 203”.
- Podczas sesji zdjęciowej w jednym z pokoi hotelowych, uzmysłowiłam sobie, że ta moja płyta, ze wszystkimi osobami, które zaznaczyły na niej swoją obecność i historiami, które stoją za piosenkami, ma coś z takiego miejsca. Zapraszam każdego słuchacza do takiego swojego pokoju, w którym opowiadam mu swoje historie i ujawniam emocje. Mam nadzieję, że słuchanie tego zestawu piosenek będzie dla niego jak spotkanie z przyjaciółką, która nie ma nic do ukrycia.
• Mam wrażenie, że nagrywając ten album byłaś w dużo lepszym nastroju niż przy poprzednim longplayu. Jest pogodniejszy i żywszy.
- Zdecydowanie. To wynikło z sukcesu "Feniksa” (poprzednia płyta długogrająca Kasi Cerekwickiej, wydana w 2006 roku i sprzedana w złotym nakładzie). Z tego, że tak szeroko został zaakceptowany. Ale także z tego, że moje życie prywatne ustabilizowalo się. W efekcie nabrałam więcej optymizmu i śmiałości.
• "To dzięki Tobie częściej śmieję się/ Rozjaśniasz sobą każdy pochmurny dzień” - o kim to jest?
- Opisuję tu swój związek, swoje szczęście. Dedykuję te słowa swojemu mężczyźnie. Ale nie powiem o nim nic więcej, bo uważam, że ma prawo do prywatności.
• W każdym razie facet jest dużym szczęściarzem, jeśli może posłuchać takich wyznań w formie fajnej piosenki.... Ile dałabyś punktów swojej płycie w skali od jednego do pięciu?
- Maksimum. Pisałam ją przez rok w trakcie niekończącego się tournée, w hotelach, w samochodzie. A na nagranie miałam bardzo mało czasu z uwagi na wiele innych zobowiązań. Ale wydaje mi się, że niczego nie zaniedbałam.
• Niedawno występowałaś w Lublinie. Tu też powstała jakaś piosenka?
- Nie, akurat tu nie. Ale ciepło wspominam to miasto. Nie spotkałam lepszej publiczności od lubelskiej. Śpiewała ze mną piosenki. Uczestniczyła w koncercie bardzo aktywnie.
• Komu polecasz swój album?
- Jest adresowany głównie do kobiet. Choć mężczyźni, słuchając go, też mogliby się czegoś nauczyć. A co do muzyki: można przy nim poszaleć tanecznie, ale są też utwory do zasłuchania, przy których można odetchnąć, złapać miły klimat.