W ciągu dwóch ostatnich lat zmieniło się życie niemal wszystkich Ukraińców. Zmieniła się także sama Ukraina. Ale to wciąż normalne państwo, w którym żyją normalni ludzie. Jadąc tam, nie trzeba obawiać się o swoje życie, ani zabierać hełmu czy karabinu jak na wojnę
Hrebenne. Przejście graniczne. Tradycyjnie do paszportu wkładamy drobne dolary dla ukraińskich celników. Tak dla świętego spokoju. Po chwili dostajemy dokumenty z pieniędzmi w środku. Nie wzięli. Już drugi raz z rzędu. Kiedyś taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Ale Ukraina się jednak zmienia.
Ekonomia
- Nie wiem, czy całkowite wyplewienie korupcji kiedykolwiek będzie możliwe. Jesteśmy nią przesiąknięci do szpiku kości. Celnicy rzeczywiście biorą coraz rzadziej, nie wymuszają już łapówek, jak niegdyś, ale nie dlatego, że ci ludzie się zmienili. To tak nie działa. Chodzi tylko i wyłącznie o częste kontrole. Rządowi zależy na tym, żeby obcokrajowcy wjeżdżający do naszego kraju czuli się bezpiecznie. Chcą przyciągnąć turystów i dlatego to wszystko. Ale łapówkarstwo w dalszym ciągu jest u nas nagminne. Szary obywatel musi płacić u lekarza, na policji i na poczcie - przekonuje Anna, kelnerka w jednym z kijowskich lokali.
Kryzys wpłynął także na sytuację finansową Ukraińców. Wartość hrywny drastycznie spadła, wzrosły ceny, ale pensje już niekoniecznie.
- Kto może, ucieka za granicę. Te rodziny, które mają kogoś, kto zarabia w Polsce czy jeszcze lepiej w Niemczech, mają względną stabilizację. Pozostałym bez kombinowania na boku ciężko związać koniec z końcem. Mnie ratują napiwki od bogatszych klientów. Z gołej pensji nie byłabym w stanie nawet opłacić czynszu za mieszkanie - wyjaśnia Anna.
Emigracja
Dlatego tak wielu Ukraińców emigruje za chlebem na Zachód. Wielu z nich znalazło swoje miejsce w Polsce, część na stałe osiadła w naszym regionie, głównie w Lublinie. Tu otwierają się przed nimi nowe możliwości.
- Uważam, że przez ostatnie dwa lata moje życie zmieniło się na lepsze, zyskałem więcej perspektyw. Przed taką szansą staje każdy młody Ukrainiec. Trzeba po prostu chcieć - przekonuje Witalij, który pracuje jako grafik.
- Odkąd przeprowadziłem się do Polski, zmieniło się wszystko. Moje życie, ja sam, mój światopogląd. Oczywiście wszystko na lepsze. Poznaję nowych ludzi, samego siebie, odnajduję pasje. Kiedy wracam do domu, dużo ludzi mnie nie poznaje. A ja mogę pomagać swojej rodzinie. Dzięki temu, że pracuję w Polsce, moim bliskim na Ukrainie żyje się lepiej - dodaje jego kolega z pracy Ivan.
Przemysł i usługi
Kryzys na Ukrainie miał wpływ także na zachamowanie rozwoju przemysłu i runku usług. Ucierpieli wszyscy, nawet giganci, tacy jak Ukrainian International Airlanes.
- W 2014 roku zostaliśmy zmuszeni do zaprzestania lotów do Krymu i Donbasu. Od sierpnia 2014 roku nasze samoloty nie mogą przelatywać nad terytorium rosyjskiej republiki, co powoduje konieczność zurzycia większych ilości paliwa, a także wydłużenia czasu lotów - mówi Eugenia Satska z biura prasowego linii.
- Aby przetrwać kryzys, musięliśmy wdrożyć kompleksowy pakiet środków awaryjnych. Obniżyliśmy zatrudnienie o 10-12 procent, zoptymalizowaliśmy flotę i wprowadziliśmy płatne posiłki na pokładzie. Przy tym wszystkich wypracowaliśmy znakomitą wydajność na poziomie 80-procent. W 2015 roku uruchomiiśmy sześć nowych kierunków, w tym bezpośrednie loty do Pekinu - dodaje.
UIA ma także powody do dumy w zakresie ochrony lotnictwa cywilnego.
- W styczniu pomyślnie prześliśmy ocenę środków bezpieczeństwa i otrzymaliśmy Canadian Foreign Air Operator Certificate (FAOC) umożliwiający wykonywanie regularnych przewozów pasażerskich z Ukrainy do Kanady. W 2016 zamierzamy zwiększyć ruch pasażerski o prawie 17% i przewieźć blisko 5,5 mln pasażerów. Chcemy też rozbudować flotę o sześć samolotów Boeing 737 - zdradza Satska.
