Jestem Anglikiem, ale od 1997 roku mieszkam w Lublinie, który uważam za swoje miasto. Osiedliłem się tutaj ze względu na żonę, rodowitą lubliniankę. Z zawodu jestem inżynierem samochodowym – pisze o sobie Trevor Butcher. Właśnie organizuje wystawę o samochodach żuk.
Żuk tworzył Lublin
Teraz przygotowuje nową ekspozycję. Zaskakującą, bo tematem najnowszej wystawy będzie samochód Żuk.
– W fotografii wspaniałe jest to, że słowo jest tu niepotrzebne – mówi Trevor. – Rozumie się ją na całym świecie. Zdjęcia często pozwalają odtworzyć w pamięci jakąś sytuację. Po ich obejrzeniu przypomina się człowiek, zdarzenie, ważne miejsce. Zdjęcia czasem są bardziej wymowne niż komentarz.
Trevor uważa, że samochód marki Żuk długo produkowany w Lublinie przyczynił się do stworzenia po wojnie miasta takim, jakim ono dziś jest. To ciekawa opinia cudzoziemca, ale też jego zdaniem to auto jest NAJBARDZIEJ KULTOWE i warte uwagi.
Nie był suką
– Kiedy wracam z zagranicy, zaraz po wjechaniu do Polski spotykam jakiegoś żuka – zauważa. – I od razu wiem, że jestem w domu – uśmiecha się podkreślając jak bardzo utożsamia się z Polską i Lublinem. – Łatwiej mi ten samochód pokazać poprzez zdjęcia niż wytłumaczyć słowami jak ważny jest dla mnie, a też ile znaczy wciąż dla miasta.
Fotografie Trevora emanują sympatią i ciepłem w odniesieniu do tego blaszanego pudła, dla nas symbolu minionej epoki. Sam mówi, że ma serce do żuka. My chcielibyśmy się od niego odciąć, cudzoziemiec zauważa w nim jakieś PIĘKNO I NIEZWYKŁOŚĆ. Czasem posuniętą do groteski.
– Proszę zwrócić uwagę w jak różnych sferach życia mamy do czynienia z żukiem – mówi już bardzo poważnie. – Widziałem żuka-lodówkę, żuka wóz strażacki, widziałem jak tym autem przewożono krowę, jak przystosowano go do transportu gołębi. W serialu "Podróż za jeden uśmiech” jeździł żuk. Widziałem samochód, którego burtami były panele kaloryferów. JEŻDŻĄ DO DZIŚ, niemal niezniszczalne, przewożą ludzi, towary, najbardziej nieprawdopodobny ładunek.
Z żukiem można zrobić wszystko bezkarnie, ale i najbardziej niedorzeczne i pomysłowe przeróbki mu nie zaszkodzą. Jednego zastosowania jednak żuk nie miał i warto to podkreślić: nie był samochodem milicyjnym. To nyska była "milicyjną suką”.
Trevor się dziwi, że my o tym wynalazku lat minionych mówimy z lekceważeniem, a powinniśmy być z niego dumni. W wielu krajach – także w Anglii – takimi swoimi autami bardzo się interesują. Są kluby, programy telewizyjne, a hobbyści dopieszczają stare samochody.
– Łatwo go skonstruować, jest dość prosty technicznie – opowiada Trevor. – A przecież widzę, że w rolnictwie nie jest delikatnie traktowany. I mimo to daje sobie radę i wciąż jest na chodzie i sprawdza się w gospodarstwie. Ten samochód JEST UPARTY, pracuje na przekór wszystkiemu, NIE WSTYDZI się swojego wyglądu. Dla wielu wciąż jest źródłem utrzymania. To auto nadal żyje, ono nie jest z przeszłości, a ciągle tworzy rzeczywistość.
Choć jest inżynierem samochodowym, nie tyle interesują go problemy techniczne i konstrukcyjne samochodu, co jego aspekt społeczny: to, w jaki sposób ludzie go używają i jak go przerabiają. Czy nie mają kompleksów, że jeżdżą takim samochodem? Chce pokazać, że to auto jest czymś więcej, niż zmotoryzowaną blachą.
Pomysłowość zawarta w żuku
– Kiedyś pytałem właściciela, czy pozwoli auto sfotografować i był bardzo zadowolony z tego, że ktoś się zainteresował – wyjaśnia . – Ludzie na ogół są dumni z tego, co zrobili, z przeróbek upiększeń i ulepszeń jakich dokonali. A pomysłowość ludzka w żuku zawarta jest po prostu przeogromna.
Nie szuka specjalnie swoich modeli. Mówi, że są na każdym kroku. Żartuje, że sprzyjają mu korki. Krzyczy wtedy do żony "trzymaj kierownicę!” i robi zdjęcia. Nie zdarzyło się, żeby ktoś z fotografowanych protestował. – Może dlatego, że szybki jestem – żartuje.
Traktuje "bohatera” swoich fotografii bardzo życzliwie, choć często z humorem. W jego obiektywie zwyczajne samochody są przyjazne, barwne, żyją niemal własnym życiem. Stają się malarskie, ciekawe i godne uwagi.
– Gdy zauważam, że na skrzyni auta ktoś pracuje, chcę go właśnie tak widzieć – wyjaśnia. – Jeśli ten ktoś zatrzyma się, zacznie pozować, wtedy będzie to wyglądało nienaturalnie i śmiesznie.
Ale poczucia humoru mu nie brakuje. Do serii fotografii przygotowanych na wystawę, potrzebny był znaczek żuka. Znalazł taki, ale sfotografował na interesującym i zaskakującym tle… Można powiedzieć, że Trevor pozbawia nas kompleksów. To, co czasem wydaje się nam przeżytkiem i brzydactwem, on uznaje za interesujące godne utrwalenia na fotografii; pokazania na wystawie.
Zobaczył w tym zwykłym, nieładnym przecież aucie, coś więcej: nie tyle myśl techniczną, co raczej życie, jakie związane jest z tym samochodem.
– Różne rzeczy są piękne różnym pięknem – stwierdza krótko. – Trudno powiedzieć, co się komuś może podobać bo każdy z nas widzi co innego.