Jest taki piękny film, który zresztą doczekał się kontynuacji i ten film nazywa się „Avatar”. W tym filmie istoty, zamieszkujące niezwykły świat, na powitanie zwracały się do siebie słowem, którego nam bardzo potrzeba i bardzo nam go brakuje. Zamiast „dzień dobry” patrząc na siebie mówiły: „widzę cię” – rozmowa z psychoterapeutą Jackiem Szastem.
- Czy planując sobie nadchodzący rok, warto oglądać się wstecz? Jak spojrzeć na ten, który dla wielu z nas był trudny i ciężki.
– Pytasz o kwestę podsumowań, rozumiem. Myślę, że w obliczu tego wszystkiego co się dzieje i działo na świecie przez ostatni czas, każdy ma pokusę czy chęć, żeby robić retrospekcje czy jakieś podsumowania. Tym bardziej, że ten miniony czas był rzeczywiście bardzo trudny i dla całego świata i dla Polski. Jesteśmy w tej chwili w takiej sytuacji, że parę kilometrów od nas jest potworny konflikt, który przeraża i powoduje, że trudno jest zachować spokój, trudno jest popatrzeć pogodnie na otaczającą nas rzeczywistość.
- Warto robić retrospekcję?
– Warto, warto spoglądać wstecz, ale istotne jest, aby sobie odpowiedzieć na pytanie: po co? Po co ja to robię? W jakim celu chcę spojrzeć za siebie. To jest bardzo istotne, żeby robiąc to, dać sobie odpowiedź na to pytanie. Ponieważ uważam, że ma to sens tylko wtedy, gdy mam dobre intencje, kiedy moje intencje, żeby robić podsumowanie czy spoglądać wstecz, mają służyć czemuś dobremu.
Mam ochotę z tego co sobie przypomnę i co zobaczę skorzystać w taki sposób, żeby spróbować zamienić to w dobro. Jeżeli moja ochota ma służyć temu, żeby sobie dokopać, żeby się dodatkowo obciążyć, jeżeli jest to masochistyczna chęć wpędzania się w jeszcze większy dół, to nie ma to sensu. Więc ważne jest to, żeby zrobić to z takich pobudek, że to, co zobaczę, czy to z czym się spotkam – spróbuję zamienić na coś dobrego.
- Spróbuję się przyjrzeć, co dobrego z tego mogę zrobić?
– Tak. Często ludzie wykorzystują pamięć do tego, żeby chować urazę, żeby napawać się żądzą zemsty, móc się na kogo gniewać czy mieć do niego pretensje. Wykorzystują pamięć i wspomnienia do tego, żeby zatapiać się w nienawiści i złości. Taka pamięć nie służy niczemu dobremu i do niczego dobrego nie prowadzi.
Taka retrospekcja, takie rozważania nie tworzą dobra na tym świecie.
Nie służą dobru, nie napełniają tego świata czymś dobrym, tylko pogrążają go w czymś trudnym, smutnym, bolesnym, pogłębiają cierpienie. Nie jest to dobry kierunek.
- Nowy Rok za pasem, czy powinniśmy robić sobie postanowienia i zaczynać zmiany od razu, czy lepiej dać sobie trochę czasu w styczniu?
– Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że postanowienia czy różnego rodzaju refleksje nad tym co było i co chciałbym, żeby było, są przywilejem, są możliwością, są szansą, a nie są obowiązkiem. Jeśli podejdziemy do tego jako do obowiązku, do czegoś, do czego jesteśmy zobowiązani, co powinniśmy zrobić, to „guzik” z tego będzie. To będzie tylko kolejna, papierowa konstrukcja, z której nic sensownego nie wyniknie. Bzdura, o którą rozbijemy się za parę dni i nic z tego nie wyniknie.
Ważne jest, żeby zrozumieć, że taka okoliczność jak Nowy Rok daje taką możliwość, a nie obowiązek. Sprzyja temu, żeby skorzystać z tej możliwości w sytuacji, gdy namacalnie możemy doświadczyć, że coś odchodzi, coś się pojawia, coś się kończy, coś się zaczyna. To jest moment, w którym mamy prawo, mamy możliwość wykorzystać Nowy Rok do pewnego podsumowania, głębszego wglądu w swoje życie, w swoją sytuację.
