Kiedy miliony Polaków oglądają z zapartym tchem kolejny odcinek "M jak miłość” lub taneczne popisy gwiazd, są ludzie dla których to nic nie znaczy.
to dla nich bezcenne.
Łukasz Siedlanowski ma 10 lat i już stracił głowę dla szachów. - Właśnie gram w Internecie, ale mogę rozmawiać. - w co gra? - Zwykłe gry komputerowe to strata czasu. Co innego szachy.
Łukasz uczy się w Szkole Podstawowej nr 4 w Lublinie. Kiedyś wracał ze szkoły, siadał do książek i zeszytów, a dopiero potem ustawiał figury na szachownicy. Teraz jest inaczej. - Rodzice już się do tego przyzwyczaili - stwierdza. Codziennie gra przynajmniej godzinę, czasem trzy. W soboty i niedziele ma turnieje. Stara się też czytać jak najwięcej gazet szachowych, ćwiczy debiuty, analizuje partie. - Piłka nożna? Nudzi mnie. W lecie można trochę pograć, żeby nie siedzieć cały czas w domu. To wszystko.
Lizak za zwycięstwo
- Jak wygrywaliśmy, to dostawaliśmy lizaka. Szachy mi się spodobały, nie były trudne. Mój kolega poznał trenera ze Startu i teraz razem chodzimy na zajęcia - opowiada Łukasz. Ma powody do dumy. Choćby w grudniu ubiegłego roku był najlepszym zawodnikiem w kategorii do 10 lat w finale Grand Prix Lubelszczyzny.
- Często dla dzieci nagroda za cztery złote jest cenniejsza niż rower od rodziców - dodaje Zbigniew Pyda trener ze Startu Lublin i prezes Lubelskiego Związku Szachowego. Dwa razy w tygodniu prowadzi zajęcia w Starcie. Przychodzi kilkanaście osób, choć do klubu zapisanych jest ponad 60. Na większości turniejów może wystartować każdy, na najlepszych czekają medale, puchary i nagrody. Pewnie dlatego wtedy nie brakuje uczestników. Choć Pyda myślami wraca do początku lat 80. - Nie było wtedy tak dużo telewizji, a do nas przychodziło po 40-50 osób. Codziennie od 16 do 22 był ruch.
Kurnik wysiada
Na niezły pomysł wpadli szachiści i kuratoria oświaty w województwach podkarpackim, małopolskim i lubuskim: dzięki pieniądzom unijnym w szkołach wprowadzono zajęcia szachowe. U nas reguł starożytnej gry uczy zaledwie kilka szkół.
Szachy jak narkotyk
- Pomagam mu w przygotowaniu partii, szukam recept na innych zawodników, analizuję różne warianty partii. Jak są zawody, to pracuję całą dobę z 2-3 godzinami na sen. Bo szachy trzymają jak narkotyk - przyznaje Gricak. Z wykształcenia jest szachistą po ukraińskim AWF, pochodzi ze Lwowa, a jego babcia była Polką.
Ukrainiec gra w Drakonie od 1997 roku. Klub walczy teraz w pierwszej lidze. Drakon podtrzymuje mistrzowskie tradycje lubelskich szachów, które rozpoczęły się w 1955 roku od Józefa Gromka, mistrza Polski.
Jak pograć to przy Piłsudskim
Lubelski Związek Szachowy od początku lat 90. nie ma stałej siedziby. Biblioteka szachowa i pamiątki leżą w magazynie na zamku.
- Rozmawialiśmy już z prezydentem i wojewodą. Mamy starać się o miejsce w wyremontowanym Centrum Kultury w Lublinie - mówi Praszak.
- Chodzi o stałe miejsce, w którym zawsze będzie wiadomo, że można przyjść i pograć w szachy - dodaje Pyda.
Choć gra na placu Litewskim ma swój walor. Stoi na nim konny pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego, który był nie tylko wybitnym mężem stanu, ale i szachistą. Zdaniem Michała Praszaka: Zapalonym szachistą, według współczesnej terminologii grał z siłą kandydata na mistrza - opowiada.