Sondaże dają mu kilka procent głosów wyborców. Jednak poseł z Lublina jest przekonany, że odniesie sukces.
Jak zaczyna…
Palikot zaczął swoją przygodę w PO od wydania książki Donalda Tuska "Solidarność i duma” w 2005 roku. Rzucił biznes i przebojem wdarł się na szczyt lubelskich struktur (jego przeciwnicy dodają: po trupach Zyty Gilowskiej i jej ludzi). – Kiedy przychodziłem Platforma na Lubelszczyźnie miała 1100 członków, a teraz ma ich 3500 i działa w 80 proc. gmin – chwali się Palikot.
Jednak lubelski poseł nie został zapamiętany dzięki tytanicznej pracy w terenie. Olbrzymią popularność przyniosły mu mniej lub bardziej kontrowersyjne działania: przyniesienie okrwawionego świńskiego łba do studia telewizyjnego, czytania doktoratu Lecha Kaczyńskiego w okolicy Muzeum Socrealizmu w Kozłówce, nazwanie o. Tadeusza Rydzyka szatanem czy najsłynniejszy spektakl: wykorzystanie na konferencji prasowej sztucznego penisa i atrapy pistoletu. Polityk tłumaczył, że te ekscesy zawsze miały głębszy przekaz.
… i kończy lubelski poseł
Jednak opakowanie przesłaniało zawartość zbyt wielu osobom nawet z matki partii. Po śmierci Lecha Kaczyńskiego pod Smoleńskiem, lubelski poseł stracił cel do ataków. I przydatność dla partii. Naraził się Grzegorzowi Schetynie, podgryzał nawet swojego przyjaciela Bronisława Komorowskiego. Kiedy okazało się, że Donald Tusk nie zrobi go wicepremierem ds. gospodarczych, Palikot zaczął myśleć o utworzeniu własnej formacji.
W końcu schodził z Platformy pisząc na blogu o Tusku: "wyczerpany i wypluty z pomysłów Premier”.
Poseł smaga Kościół
Lubelski polityk jest bystrym obserwatorem. Zauważył, że w kraju rośnie niechęć do Kościoła. Podobnie wyszło mu z badań opinii publicznej. Palikot postanowił to wykorzystać. Tak jak po śmierci Jana Pawła II próbował wykorzystać popyt na prawicę i inwestował w tygodnik "Ozon” naśmiewający się z homoseksualistów.
Podczas sobotniego Kongresu Poparcia Palikota poseł wygłosił 15 postulatów: "kroków ku Polsce naszych marzeń”.
Czego chcę
Polityk chce: *”rozdziału państwa od Kościoła” (powrotu religii do sfery sacrum, łatwiej dostępnej aborcji, bezpłatnych środków antykoncepcyjnych, państwowych dopłat do zabiegów in vitro, edukacji seksualnej w szkołach), *”obywateli silnych wobec państwa” (oświadczeń zamiast zaświadczeń, jawności dokumentów urzędowych oraz uproszczenia procedur w urzędach), *”równouprawnienia” (rejestracji związków homoseksualnych, parytetu wyborczego dla kobiet), *”naprawy polityki” (skończenia z finansowaniem partii z kasy państwa, maksymalnie dwóch kadencji dla posłów, wójtów, prezydentów czy władz partyjnych, jednomandatowych okręgów wyborczych, likwidacji Senatu i ograniczenia liczby posłów) oraz *"nowoczesnego społeczeństwa” (darmowego Internetu i 1 proc. z kasy państwa na kulturę).
W jakim stylu przemawiał lubelski poseł? – Od 10 kwietnia – wielkiej tragedii – można odnieść wrażenie, że nie istnieje państwo polskie, że jest okupowane przez Kościół – mówił Janusz Palikot. Dodał: – Powinno być przynajmniej kilka uroczystości państwowych bez widoków wypasionych biskupich brzuchów.