To czas, kiedy mamy szansę na głębszą refleksję, a takich sytuacjach pośpiech jest bardzo złym doradcą.
Pośpiech nie sprzyja refleksji. Pośpiech sprzyja temu, że jesteśmy powierzchowni, że skupiamy się na tym, co na wierzchu, na tym, co widoczne, na jakiejś fasadzie.
Nowy Rok to jest czas, który może być inspiracją do dłużej rozłożonej w czasie refleksji, do jakiegoś procesu, to jest czas, który może rozpocząć proces zmian w naszym życiu, w sposobie funkcjonowania, w sposobie patrzenia na siebie, na rzeczywistość, na otoczenie. Zmian na podstawie przemyśleń, na podstawie retrospekcji, na podstawie doświadczeń.
Jeżeli sięgamy do takiej możliwości, jak właśnie refleksja nad tym, co było, jeżeli sięgamy do czasu noworocznego w taki sposób, że chcemy z tej namacalnej sytuacji skorzystać, żeby coś dobrego dla siebie wziąć, a coś dobrego dać innym – nie może to się odbywać na przymus ani w pośpiechu.
- Kilkukrotnie już mówiliśmy w naszych rozmowach o metaforze, że każdy z nas jest domem o czterech pokojach. Jest pokój ciała, jest pokój umysłu, jest pokój emocji i jest pokój duchowości. I, że do każdego z tych pokoi trzeba od czasu do czasu zaglądać. Może warto na to zwrócić uwagę w Nowym Roku?
– To jest sprawa o wiele bardziej skomplikowana niż przywołana przez ciebie metafora. Dotyka to takiej rzeczy, jak samoświadomość. Świadomość siebie samego. Czym jest ta samoświadomość? Jest refleksją na temat tego, kim jesteśmy, jak żyjemy, jak funkcjonujemy, co o sobie wiemy. W różnych systemach praktyk duchowych, w różnego rodzaju przekazach starają się nauczyciele obrazować to pewnego rodzaju metaforami czy wyobrażeniami.
W tej metaforze pokoi chodzi o jedność psychofizyczną, to to, że jesteśmy złożeni z kilku poziomów, że istnieje poziom psychiki i poziom fizyczny, że człowiek nie działa w oderwaniu, nie jest pokawałkowany, że nasze ciało nie jest oddzielone od naszej psychiki, że te elementy są ze sobą powiązane. To jest kwestia tego, żeby zdać sobie sprawę, że jesteśmy istotą, która ma kilka warstw, kilka poziomów, na których funkcjonuje. Ci, którzy są uważni, ci, którzy się nie boją, ci, którzy poświęcają odrobinę czasu na to, żeby się zagłębić w refleksję i sobie przyjrzeć – doskonale wiedzą, że jesteśmy całością z naszym umysłem, z naszymi emocjami, z naszym ciałem. Najprostszym dowodem na to jest taka sytuacje, że emocje są w stanie niezwykle mocno wpływać na nasze ciało. Wystarczy sobie uświadomić, że takie uczucie jak żal, jest w stanie doprowadzić nasze ciało i naszą fizjologię do niezwykle silnych i intensywnych reakcji, że kiedy płaczemy, naszym ciałem wstrząsają konwulsje, że produkujemy łzy i inne substancje, wydzielane przez oczy z tego ciała.
Każda emocja jest w stanie uruchomić bardzo silne procesy naszego ciała. Po prostu trzeba sobie z tego zdawać sprawę.
- Po co zdawać sobie z tego sprawę?
– Naszym celem, naszym dobrostanem jest sytuacja, w której te wszystkie poziomy są ze sobą w harmonii i ze sobą współpracują. Istotne jest, żeby nasze ciało współpracowało z naszymi emocjami, nasze emocje i ciało z naszym umysłem i tym czymś, co jest sferą transcendentalną, duchową, o której mówią religie. Po to, żeby te poziomy współbrzmiały, były ze sobą w zgodzie, współpracowały a nie walczyły ze sobą, bo wtedy człowiek jest w stanie permanentnej wojny domowej, która do niczego dobrego nie prowadzi, generuje różnego rodzaju problemy, choroby i zaburzenia, konflikty, nerwice.
- Czy wśród noworocznych celów powinno się znaleźć słowo harmonia?