Polityka
Największym problemem Ukraińców są poglądy polityczne. Myli się ten, kto uważa, że wszyscy są zjednoczeni w nienawiści do Rosjan. Takie nastroje rzeczywiście dominują na Zachodzie kraju, ale czym dalej na Wschód, tym sympatie są bardziej zróżnicowane. Z jednej strony we Lwowie na każdym kroku można kupić papier toaletowy z podobizną Władimira Putina, z drugiej: w kijowskim parku Chreszczatyj wciąż stoi pomnik przyjaźni ukraińsko-radzieckiej.
- Setki rodzin kłócą się między sobą, bo jedni wspierają Ukrainę, a drudzy Rosję. Mamy wiele rodzin mieszanych i ci ludzie są teraz rozdarci. Szczególnie ciężko jest w regionach, w których cały czas toczą się walki. Na porządku dziennym są sytuacje, gdy jeden z braci za ojcem walczy razem z separatystami, a drugi, słuchając woli matki, stoi bark w bark z Ukraińcami - opowiada Ivan.
Bezpieczeństwo
Być może to przypadek, być może mieliśmy po prostu szczęście, ale nikt z nas, ani z naszych przyjaciół, którzy w ciągu ostatniego roku przekraczali granicę na Bugu, nie znaleźli się w sytuacji zagrożenia. Nikt z nas nie dotarł jednak do Donbassu ani Ługańska. Zachodnia Ukraina zdaje się żyć swoim własnym życiem, z dala od wojennej zawieruchy, która trwa na wschodnich krańcach kraju. Ludzie odczuwają to kryzys, ale nie czuć, żeby wzrosła przestępczość.
- Byłem we wschodniej Bułgarii, gdzie nie czułem się do końca bezpiecznie. Wciąż pamiętam werbalne ataki ze strony miejscowych wyrostków. We Lwowie nie było tego problemu. Czuliśmy się tu tak samo bezpiecznie, jak w większości innych dużych miast Unii Europejskiej. Jeśli nie bezpieczniej. Ani razu nikt nam nie dokuczał. Przeciwnie. Nawet gdy chwiejnym krokiem wracaliśmy do domu późno w nocy, czy wcześnie rano, jak 1 stycznia i zdarzało nam się spotykać na naszej drodze pijanych Ukraińców, nikt nie sprawiał problemów. Oczywiście, wielu ludzi nie mówi tu zbyt dobrze po angielsku, ale podobnie wygląda sytuacja na południu Europy. Mimo tego Ukraińcy byli zaskakująco pomocni, a niektórzy po prostu wyjątkowo przyjaźni - zapewnia Timothy. Niemiec, który razem ze swoim przyjacielem przywitał Nowy Rok we Lwowie, gdzie udali się autostopem.
- Podróżowanie stopem po Ukrainie nie różni się za bardzo od podróżowania po innych częściach Europy. Oczywiście, mieliśmy tu sporo przygód, ale wyłącznie pozytywnych - zapewnia.
Bandera
Ukraińcy w większości są przyjaźnie nastawieni, ale wciąż żywy jest tu nacjonalistyczny duch. Nie brakuje głosów, gloryfikujących Stiepana Banderę i UPA. Każdy Polak, mający choć cząstkowe pojęcie o historii, będzie czuł się nieswojo, spacerując po ulicach miasta, gdzie na murach mnóstwo jest czerwono-czarnych napisów, wychwalających „bohaterów” odpowiedzialnych za Zbrodnię Wołyńską. A to krajobraz wielu lwowskich blokowisk. Zresztą Gieroje UPA i sam Bandera mają tu nawet swoje ulice.
- Taki jest Lwów. W centralnej Ukrainie nie ma tak wielu nacjonalistów, choć ze względu na sytuację w kraju i wojnę z Rosją grono zwolenników Bandery jest coraz liczniejsze. Według mnie to niepokojące zjawisko - twierdzi kijowianka Anna.
Ale nie każdy podziela jej zdanie.
- Nie wiem, czego od nas chcecie. Wy macie swoich bohaterów, my swoich. Chcecie żebyśmy potępili Banderę? Najpierw sami zróbcie to z Piłsudskim - wtrąca jeden z siedzących niedaleko Ukraińców.
Zabytki
Nie brakuje turystycznych atrakcji. Bogato zdobiona Ławra Peczerska, najgłębsze metro świata czy park Chreszczatyj, to kijowskie „must see”.
We Lwowie nie można obojętnie przejść obok monumentalnej Opery, Starego Miasta, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO czy wielu zabytkowych kościołów. Ale nie wszystkie atrakcje zachowały swój dawny blask. Na Majdanie aż roi się od zdjęć bohaterów, zamordowanych przez snajperów działających na zlecenie poprzedniej władzy. To miejsce, na które po kolejnej rewolucji ciężko patrzeć jak dawniej. Słynne niegdyś kluby nocne już nie działają. Wciąż mnóstwo tu ludzi, ale już się nie bawią, pogrążają się raczej w zadumie.
Z innych powodów na atrakcyjności straciły ośrodki takie, jak lwowski aquapark.