Palikot filozofem
Większość polityków i publicystów nie daje partii Palikota większych szans. On sam wierzy we wprowadzenie do Sejmu 30-50 posłów. Chce odebrać głosy przede wszystkim SLD. 4 proc. wyborców jest gotowych zagłosować na partię Palikowa, wynika tymczasem z badań przeprowadzonych jeszcze przed kongresem przez Instytut Badania Opinii Homo Homini na zlecenie Polskiego Radia (badania zrobione na grupie 1083 osób).
– Jest filozofem i dlatego w jego działaniach widzę także projekt filozoficzny – stwierdza Krzysztof Grabczuk marszałek województwa z ramienia Platformy. – Janusz Palikot wchodzi w trudne przedsięwzięcia. Wiele osób odchodziło z dużych partii np. Jan Rokita czy Ludwik Dorn i próbowało założyć własną. Może Janusz Palikot chce przejść do historii jako człowiek, któremu to się powiodło?
– Bardzo dobrze, że Janusz Palikot odszedł. Być może przynosił PO jakieś korzyści w skali kraju, ale na Lubelszczyźnie dołował partię. Przez jego zachowanie i liberalne poglądy zdobywaliśmy złe wyniki w kolejnych wyborach – ocenia poseł Magdalena Gąsior-Marek, która od dawna miała na pieńku z Palikotem.
Poselskie manewry
Początkowo Palikot zapowiadał, że zostanie w partii do końca roku, potem, że pożegna się z kolegami 6 grudnia i tego dnia złoży też mandat posła. Datę wybrał nieprzypadkowo. Dzień wcześniej odbędzie się druga tura wyborów na prezydenta Lublina. Miejsce Palikota w Sejmie przypadnie Zbigniewowi Wojciechowskiemu, prawicowemu kandydatowi na prezydenta miasta. – Gdyby Janusz teraz odszedł z Sejmu, to by tuż przed wyborami obdarował Wojciechowskiego niezłym prezentem: rozgłosem, pensją, biurem poselskim – tłumaczy nam jeden ze współpracowników Palikota.
Jednak lubelscy działacze PiS wyczuwają w działaniach Palikota szatański plan. W czym rzecz? Poseł miał się dogadać z Wojciechowskim i to wiele miesięcy temu. W zamian za miejsce w Sejmie, Wojciechowski miał wystartować i odebrać głosy kandydatowi PiS. Wojciechowski i Palikot zaprzeczają.
Rozmowa z Januszem Palikotem
• Dlaczego właśnie teraz opuszcza pan Platformę?
– Chcę skończyć z wątpliwościami czy jestem w PO czy nie. Z tą partią rozstaję się na zawsze. Nie wyobrażam sobie żebym kiedykolwiek wrócił do Platformy Obywatelskiej. Platforma jest zbyt konserwatywna żebym mógł w niej funkcjonować z moimi przekonaniami. Zapewniam z całą mocą, że mój ruch nie jest dogadany z PO. To moja osobista decyzja.
•Czego nauczył się pan przez pięć lat spędzonych w PO?
– Bardzo dużo rzeczy. Nauczyłem się mechanizmów polityki, obcowania z mediami, ciężkiej pracy w terenie. Byłem liderem Platformy w bardzo trudnym regionie (PiS ma na Lubelszczyźnie szczególnie duże poparcie – red) i dzięki temu jestem przygotowany do boju w całym kraju.
•Co będzie pan robił jeśli projekt nowej formacji nie wypali?
– Na pewno wypali. Jestem o tym przekonany. Kiedy za rok odbędą się wybory do Sejmu, Ruch Poparcia Palikota zdobędzie 30 – 50 mandatów. Może więcej, jeśli wcześniej dojdzie do większych zmian na scenie politycznej.
• Nie ma pan planu "B” na wypadek przegranej RPP?
– Nie zastanawiałem się nad takim wariantem. Nie mam przygotowanego miękkiego lądowania. Przez cztery lata nie pobierałem poselskiej pensji. Ostatecznie Ruch może działać jako organizacja społeczna.