Przez lata był symbolem luksusu i przepychu. Pociągiem z Paryża do Stambułu podróżowali tylko najzamożniejsi. Wszystko na to wskazuje, że legendarny Orient Express w 2024 roku wróci na tory. Francuzi ściągnęli zabytkowe wagony niszczejące przez dekadę na bocznicy w Małaszewiczach.
Pierwszy kurs wyruszył w drogę w październiku 1883 roku. Blisko 70 godzin trwała podróż licząca 2880 kilometrów. Za wszystkim stał Belg, Georges Nagelmackers. Było to pierwsze transkontynentalne połączenie kolejowe w historii Europy, z którego najchętniej korzystali Brytyjczycy. Za ten luksus na szynach musieli jednak słono zapłacić: 700 franków w złocie.
Oprócz przedziałów sypialnych, w składzie można było znaleźć, na przykład, palarnię dla dżentelmenów i buduar dla dam czy łazienki wykładane mozaiką. O charakterystycznym stylu art déco decydowały też czerwone, pluszowe fotele, orientalne dywany, aksamitne zasłony oraz mahoniowa boazeria.
Wszystkie wagony wyposażone były w specjalne resory łagodzące wychylenia przy zakrętach.
To prawdziwy cud
Trudno sobie wyobrazić, że to, co zainspirowało nawet Agathę Christie do napisania wybitnego kryminału, w 2008 roku utknęło na bocznicy w Małaszewiczach w powiecie bialskim i niszczało aż do 2018 roku.
To właśnie wtedy francuski gigant hotelowy – Accor – ściągnął stąd 13 wagonów na specjalnych lawetach, w eskorcie policji, do Paryża. Wcześniej kupił prawa do marki „Orient Express” od Kolei Francuskich (SNCF). Jak się okazało, w Małaszewiczach były zarówno wagony sypialne, barowe, bagażowe, a także kąpielowe. Obecnie trwa ich renowacja.
– Naszym celem od początku było odtworzenie tej legendy i ożywienie pociągu – mówi Guillaume Delacroix z francuskiej grupy Accor, która obecna jest w 110 krajach, gdzie posiada ponad 5 tys. nieruchomości, m.in. hoteli i restauracji.
– Przywracamy luksusowy charakter 17 oryginalnych wagonów datowanych na lata 20. i 30. XX wieku – precyzuje Delacroix, z którym udało nam się nawiązać kontakt drogą mailową. Francuzi trafili na legendarne składy w Małaszewiczach dzięki historykowi specjalizującemu się w tej tematyce, Arthurowi Mettetalowi. – To on przeprowadzał szerokie poszukiwania na całym świecie. I na nagraniu udostępnionym w internecie zauważył wagony w Małaszewiczach z charakterystyczni emblematami Orient Expressu – wspomina przedstawiciel grupy Accor.
– Wiedziałem, że kultowe wagony muszą gdzieś jeszcze istnieć, nie wiedziałem gdzie dokładnie. Na nagraniu rozszyfrowałem, że to Orient Express. Przy użyciu Google Maps namierzyłem lokalizację w Małaszewiczach – opowiada nam Arthur Mettetal.
Kilka miesięcy po tym odkryciu historyk przyjechał do Polski z tłumaczem i fotografem. – Zaskoczyło nas, że wnętrza były całkiem dobrze zachowane, między innymi z dekoracjami art déco angielskich projektantów Morrisona i Nelsona oraz szklanymi panelami francuskiego rzemieślnika René Lalique’a. To prawdziwy cud – nie ma wątpliwości Francuz.
Paryż-Stambuł 2024
Nad przywróceniem dawnej świetności pociągu pracuje znany francuski architekt Maxime d’Angeac.
– Ożywienie Orient Expressu jest wyzwaniem zarówno technicznym, jak i artystycznym – przyznaje. – Oryginalny pociąg był znany w swojej epoce jako uosobienie luksusu, komfortu i designu. Przerobione wagony powinny sprostać temu wszystkiemu – zaznacza architekt. – Dlatego musimy zachować wartości historyczne, ale także zintegrować nowoczesny komfort i bezpieczeństwo.
Kultowy pociąg ma kursować na trasie Paryż-Stambuł od 2024 roku. Nieprzypadkowo wtedy, bo data ma się pokrywać z rozpoczęciem letnich igrzysk olimpijskich w stolicy Francji.
Fortepian na stacji Małaszewicze
Wagony, które w 2008 roku utknęły na bocznicy w Małaszewiczach wchodziły w skład pociągu, który w 1988 roku jechał z Paryża do Hong Kongu. Trasa prowadziła między innymi przez Białą Podlaską i Terespol.
– Wagony legendarnego składu, którego macierzystą stacją była stolica Austrii, pierwotnie należały do szwajcarskiej firmy z Zurychu, która w 1993 roku wynajęła je rosyjskiej firmie Orient Express. To ona organizowała przez 12 lat kursy do Władywostoku i Pekinu dla zagranicznych turystów – opowiada Sławomir Denicki, emerytowany kolejarz z Małaszewicz. – Po zakończeniu dzierżawy skład miał wrócić do właściciela, ale trafił do Małaszewicz. Na torze bocznicowym nastąpiło jego „morderstwo” dokonane przez złomiarzy – ubolewa kolejarz.
W czasie gdy pociąg przybył do stacji Małaszewicze, Denicki był Naczelnikiem Sekcji Napraw Wagonów.
– Byłem w kilku wagonach. Pamiętam, że w jednym stał fortepian. Widziałem przepych, bogactwo, wiele ozdób: mosiężnych, miedzianych i pozłacanych. To było po prostu cudo – wspomina.
Orient Expressu kursował w latach 1883-1914, następnie podczas wojny zawiesił swoją działalność, a później powrócił jeszcze w latach 1919-1939 oraz 1945-1977. Trasa pociągu była modyfikowana, wielokrotnie skracana: najpierw do Bukaresztu, potem Budapesztu i Wiednia. Oficjalnie kursy zawieszono w grudniu 2009 roku.
Przykładowe menu z Orient Expressu:
- Polędwica w skorupce z pieprzu podana z fasolką oraz sałatka z wodnych kasztanów, skropiona delikatnym sosem winegret z sherry i musztardy;
- Pieczony filet z alaskańskiego łososia White King podany z duszonymi warzywami, maślanym sosem pomidorowym z dodatkiem anyżówki i szczypiorku oraz pietruszkowymi ziemniaczkami;
- Łezki z czekolady deserowej napełnione wiśniami w syropie i podane z musem z białej czekolady;
- Kawa kolumbijska.