– To za daleko posunięte wymaganie. Istotne jest, żeby stawiać sobie takie cele, które jesteśmy w stanie wykonać, które potrafimy zrealizować. Cele na własną miarę, na miarę swoich możliwości.
Dla jednej osoby, która jest zaawansowana w praktyce pracy nad sobą, w praktyce duchowej, w pracy rozwojowej, słowo harmonia i poszukiwanie jej będzie czymś zrozumiałym i bliskim, będzie stanowiło dobry punkt odniesienia. Natomiast dla wielu osób będzie to coś, co jeszcze przekracza ich możliwości. Dlatego proponowałbym zacząć od czegoś, co jest bardziej podstawowe, dużo bardziej elementarne i możliwe do zrozumienia i do realizowania.
- Zamiast słowa harmonia?
– Słowo uważność. Uważności w każdej aktywności, w każdym zachowaniu. Jest taki piękny film, który zresztą doczekał się kontynuacji i ten film nazywa się „Avatar”. W tym filmie istoty, zamieszkujące niezwykły świat na powitanie zwracały się do siebie słowem, którego nam bardzo potrzeba i bardzo nam go brakuje. Zamiast „dzień dobry” patrząc na siebie mówiły: „widzę cię”. Wielkim osiągnięciem będzie dla każdego z nas, jeżeli zrozumiemy sedno tego powiedzenia, jeżeli potrafimy powiedzieć do drugiego człowieka „widzę cię”i jeśli uda nam się go zobaczyć. „Widzę cię” jest właśnie związane z uważnością. To jest coś, co pozwala dostrzegać innych, dostrzegać świat, dostrzegać jego wymiary.
A jeżeli potrafimy je dostrzegać i widzieć, to jest duża szansa na to, że będzie mieli możliwość powoli je rozumieć. Harmonia to jest dopiero kolejny krok, o który warto zabiegać i którego warto szukać.
Najpierw nauczymy się patrzeć i widzieć. Widzieć innych, widzieć siebie, widzieć otaczający nas świat, widzieć to, co się wokół nas dzieje.
Widzę cię – to jest doskonałe słowo, które przydać się może każdemu. Widzę cię w każdym wymiarze, w każdym aspekcie. Widzę cię – do dziecka, do sąsiada, do męża, do żony, do brata, do matki, do ojca, do siostry. Widzę cię. Powiedzieć widzę cię – z pełną odpowiedzialnością, z pełnym przekonaniem, z poczuciem, że to się dzieje. Widzę jego odmienność, widzę jego skomplikowaną naturę, widzę jego prostotę, widzę jego jego zalety i słabości, widzę to, przed czym stoję. Jeżeli potrafię to robić, jeśli potrafię widzieć, to znaczy, że dopuszczam do siebie i swojej świadomości to, co się wokół mnie dzieje, nie zwalczam na samym początku to, z czym mam do czynienia tylko pozwalam sobie na to, żeby było takie jakie jest i to dostrzegam.
Nie reaguję buntem i protestem, że tak być nie może, tylko zgadzam się na to, żeby to było takie, jakie jest.
Widzę cię.
Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że postanowienia czy różnego rodzaju refleksje nad tym co było i co chciałbym, żeby było, są przywilejem, są możliwością, są szansą, a nie są obowiązkiem. Jeśli podejdziemy do tego jako do obowiązku, do czegoś, do czego jesteśmy zobowiązani, co powinniśmy zrobić, to „guzik” z tego będzie – mówi Jacek Szast
FOT. Małgorzata Sulisz
JACEK SZAST
Ukończył psychologię na UMCS w Lublinie ze specjalizacją kliniczną. Ma duże doświadczenie w pracy psychoterapeutycznej. Przez wszystkie lata pracy zawodowej wzbogaca swoją wiedzę w zakresie diagnozy i różnych koncepcji pracy terapeutycznej, uczestniczy w wielu warsztatach i szkoleniach. Uczył się m.in w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie, w Instytucie Ericksonowskim w Łodzi, ukończył kurs terapii Hellingerowskiej dotyczący ustawień rodzinnych i organizacyjnych. W swojej praktyce terapeutycznej korzysta z różnych koncepcji teoretycznych m. in. Gestalt, ustawień systemowych według B. Hellingera, bioenergetyki A. Lowena. Pracuje z osobami dorosłymi, prowadzi terapię indywidualną, grupy terapeutyczne i weekendowe warsztaty tematyczne