Nałęczów to nie tylko Park Zdrojowy, pijalnia czekolady i pensjonaty. W mieście od niedawna działa również nietypowe pole namiotowe, które przyciąga turystów spragnionych ciszy i natury, bez rezygnowania z hotelowego komfortu. To glamping ze słowiańskim akcentem
Glamping to nowy rodzaj turystyki oznaczający połączenie biwaku z luksusem (glamorous camping). Goście, zamiast do tradycyjnego hotelu, trafiają do namiotu, ale nie takiego, który oferuje jedynie schronienie przed deszczem. To namiot o powierzchni małego mieszkania z pełnym wyposażeniem: kuchnią, łazienką, sypialnią, klimatyzacją, ogrzewaniem i dostępem do sieci wi-fi.
Kontakt z przyrodą
W odróżnieniu od dużych hoteli, namioty tego rodzaju stawiane są najczęściej z dala od miejskiego zgiełku, co sprzyja wypoczynkowi. Na glamping stawia coraz więcej przedsiębiorców. Namioty tego rodzaju znajdziemy m.in. na Mazowszu, w Bieszczadach, ale także na Lubelszczyźnie. Najnowsze z nich w czerwcu pojawiły się w Nałęczowie i bardzo szybko zyskały popularność.
Na pomysł zainwestowania w tego rodzaju turystykę wpadła rodzina Marty i Krzysztofa Wójcików, którzy odziedziczyli sporą działkę na obrzeżach miasta. Postanowili wykorzystać jej potencjał w oryginalny sposób.
– Od dłuższego czasu myśleliśmy o tym, żeby coś z tą działką zrobić. Żeby ta ziemia nie leżała ugorem. Pomysły były różne, jak choćby pole sałaty, czy pieczarkarnia. Po konsultacji z synem i jego narzeczoną, ostatecznie wspólnie uznaliśmy, że warto postawić na turystykę – opowiada Krzysztof Wójcik.
– Ale nie chcieliśmy oferować zwyczajnych pokoi do wynajęcia. To musiało być coś nietypowego, gdzie najważniejszy byłby kontakt z przyrodą, cisza, śpiew ptaków, sielsko-anielski klimat – dodaje pani Marta.
Rodzinie spodobała się idea glampingu. Zaczęli od usunięcia większości starego sadu z działki, by zrobić miejsce na pole namiotowe, a następnie zamówili za granicą kilka dużych, białych, klimatyzowanych namiotów. Na ich zakup, wyposażenie oraz inne elementy glampingowego siedliska posiłkowali się kredytem w wysokości ok. 400 tys. zł. Wszystkie prace zakończyły się miesiąc temu. Pierwsi goście pojawili się 15 czerwca. Od tamtej pory zainteresowanie noclegami w luksusowych namiotach, utrzymuje się na dość wysokim poziomie.
Dziewanna i Jutrzenka
Co ważne, właściciele nałęczowskiego glampingu, starają się czerpać z bogatej kultury i tradycji słowiańskiej oraz mitologii naszych przodków. Dowodem są choćby nazwy namiotów pochodzące od dawnych bóstw.
– Każdy z nich ma swoją kolorystykę i symbole. Dziewanna to symbol natury, wolności i ziemi, któremu przypisana jest szarość, zieleń i brąz. Weles to czerń, czerwień i złoto, a Jutrzenka to fiolet, brąz i turkus – tłumaczy Sara Jakubiak, narzeczona Michała, która pomagała w przygotowaniu dekoracji dla poszczególnych obiektów. W każdym z namiotów już teraz można znaleźć prace lokalnych artystów-plastyków. W przyszłości, jak dodaje Michał, ich słowiański charakter podkreślą rzeźby.
– Chcemy rozwijać to miejsce w kierunku holistycznego stylu życia, powrotu do natury. Nie ograniczamy się przy tym do tego, co słowiańskie. Myślimy o warsztatach jogi i sesjach z tybetańskimi misami – przyznaje Sara.
Już teraz, poza samymi namiotami stojącymi na zielonym wzniesieniu, goście mogą korzystać m.in. z wypożyczalni książek, gier i zabawek, kuchni błotnej dla dzieci, japońskiej balii z wodą, paleniska, czy teleskopu do obserwacji wyjątkowo czarnego w tym miejscu nieba. Od niedawna w ofercie są również śniadania.
Wszystko, czego potrzebowaliśmy
A co to na wszystko sami turyści?
– Bardzo nam się podoba. Jesteśmy tutaj drugi dzień i muszę przyznać, że dzieci są zadowolone. Najbardziej z tej kuchni błotnej i kucyka. Jest spokój, cisza. Wszystko, czego potrzebowaliśmy – mówi Bożena Van Bulck, która przyjechała na glamping z podlubelskich Zemborzyc.
Tymczasem pomysłów na kolejne atrakcje rodzinie Wójcików nie brakuje. Jak mówią, jeśli finanse im na to pozwolą, następnym krokiem będzie labirynt w kukurydzy, pole lawendy i sauna. Niewykluczone, że w przyszłości na miejscu organizowane będą również słowiańskie obrzędy z ogniem, wodą i dawną muzyką. Koszt jednej doby w Stacji Zieleniec zaczynają się od 450 zł od osoby.
Co warto zobaczyć w okolicy
Miłośnikom natury, którzy odwiedzają Nałęczów możemy polecić także inne, nietypowe miejsce. To „Apartamenty w Drzewach”, czyli drewniane domki, które zawieszono kilka metrów nad ziemią, w koronach drzew nad malowniczymi wąwozami. Efekt wzmacniają duże przeszklenia. Obiekty posiadają pełne wyposażenie: łazienki, kąciki jadalniane, sypialnie, a także strefy relaksu. Najnowszy, piąty domek oferuje m.in. taras widokowy i SPA. Koszt, w zależności od dnia tygodnia i domku, od 600 zł za osobę.
Niedaleko Nałęczowa, w gminie Wąwolnica, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi, ciekawy jest Park Labiryntów i Miniatur w Rąblowie. Największy z nich oferuje 4 km błądzenia pomiędzy roślinami, a do wyboru są także labirynty różane, linowe, kamienne, a także owocowe. Jak mówi właściciel obiektu, Ryszard Sobczyk, park cały czas się rozwija. Najnowsze zagadki to labirynt literowy i równowagi. Na miejscu goście znajdą też miniatury lokalnych budowli, namiot tipi, czy galerię drewnianych rzeźb. Bilet normalny to 26 zł, ulgowe po 22 zł. Sprzedaż tylko stacjonarna
Lubelszczyzna na wakacje
To nasz przewodnik dla odwiedzających i spędzających urlop w naszym województwie. Pokazujemy miejsca i zabytki warte odwiedzenia. To nie tylko informacje dla przyjezdnych, ale również dla mieszkańców regionu, którzy będą mogli na nowo poznać znane im miejsca lub odwiedzić te których jeszcze nie widzieli.
Co piątek w okresie wakacji będziemy prezentować bardziej i mniej znane zakątki Lubelszczyzny.
Zapraszamy do współtworzenia tego cyklu.
Przesyłajcie nam Wasze zdjęcia miejsc i zabytków, które Waszym zdaniem są ciekawe i warte pokazania. Najciekawsze będziemy prezentować na łamach Dziennika Wschodniego.
Zdjęcia z podpisem wysyłajcie na adres promocja@dziennikwschodni.pl lub pod postem na naszym Facebook'u.