Ona: piękna i ambitna "pomarańczowa księżniczka”, która dziś marzy o tronie królowej. On: były gubernator obwodu donieckiego z barwną, miejscami kryminalną, przeszłością
Choć sondaży przedwyborczych nie można publikować od 2 stycznia, to zakaz nie obowiązuje mediów rosyjskich. A te, im bliżej wyborów, wskazują na coraz większe poparcie dla "pomarańczowej księżniczki”. Zresztą, piękna pani premier robi co może, by z tej potyczki wyjść z tarczą. Na przemian straszy i obiecuje.
Nasza Julka
– To wyjątkowo długa – zaczęła się już latem – i intensywna kampania. Ile to kosztowało? Tego dowiemy się dopiero po wyborach, gdy partie złożą sprawozdania finansowe. Ale tego, w jakim stopniu sfinansowali ją oligarchowie, raczej się nie dowiemy – mówi dr Tomasz Kapuśniak z Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej.
Dziś cały rząd ukraiński to praktycznie sztab wyborczy Tymoszenko, a piękna Julia czaruje swój lud, najlepiej, jak tylko potrafi. Zastraszonym epidemią rodakom podarowała maseczki, mieszkańcom Lwowa obiecała w kranach wodę, a skorumpowanym urzędnikom dożywocie.
Nieciekawa przeszłość
– Ludzie wybaczają jej grzechy, bo jest kobietą? – zastanawia się dr Kapuśniak.
Tymoszenko wcale nie ma kryształowej przeszłości. W latach 90. uchodziła za bliską współpracowniczkę premiera Ukrainy Pawła Łazarenki, sądzonego w USA za oszustwa finansowe. W 2001 została aresztowana i spędziła ponad miesiąc w areszcie w związku z oskarżeniami o fałszerstwa i przemyt gazu. Była ścigana również przez prokuraturę rosyjską, która oskarżyła ją o korumpowanie wyższych urzędników Ministerstwa Obrony Rosji.
Człowiek z Donbasu
Billboardy Janukowycza są dwujęzyczne: w Kijowie ukraińskie hasła są pisane większymi literami niż te po rosyjsku, w rosyjskojęzycznym Doniecku odwrotnie.
Hasło wyborcze byłego gubernatora obwodu donieckiego to "Ona mówi, my działamy”.
Janukowycz nie tylko działa, ale też "słucha”. Z kolei to hasło wykorzystali jego polityczni wrogowie. Pojawiły się nawet billboardy, na których były premier występuje w towarzystwie takich "bohaterów”, jak Lenin czy Hitler. Pod tym wiele mówiącym obrazkiem krótki podpis: "Słucham wszystkich”.
Jeszcze bardziej nieciekawa przeszłość
Dziś wychowanek domu dziecka walczy z wizerunkiem "postradzieckiego dygnitarza”. Uczy się języka angielskiego i "światowych manier” pod okiem amerykańskich ekspertów. A jego sztab tuż po zakończeniu wyborów planuje "masowe akcje uliczne” na głównych placach ukraińskiej stolicy.
– Chodzi o stworzenie sytuacji grozy, że wybory mogą nie być uczciwe. Taka próba wpłynięcia na opinię międzynarodową. I przygotowywanie gruntu pod ewentualną porażkę – ocenia dr Kapuśniak. – Ale jego elektorat raczej na ulice nie wyjdzie. To nie są ludzie w typie rewolucjonisty.
Kto wygra?
– Paradoksalnie dla Ukrainy lepsza byłaby wygrana Janukowycza. Partia Regionów gwarantuje stabilność ekonomiczną i polityczną – ocenia dr Tomasz Kapuśniak. – Zresztą, oboje są zainteresowani utrzymaniem status quo. Wcale nie chcą eliminować z polityki oligarchów i szarej strefy.
– Żaden z tych kandydatów nie wie co to jest państwo prawa. Potrafią jedynie bawić się regułami, a nie w nie grać – dodaje Mykola Riabczuk. Według ukraińskiego politologa, możliwe są dwa scenariusze. – Wygrywa Janukowycz i mamy takiego "Kuczma light”. Autorytarny porządek, który już znamy, polegający na powolnym dociskaniu społeczeństwu śruby. Lub rządzi Tymoszenko, która ma chęci, charyzmę i entuzjazm, ale czy wystarczające kompetencje do przeprowadzenia reform? Julia to taka energia jądrowa, która może być wykorzystana w elektrowni lub jako bomba.
Pewne jest jedno: Ukraińcy do wyborów pójdą. Rozczarowani "rewolucją, której nie było”, zmęczeni i sfrustrowani w niedzielę pojawią się przy urnach.
- Przynajmniej po to, by zagłosować na mniejsze zło - oceniają politolodzy.