Była jedną z aktywniejszych uczestniczek lubelskich Strajków Kobiet, otwarcie mówi o konieczności edukacji seksualnej młodzieży, wspiera społeczność LGBT i pracuje z dziećmi na lubelskim Kośminku i Bronowicach. Teraz będzie też doradzać w sprawach młodzieży prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Rozmowa z Aleksandrą Borzęcką.
• Minął rok odkąd Trybunał Konstytucyjny swoim wyrokiem zaostrzył prawo aborcyjne. Po tym jak do tego doszło, pamiętam panią z pierwszych rzędów Strajków Kobiet w Lublinie. Protesty były liczne, ale ta energia z czasem się wypaliła. Można odnieść wrażenie, że strajkujące kobiety przegrały.
– Nasze społeczeństwo, nawet lokalnie, bardzo dobrze się zmobilizowało. W życiu bym się chyba takiej ilości osób protestujących nie spodziewała. Teraz energia już trochę wygasła, nawet widzę to po sobie. Oczywiście: jestem gotowa, żeby znowu działać i walczyć o swoje prawa. Bo to jednak pokazało, że jako naród, społeczeństwo, obywatele i obywatelki potrafimy się zmotywować, potrafimy współpracować i iść po wspólne cele. Warto było, mimo wszystko. Ja bardzo dużo się dzięki temu nauczyłam, też chyba sama się wzmocniłam i uwierzyłam w siebie.
• Minął też rok odkąd ministrem edukacji jest Przemysław Czarnek. On sam podsumowując swoją pracę ocenił ją bardzo wysoko.
– Tak, że wszystko jest dobrze.
• Według pani wszystko jest dobrze z polską edukacją?
– Nic nie jest dobrze. Jestem bardzo negatywnie nastawiona do tego, co się dzieje w naszej edukacji. Sama niedawno skończyłam szkołę średnią. Chodziłam do technikum i dla mnie ta szkoła była męczarnią. Uważam, że Przemysław Czarnek nie miał żadnego sukcesu i mam nadzieję, że już długo tym ministrem nie będzie. W polskiej szkole nie ma przestrzeni dla uczniów do samorealizowania się, do wyrażania siebie. Wszystko jest zamknięte między te moduły 45 minut lekcji, kilka minut przerwy i tak w kółko. Poza tym uważam, że edukacja szkolna nie powinna być w tak dużej mierze przenoszona do domu. Większości rzeczy powinniśmy się uczyć na lekcji i więcej z niej wynosić.
• Co czuła pani odbierając od prezydenta Andrzej Dudy nominację do Rady ds. Młodzieży przy Narodowej Radzie Rozwoju? W mediach społecznościowych spotkała panią z tego powodu krytyka ze strony niektórych osób.
– Byłam w szoku jak zadzwonili do mnie z Pałacu Prezydenckiego. Z drugiej strony ucieszyłam się i uznałam, że byłoby głupotą, żeby tego nie przyjąć. Zdziwiło mnie to, bo jednak osoby, które mnie znają lepiej lub gorzej wiedzą, że działam w ruchach kobiet, wspieram społeczność LGBT. Ale w radzie jest bardzo dużo osób z różnych środowisk: są studenci, są osoby reprezentujące obszary wiejskie, organizacje wspierające zdrowie psychiczne. Ja reprezentuję Młodzieżową Radę Miasta Lublin, pewnie też chyba zaproszono mnie z racji tego, że Lublin będzie Europejską Stolicą Młodzieży. Po rozmowie z moimi rówieśnikami i młodzieżowymi radnymi sporządziłam wstępną listę tematów, którymi chciałabym się zajmować.
• Co to za tematy?
– Dla mnie ważne jest włączanie młodzieży i dzieci do współdecydowania. Sama prowadzę fundację, która wspiera dzieciaki, pochodzące z wykluczonych obszarów naszego miasta. Ważne jest, żeby dawać im przestrzeń: w nauce, w poszukiwaniu siebie no i przede wszystkim dawaniu możliwości. Żeby nie czuły się gorsze. Bardzo mocno skupiłam się też na edukacji seksualnej i psychologicznej. Pracując ze środowiskami dzieci i młodzieży, widzimy zjawisko wczesnych ciąż. Sztuką nie jest później zmuszać te dziewczyny do rodzenia, tylko uświadamiać je wcześniej, żeby tych wczesnych ciąż nie było.
• Jak pani podejmuje takie tematy, to musi bardzo uważać, bo edukacja seksualna przez obecne władze jest bardzo niemile widziana.
– Andrzej Duda powiedział, że nie ma tematów tabu, więc chyba możemy rozmawiać o wszystkim.
• Wierzy pani, że te postulaty mają jakąkolwiek szansę realizacji w obecnej sytuacji? Czy po prostu chce je pani wypowiedzieć i nie liczy na to, że cokolwiek będzie zrealizowane?
– Ja bardzo nie chcę być w kolejnej organizacji, w której się tylko ciągle coś mówi, planuje, a nic się z tym nie dzieje. Mam nadzieję, że ta rada przy prezydencie ze względu na swoje umocowanie, będzie miała moc sprawczą i to faktycznie będzie realizowane.
