Mogą nami rządzić radni z wyrokami za jazdę po pijanemu czy kradzież, a może i inne przestępstwa? Czemu nie. Opisujemy, jak to możliwe, że w Polsce prawo uchwalają ludzie na bakier z prawem.
Jechał traktorem po wódce.
Miał we krwi nieco ponad 0,5 promila alkoholu. Sąd Rejonowy w Janowie Lubelskim m.in. warunkowo umorzył postępowanie na rok i polecił zapłacić mu 700 zł na cele społeczne. Wyrok uprawomocnił się w listopadzie. - O tej sprawie nie będziemy rozmawiać - stwierdza Jan Jargiło i odkłada słuchawkę.
To jakieś plotki
- To nie może być, że choć skazany, to nadal rządzi gminą - denerwuje się nasz czytelnik.
A jednak może być. Sądy nie wysyłają informacji do rad gmin o skazanych radnych. Ci, co oczywiste, wyrokami się nie chwalą. Sprawę mogą wyniuchać mieszkańcy lub polityczna konkurencja. Wystarczy jednak, że radny obrabował kogoś, pobił lub jechał po alkoholu poza rodzinną miejscowością, żeby o wyroku nikt się nie dowiedział. Nie wiadomo, ile na Lubelszczyźnie i w całym kraju jest radnych przestępców. Historia, którą w poniedziałek opisały rzeszowskie "Nowiny”: Jerzy Leniw, wiceprzewodniczący rady miejskiej w Łańcucie, przez kilka miesięcy ukrywał wyrok za oszustwo. Dopiero kilka dni temu rada wygasiła mu mandat.
- Zgodnie z prawem, nie mamy obowiązku informować gmin o wyrokach skazujących radnych - wyjaśnia Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie i zaraz dodaje: Sędziowie często nie wiedzą, że stoi przed nimi radny.
Zbierane są dane osobowe, ale dotyczące zatrudnienia, a nie np. przynależności partyjnej.
Myśleliśmy, że przyschnie
Rajcy z wyrokami sami nie rezygnują z rządzenia gminą, a rady gmin zazwyczaj nie kwapią się z wygaszeniem mandatu. Do akcji powinna wkroczyć wojewoda i wydać zarządzenie zastępcze. Jednak ona też nie dostaje informacji o wyrokach.
W dodatku radni potrafią miesiącami chronić swoich kolegów. Tak było ze Stefanem Stępniakiem, wiceprzewodniczącym rady z Kurowa, skazanym za kradzież drewna. Jan Woźniak, przewodniczący rady, z rozbrajającą szczerością: On został skrzywdzony. Myśleliśmy, że sprawa przyschnie, nikt nas nie poganiał.
Wola czy obowiązek?
- Sędzia znał przepisy ordynacji wyborczej i dlatego poinformował o wyroku radę. Nie nazwałbym tego dobrą wolą, to pewien obowiązek - mówi Marek Stochmalski, prezes sądu rejonowego w Puławach. I dodaje, że przepisy ordynacji dotyczą prawa administracyjnego i nie są powszechnie znane sędziom.
Radni do okresowych prześwietleń
Sędzia spoza Lublina proszący o anonimowość: Wystarczy zobowiązać przewodniczącego rady gminy czy wójta, żeby co pół roku sprawdzał swoich radnych w krajowym rejestrze skazanych. Miałby również obowiązek informować o tym wojewodę.
Stochmalski przyznaje, że to byłoby najlepsze rozwiązanie. - Diabeł, oczywiście, tkwi w szczegółach. Potrzebna byłaby zmiana w ustawie o krajowym rejestrze skazanych i zwolnienie samorządów z opłaty za sprawdzenie radnych.
- Dotychczas nie myśleliśmy o tym - przyznaje Jerzy Rębek, poseł PiS z Radzynia Podlaskiego, który zasiada w sejmowej komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. - Ale z przyjemnością zajmę się tym, szczególnie że będziemy pracowali nad zmianami ordynacji wyborczej.
Nie szkodzi, że mam wyrok
Wspomniany już Andrzej D. z Konopnicy podpisał w 2006 roku oświadczenie, że ma prawo wybieralności, został zarejestrowany jako kandydat i dostał się do rady gminy. Dopiero po ujawnieniu sprawy przez Dziennik Wschodni sprawą zajęła się prokuratura. Samorządowiec jest oskarżony o użycie podstępu w celu znalezienia się na liście wyborczej. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Po co luzować gorset?
- Jestem zdecydowanie przeciwny - stwierdza Rębek. - Dlaczego mamy rozluźniać gorset na potrzeby osób ściganych z oskarżenia publicznego? Dlaczego nie mają ponosić odpowiedzialności za swoje czyny? Nie można dostosowywać prawa do potrzeb kilkudziesięciu osób.