Obolała, ale szczęśliwa: Sylwia Dziwniel od wtorku jest już z ukochanym synkiem Dominikiem. Może też bez problemu widywać córkę Dianę. Rodzina nareszcie może się sobą w pełni nacieszyć.
W tym czasie Dominik miał przeszczep w lubelskiej klinice. Zamiast mamy, towarzyszyła mu babcia. Chłopczyk ogromnie tęsknił za mamą.
– Pierwszy raz usłyszeliśmy się przez telefon prawie po miesiącu, gdy już wybudzono mnie ze śpiączki i odłączono od respiratora – mówi Sylwia. – To było niezapomniane przeżycie. Wcześniej zaczęliśmy do siebie pisać SMS-y.
Leżącej na OIOM-ie mamy nie mogła też odwiedzać Diana. Dopiero gdy Sylwia została przeniesiona na chirurgię, córkę widywała już prawie codziennie.
Dzięki ludziom, którzy bezinteresownie włączyli się w pomoc rodzinie, Sylwia i Dominik mieli gdzie wrócić po wyjściu ze szpitala. Żadne nie mogłoby bowiem mieszkać w dotychczasowych domu – 12-metrowej klitce bez wygód i kanalizacji. Znalazł się, na szczęście, sponsor, który postawi rodzinie nowy dom.
Na ten czas Dziwnielowie zamieszkali w wynajętym im bezinteresownie mieszkaniu w białostockim bloku. – Na razie możemy tu mieszkać pół roku, jak będzie trzeba dłużej, też nie powinno być problemu – mówi Sylwia. – Jak tylko będzie lepsza pogoda, ruszy rozbudowa. Jest sporo ludzi do pomocy, powinno pójść szybko.
Najważniejsze, że i mama, i synek czują się coraz lepiej. Szpik u Dominika dobrze się przyjął, ale chłopiec na razie musi na siebie bardzo uważać. Może jednak bez problemu bawić się zabawkami, których sporo dostał od różnych osób.
Sylwię czeka jeszcze długa rehabilitacja. Kobieta doznała wielonarządowych urazów, miała liczne złamania. Nadal ma w gipsie rękę i nogę, nosi kołnierz ortopedyczny i gorset. – Ale najważniejsze, że już jesteśmy razem, w domu – mówi Sylwia.