• Działa pani w fundacji Strefa Dorastania. Widziałem relację z organizowanego przez was festynu na Kośminku i panią tańczącą w kółeczku z dzieciakami.
– Pracuję przede wszystkim właśnie na Bronowicach Starych i Kośminku. Przede wszystkim dzieciaki traktujemy po partnersku, jak naszych rówieśników. Na Festiwalu Mieszkańców Kominka zorganizowaliśmy wieczorem taką mini potańcówkę.
• Dlaczego pani to robi?
– Kocham pracę z dziećmi i młodzieżą. To jest coś, co mnie napędza. Bardzo mi zależy, żeby młodzież na tym poziomie dorastania miała jakieś dobre wzorce, miała z kim się spotykać i miała swoje miejsce. Ewentualnie żeby mogła z kimś przedyskutować swoje potknięcia. Jesteśmy na etapie poszukiwania lokalu od pół roku, więc spotykamy się tak bardzo środowiskowo. Dużo chodzimy po dzielnicy, poznajemy mieszkańców. Teraz zaczęliśmy pomagać dzieciom w lekcjach w ich domach. Zdecydowaliśmy się na Kośminek, bo zauważyliśmy, że tam się nic nie dzieje. Stare kamienice, bardzo mało placów zabaw. Poza domem kultury, który działa w części nowszej, to na części starszej nie było nic, więc jesteśmy tam monopolistami. Rodziny z którymi się spotykamy, są dość specyficzne, z różnymi problemami. Często to rodziny, gdzie pięć osób mieszka w jednym pokoju. I gdzie tu się uczyć matematyki? Gdzie przygotowywać się do szkoły?
• Jakbyście mieli własny lokal, to dzieci mogłyby do was przychodzić.
– Tak. Byłby otwarty przez cały tydzień. Mamy też bardzo dużo wolontariuszy, którzy się angażują, bo spodobała im się działalność naszej fundacji.
• Działa pani również w Stowarzyszeniu Na Rzecz Rozwoju Lubelskiej Młodzieży.
– Zostało stworzone po to, żeby pokazać młodym, że można inaczej, że można działać, rozwijać się i zwiększać swoje kompetencje. Bardzo chcemy wejść do szkół na Lubelszczyźnie i prowadzić szkolenia od młodych dla młodych. Chcemy stworzyć lubelską Akademię Młodych Liderów, która będzie zachęcać, żeby realizować swoje projekty społeczne. Nie mówimy, że młodzi ludzie muszą być wielkimi działaczami, chodzić na wolontariat raz w tygodniu. Tylko, żeby zrobili jedną akcję społeczną i zobaczyli w czym się dobrze czują i odkryli te swoje mocne strony. Uważamy, że takie działanie i dowiadywanie się o sobie przez doświadczenie, może wiele wnieść np. o wyborze szkoły albo studiów.
• Ostatnio zapraszała pani na warsztaty z ciałopozytywności. O co w nich chodziło?
– O dostrzeganie w sobie pozytywów. Żeby nie patrzeć tylko na jeden główny kanon piękna, że trzeba nosić rozmiar S, mieć wszystko idealne. Tylko dostrzegać to, co dla nas nie jest zawsze piękne, jako coś, co jest w porządku i normalne.
• Po co powstał ranking szkół LGBT?
– Współpracowałam z rankingiem tutaj na Lubelszczyźnie. Stworzyliśmy listę przyjaznych szkół, żeby aby pokazać społeczności LGBT, która wybiera szkoły ponadpodstawowe, gdzie będą się dobrze czuli, gdzie będą akceptowani, gdzie nauczyciele nie są tak negatywnie nastawieni i gdzie nie muszą ukrywać swojej tożsamości.
• Wydaje mi się, że dla młodej osoby, która chciałaby coś ciekawego robić poza rutyną szkolną, wolontariat jest dobrym kierunkiem.
– Ja właśnie zaczęłam od wolontariatu. Byłam w 1 klasie gimnazjum kiedy poszłam na wolontariat do hospicjum Małego Księcia.
• Czyli nie była pani jeszcze nawet osobą pełnoletnią.
– Nie byłam, ale zaangażowałem się tam w prace biurowe. Jeździłam raz w tygodniu do biura, wysłałam różne rzeczy, dzwoniłem po firmach. No i myślę, że to było takim motorem, którym mnie zmotywował do tego, żeby pójść dalej. Później była Młodzieżowa Rada Miasta Lublin i już się to jakoś potoczyło.
• Jakie ma pani plany na przyszłość?
– Nadal bardzo chciałabym pracować z dziećmi i młodzieżą. Studiuję pedagogikę na pierwszym roku. Wybrałam studia zaoczne, żeby mieć dużo czasu na inne działania. Ten papier ze studiów nie jest dla mnie najważniejszy. Poza tym pracodawcy, u których już teraz pracuję, nawet patrzą na mnie tak bardziej przychylnie, bo widzą, że robię coś więcej.