Do podlubelskiego Radawca zjechały najlepsze psie nosy w kraju, by wziąć udział w pierwszych w Polsce Otwartych Mistrzostwach Owczarków Niemieckich w Tropieniu Sportowym. W ubiegły weekend na trawiastym lotnisku pojawiło się 26 zawodników z psami.
- Trenuję z psami od 3 lat, jeszcze trochę i zostanę mistrzem Polski − zapewnia 10-latek.
Uczestnikiem zawodów może być każdy, kto ma psa. Wystarczy jedynie "trochę” przygotować swojego podopiecznego.
- Najlepiej ćwiczyć z psem pięć razy w tygodniu, ale rzadko wyrabia się tę normę. Standard to 4 razy po dwie godziny. Ćwiczenie na śladzie jest bardzo pracochłonne, bo ułożony przez "deptacza” ślad musi trochę poleżeć - tłumaczy Sławomir Małyska, szkoleniowiec i organizator mistrzostw.
Lwia część uczestników "psich” zawodów to po prostu pasjonaci zmuszeni godzić pracę ze swoim hobby. Nie jest to łatwe: w najtrudniejszej kategorii ślad leży aż trzy godziny.
- Mam znajomego, który kończy pracę o ósmej wieczorem, około dziewiątej układa ślad, wraca do domu, robi, co musi zrobić i idzie z psem ćwiczyć. A o szóstej rano wstaje do pracy - tłumaczy szkoleniowiec.
Wszyscy uczestnicy potwierdzają: jeśli ktoś chce dobrze wyszkolić psa, niech lepiej nie zerka na zegarek.
- Ze swoją Kari ćwiczę od maleńkości. Codziennie od dwóch lat układam jej ślady do tropienia - mówi Julian Włodarski z Tych.
- Zajęcie czasochłonne, ale jak się coś kocha, to czas zawsze się znajdzie - mówi Andrzej Walczak, zawodnik z Krakowa. - Codziennie staram się trenować z psem IPO ( dyscypliny: Obrona, Posłuszeństwo, Ślad - przyp. red.). Jasne, zdarzy się, że zabraknie czasu, ale poniżej czterech treningów w tygodniu staram się nie schodzić - dodaje.
Pan Andrzej zajmuje się psami od 1987 roku. Sześcioletni Haribo, z którym wziął udział w lubelskich zawodach, to jego 16 pies. Pierwszego dostał mając 7 lat. Tropienie to jego ulubiona dyscyplina.
- Najwięcej niespodzianek, ale i najwięcej precyzji - argumentuje.
Inne podejście ma Marek Szczepański. - Tropienie jest ciekawe, ale wolę obronę - mówi zawodnik z Krakowa, którego suka Fela ma tytuł mistrza Polski. - W obronie najbardziej liczy się umiejętność sterowania psem.
- Zawody w tropieniu to trudna dyscyplina - przyznaje Sławomir Jaszcza. - Jest wiele zmiennych, właściciel często nie ma wpływu na zachowanie psa. Pies zresztą też nie.
Chodzi np. o warunki pogodowe. - Tu duże znaczenie ma rosa. Jak jest wilgotno pies lepiej tropi. Jak ktoś narzeka, że jeden zawodnik miał rosę a inny nie, to trudno, taki jest urok zawodów w tropieniu - mówi Sławomir Jaszcza. - Przecież nie wszystko da się przewidzieć, jak chociażby tego, czy pies będzie miał dobry dzień. Bo to też jest ważne.
Różnica między tropieniem użytkowym a sportowym jest naprawdę duża. Zawody w tropieniu użytkowym pozwalają psu na większą swobodę, zwierzę może węszyć w powietrzu - w przeciwieństwie do tropienia sportowego, w którym pies musi trzymać nos przy samej ziemi.
Nie wymaga się również od psa ścisłego trzymania się ułożonego przez deptacza śladu, nie musi też iść w równym tempie. Wielu treserów preferuje tropienie użytkowe, zwracając uwagę na jego naturalność, której brakuje zdyscyplinowanemu tropieniu sportowemu.
- Nie można powiedzieć, że jedna dyscyplina jest lepsza od drugiej. Tak jak nie da się powiedzieć, że boks jest gorszy od jakiejś sztuki walki, bo nie można w nim bić poniżej pasa. Sport to sport, każda dyscyplina ma swoje reguły - zauważa szkoleniowiec.
Tropienie w Polsce dopiero się rozwija. Beata Ryl, sędzia z 15-letnim stażem, zwraca uwagę, że tropienie sportowe nigdy nie było naszą domeną.
- Dopiero od niedawna obserwujemy rozwój tej dyscypliny, myślę, że może to być związane z nagłym rozwojem polskiego ratownictwa. Trzeba jednak przyznać, że jest coraz lepiej. Coraz więcej psów bierze udział w zawodach, a imprezy są coraz lepiej organizowane i prowadzone. Sami zawodnicy też się wykazali. Biorąc pod uwagę silny wiatr, temperaturę i niską wilgotność wyniki były bardzo dobre.
- Owszem, zawody w Polsce są na przyzwoitym poziomie, ale trochę nam jeszcze brakuje do Czechów. Oni są najlepsi - dodaje Andrzej Walczak.
- A jak organizacja imprezy w Radawcu?
- Bardzo dobra, lubelskie zawody standardem wcale nie odbiegają od zagranicznych - chwali sędzia.
- Wszystko zostało bardzo dobrze przygotowane - zachwala Marek Szczepański. - Profesjonalne sędziowanie, międzynarodowy regulamin. Jak na mistrzostwach świata.
* W trzech różnych kategoriach najlepiej swoje psy przygotowali: Marek Szczepański z Krakowa, Mariusz Tymosiewicz z Lublina oraz Agnieszka Filar, także z Lublina.