Jestem w sypialniach wielu kobiet. Czasem w dwóch sypialniach jednej kobiety - mówi Janusz Wiśniewski, chemik i autor największego bestselleru ostatnich lat -"Samotności w sieci”
- Pamiętam jak po jej wydaniu przyjechałem do Polski. To niesamowite uczucie iść ulicą i zobaczyć swoją książkę na sklepowej wystawie...- wspomina Janusz Wiśniewski. - "Tato, dowaliłeś samemu Harry'emu Potterowi” - usłyszałem od mojej córki w Empiku.
Powody do radości miał także wydawca powieści. Niezależne wydawnictwo "Czarne” właśnie na tej książce zarobiło najwięcej. Mimo że zyskami dzieliło się z Prószyńskim i S-ką.
- Któregoś dnia to przyszło, czytałem całą noc i zacząłem płakać. Zanim poszedłem spać na teczce napisałem flamastrem "Kurwa, zajebiste, wydamy to! Love story, tylko jeszcze lepsze!”. Poczułem, że to będzie szlagier - opowiadał w wywiadzie dla październikowego Playboya Andrzej Stasiuk, właściciel "Czarnego”.
Chemik z Frankfurtu pisze romans
- Pisałem ją do szuflady... Tak jak mała dziewczynka, która pisze pamiętnik z nadzieją, że ktoś go znajdzie i przeczyta - wspomina autor.
Najpierw usłyszeli o niej czytelnicy "Playboya”. Tam pojawił się fragment "Samotności”. Po sąsiedzku z rozebraną Shazzą.
- Podpisałem się pseudonimem, ale koledzy i tak się zorientowali. Najbardziej zazdrościli mi tej Shazzy - śmieje się Wiśniewski.
Wydawnictwa jednak nie ustawiły się w kolejce.
- Najpierw było bindowanie, adresowanie kopert, wysyłanie. Potem wielomiesięczne czekanie i ogromna flustracja. Myślałem, że to koniec mojej przygody z literaturą. Każdy, kto chce wydać książkę, musi się przygotować na poniżenia - wspomina autor.
Obok wielu pochlebnych recenzji pojawiły się też głosy krytyki.
- Małgorzata Domagalik zarzuciła mi nierealność tej historii. Podobno żadna normalna kobieta nie zrezygnowałaby z miłości swojego życia dla męża, który ją zgwałcił. To nie pasowało do feministycznego sposobu myślenia. Próbowałem jej wytłumaczyć, że ja też jestem feministką. Tylko nie chodzę do ginekologa... - opowiada Wiśniewski.
Domagalik dała się w końcu przekonać. Wspólnie piszą kolejną powieść. "188 dni i nocy”. Powstaje za pośrednictwem Internetu. Codziennie każde z nich pisze jeden e-mail. Drukiem ukaże się w połowie przyszłego roku.
Byłem u ginekologa
• Jak daleko można się posunąć podczas "zbierania materiału”?
- Kiedyś poszedłem we Frankfurcie do ginekologa. Spędziłem tam dwie godziny. Rozmawialiśmy i piliśmy whisky z jednorazowych plastikowych kubeczków, do których kobiety oddają mocz. Ten lekarz pozwolił mi też siąść na fotel. Potem napisałem opowiadanie "Menopauza”. Ukazało się w zbiorze "Zespoły napięć”- najbliższej mi książce.
Samotność nie tylko w sieci
- O tym, że znam kobiety, dowiedziałem się z mediów. Wcześniej wydawało mi się, że wszyscy mężczyźni tak je postrzegają - mówi autor. - Lubię słuchać kobiet. A jeszcze bardziej myśleć o tym, co powiedziały. Nie interesuje mnie jaki mają kolor bielizny, ale co mają w głowie. Mądrość jest sexy. Najbardziej erogenny obszar znajduje się w obszarze między uszami.
Na okładce debiutanckiej powieści podał swój adres e-mail (janusz@wisniewski.net). Dziś w jego skrzynce znajduje się ponad 16 tysięcy wiadomości. Przeczytał wszystkie, na 10 procent z nich odpowiedział.
- Czasem włosy mi stają na głowie, jak je czytam. Jestem w sypialniach wielu kobiet. Czasem w dwóch sypialniach jednej kobiety...- mówi.
Piszą o swoim życiu, pytają o radę: mąż, czy kochanek? Na takie maile nie reaguje. - Nie mam prawa - mówi. - Ludzie myślą, że jeśli profesor nauk ścisłych napisał książkę o miłości to musi być mądrym człowiekiem. Że poznał tajemnicę... A ja jej wcale nie poznałem.