- Byliśmy tu z przyjaciółmi kilka lat temu i w głowach zostało nam mnóstwo wspaniałych wspomnień. Mają tu niesamowite zjeżdżalnie, jakich nie ma chyba w żadnym z polskich parków wodnych. Ostatnio atmosfera tu jednak znacznie się ochłodziła. Nie wiem, czy to z powodu odgórnych ograniczeń w zużyciu energii, czy chodzi o coś innego, ale w środku jest po prostu zimno. Sytuację ratuje strefa saun. Inaczej nie dałoby się wytrzymać tam więcej niż dwie godziny - ocenia Piotr z Lublina, który już kolejny raz świętował przyjście Nowego Roku na Ukrainie.
- To chyba nie chodzi o odgórne ograniczenia. Takie rzeczywiście są, ale dotyczą dużych zakładów produkcyjnych i przemysłowych, a nie usługowych, jak aquapark. To był raczej jakiś czasowy problem w tym konkretnym miejscu - twierdzi Misha, który pracuje jako handlowiec. Zarabia ok. tysiąc złotych miesięcznie. Jak na Ukrainę to bardzo godziwa pensja. Średnie wynagrodzenia na rękę oscyluje wokół 500 zł, ale są i tacy, którzy muszą przeżyć za 300 zł. - Nie wiem, jak to możliwe, skoro 500 zł to u nas koszt wynajęcia mieszkania. Do tego dochodzą jeszcze opłaty. Tak naprawdę idzie na to cała moja pensja. Na szczęście moja dziewczyna też zarabia, mieszkamy razem i dajemy radę. Starcza na normalne życie i czasem zostaje jeszcze coś na podróże.
Wojsko
Właśnie wybierają się do Skandynawii. Zatrzymali się u mnie na nocleg z couchsurfingu (podróżniczy portal, na którym ludzie oferują sobie nawzajem darmowe zakwaterowanie), a jutro lecą do Sztokholmu. Zamierzają zwiedzić Szwecję i Danię. Niewielu Ukraińców może pozwolić sobie na takie podróże. Tak naprawdę oni też jednak nie mogą. Misha powinien być właśnie w wojsku.
– Dziś, jak rozmawiamy, mam wezwanie na komisję wojskową. Ale ja nie mam zamiaru iść na front i ginąć. Jestem z małej wioski pod Łuckiem, mam zameldowanie w Kijowie, mieszkam we Lwowie, a przez większą część roku w związku z moją pracą jestem w podróży. I szukaj wiatru w polu... Nie dam się zaciągnąć w kamasze. Jest wielu ochotników, niech oni służą – mówi chłopak.
Po chwili jednak dodaje:
– Dobrze, że mamy teraz regularną armię. To zwiększa nasze poczucie bezpieczeństwa i w razie zaognienia konfliktu może mieć kluczowe znaczenie.
Turystyka
Jak co roku na Sylwestra do Lwowa przyjechało wielu Polaków.
- Wiadomo, że na Ukrainie dzieją się straszne rzeczy, ale to wszystko ma miejsce setki kilometrów od Lwowa. Tutaj czy nawet w Kijowie jest spokojnie - przekonuje Piotr. - Sama impreza sylwestrowa mnie nie zachwyciła. Nie było fajerwerków, grała tylko jakaś zmęczona orkiestra. Ale nie oszukujmy się, dla nas, Polaków magnesem jest co innego. Przede wszystkim piękne, zadbane dziewczyny. I niskie ceny. Przyjeżdżając tutaj można poczuć się jak Niemiec w Polsce. Na wszystko można sobie pozwolić bez większego oszczędzania - tłumaczy.
Ceny
Na Ukrainie jest tanio. Obiad w przyzwoitej restauracji można zjeść już za dziesięć złotych, a piwo w barze to koszt od dwóch do pięciu złotych. Wrażenie robią szczególnie ceny alkoholu i papierosów. Paczka Marlboro za trzy złote, pół litra taniej wódki za pięć, a markowego Nemiroffa za dziesięć. Dla miłośników wszelkich używek to prawdziwy raj. Ale stateczni ojcowie rodzin z pewnością zachwyceni nie są. Poza chlebem, kaszą czy makaronem ceny większości żywności są wywindowane do bardzo wysokiego, jak na możliwości miejscowych poziomu.
Nabiał kosztuje podobnie, jak nad Wisłą, a mięso i ryby nawet więcej. Dla Ukraińców zarabiających kilkukrotnie mniej niż Polacy to zdecydowanie zbyt dużo.
- Zarobki, ceny i wiele innych rzeczy są tutaj znacznie poniżej europejskiej średniej. Dlatego abstrahując nawet od sytuacji politycznej, ze względów ekonomicznych Ukrainę czeka bardzo długa i kręta droga do Unii Europejskiej. Nie mam jednak wątpliwości, że po wielu reformach ten kraj stanie się kiedyś częścią zjednoczonej Europy - kończyTimothy.