Dawno temu, za murami
i za grubą kreską
żył Czerwony, co wszystkimi
rządził, trząsł i mieszał.
I komu to przeszkadzało,
jeśli nie hołocie,
co dorobek PRL-u
chętnie topi w błocie?
Która jątrzy i podjudza,
waśnie, kłótnie wszczyna,
od czci wiary i szacunku
odsuwa Lenina.
* * *
A może byśmy tak, najmilszy,
wpadli na kongres SLD,
gdzie miodem, lukrem nas uraczą
i kit nam wcisną: Nie jest źle!
Zobacz – przemawia Przewodniczący;
Wszyscy myśleli, że już się skończył,
wielu krzyczało: Przepadnij! Znikaj!
Jest na nich sposób – samokrytyka.
Samokrytyka – gest bardzo śliczny.
Składa ją każdy trup polityczny,
wiedząc, że tylko takim sposobem
litość słuchaczy wzbudzi nad grobem.
Samokrytyka jest niczym spowiedź –
gdy wszyscy widzą, to sam im powiedz:
Sknociłem, przez co cierpię katusze;
stołek mi przyrósł, wciąż rządzić muszę.