Ruch Poparcia Palikota i Polska Jest Najważniejsza ruszają na łowy w naszym regionie. Łatwo im nie będzie.
Poseł od Piłsudskiego
W lubelskim okręgu wyborczym siłę PJN buduje Zbigniew Wojciechowski. To barwny, dobrze znany w Lublinie, działacz prawicowo-konserwatywny, miłośnik Kresów i marszałka Piłsudskiego. Wsławił się fortelem, dzięki, któremu na placu Litewskim stoi pomnik Piłsudskiego. Był wówczas wiceprezydentem miasta. Kiedy konserwator zabytków nie zgodziła się na lokalizację monumentu, Wojciechowski postawił go "tymczasowo” na folii.
W ostatnich wyborach startował na prezydenta Lublina, a po wygranej Krzysztofa Żuka (PO) został jego zastępcą. Na krótko. Janusz Palikot zrezygnował z poselskiego mandatu i miejsce w Sejmie przypadło Wojciechowskiemu.
– Łączymy tradycję z nowoczesnością. Na spotkania sympatyków przychodzi wielu młodych ludzi, jestem zbudowany jak widzę 25–40-latków, studentów, absolwentów, doktorantów. Ludzi, którzy nie widzą dla siebie miejsca w PO i PiS, którzy chcą nowoczesnej, gospodarczo rozwiniętej Polski, opartej ideowo na tradycyjnych wartościach – cieszy się Wojciechowski.
Kogo skusi PJN
Wojciechowski szuka koordynatorów, którzy przygotują struktury PJN w gminach i powiatach. Wśród współpracowników wymienia ludzi znanych z jego sztabem wyborczym: Adama Cichockiego (były wojewoda), Mieczysława Szczygła (były szef lubelskiej "Solidarności”), Dariusza Wójcika (były poseł i działacz KPN), Andrzeja Ciołko (były szef Lubelskiej Izby Lekarskiej).
– Wojciechowski nie przyciągnie żadnego naszego radnego czy tym bardziej posła. Bo i czym? Nie ma do zaoferowania ani posad, ani dobrych miejsc na listach wyborczych – mówi szczerze jeden z czołowych działaczy lubelskiego PiS. Polityczni konkurenci kalkulują, że w najlepszym przypadku PJN będzie miał w naszym województwie dwóch posłów i zostaną nimi liderzy: Wojciechowski i Tomasz Dudziński (poseł i były lider PiS w chełmskim okręgu wyborczym).
Serce partii
Za Wojciechowski przemawiają niezłe wyniki w kolejnych wyborach na prezydenta Lublina: 15 319 głosów w 2010 r. i 20 966 głosów w 2006 r.
Jeden idzie do Sejmu, drugi rezygnuje
Wojciechowski obiecuje ciężką pracę, zdecydowane działania i dwucyfrowy wynik w jesiennych wyborach do Sejmu. – Chcemy mieć przynajmniej dwóch posłów z naszego okręgu – stwierdza. Na razie lubelski PJN szuka siedziby. Wojciechowski – jak sam przyznaje – jako poseł będzie miał więcej czasu na budowę partii.
– Zbyszek wahał się, co wybrać: zostać w Ratuszu czy iść do Sejmu? Wybrał to drugie, bo poza zaspokojeniem politycznych ambicji, musi pilnować w Warszawie swojej pozycji. Zawsze może pojawić się poseł PO lub PiS chętny, żeby go zastąpić – mówi człowiek nieźle zorientowany w kulisach lubelskiej prawicy.
Z Sejmu rezygnuje natomiast Palikot. Mandat poselski wystawił na charytatywną aukcję Owsiaka. Chce wrócić do gmachu przy Wiejskiej, ale po zdobyciu go szturmem w jesiennych wyborach parlamentarnych. Już rozpoczął kampanię. Z czerwonym zegarkiem na ręku i z pomarańczowymi skrzydłami pojawił się na setkach billboardów rozstawionych w całym kraju. Z hasłem "Gospodarka jest najważniejsza”.
Student szefem
– Z naszego województwa wpłynęło 300 deklaracji o przystąpieniu do ruchu – wylicza Kabaciński i dodaje, że oddziały RPP powstają w Chełmie, Puławach, Zamościu... chętni do działania są również w mniejszych miastach np. Kraśniku.
– Przed spotkaniem w Zamościu wszyscy straszyli nas, że przyjdzie 30 osób, tymczasem pojawiło się 150 – stwierdza Kabaciński.
Być może jest zainteresowanie propozycją Palikota, ale na razie akcje lubelskiego RPP nie są, oględnie mówiąc, spektakularne. Wiec przed archikatedrą w Lublinie zgromadził kilka osób. "Palikotowcy” zapowiadali ostre działania w obronie szybkiej budowy ekspresówki S-17 do Warszawy, ale na pogróżkach się skończyło.
Okrutne sondaże
Liderzy PJN i RPP wierzą w sukces, choć badania opinii publicznej są dla nich bezlitosne. Według CBOS, ugrupowania Palikota może liczyć na 1 proc., a Kluzik-Rostkowska na 3 proc. poparcia (badania ze stycznia tego roku). To o wiele za mało, żeby dostać się do Sejmu, ale zdobycie 3 proc. już gwarantuje dofinansowanie partii z kasy państwa.
Tymczasem, Palikot zapewnia: popiera nas 16 proc. wyborców. – Mierzymy to technikami, które mierzą emocje. Na Palikota nie wypadało i nie wypada głosować, ale w sensie emocjonalnym to poparcie wynosi 16 procent. Dlaczego nie wypada? Bo zadarłem z Kościołem, Tuskiem, odszedłem z partii władzy, krytykowałem Lecha Kaczyńskiego. Jest wiele powodów, dla których przyznać się publicznie, że się mnie popiera, nie jest łatwo – stwierdził kilka dni temu Janusz Palikot w TVN24.
Dotrzeć do ludzi
Może pan traci czas, energię i pieniądze zajmując się RPP? – pytam Kabacińskiego.
– Gdybym tak myślał, to byśmy nie rozmawiali – stwierdza szef lubelskich "palikotowców”. I dodaje: – Ja bym za bardzo nie wierzył w sondaże. Mamy dobry przykład z PSL. Sondaże zaniżyły ich wynik w wyborach samorządowych o 10 proc. Gdyby tak było w naszym przypadku, to byśmy zdobyli 11 proc. Stawiamy na kontakt z ludźmi, w przeciwieństwie do PJN, które opiera się na posłach występujących w telewizji. Chcemy dotrzeć do ludzi, którzy dotychczas nie głosowali, bo nie mieli odpowiadających im kandydatów.
– Janusz codziennie jeździ. Niedawno był w Przemyślu i Krośnie, tam przyszło na spotkanie 400 osób, a sto jednego dnia złożyło deklaracje przystąpienia do Ruchu – zapala się Kabaciński. – A te tereny to przecież bastion PiS!.