Nie ustają tarcia w obozie Zjednoczonej Prawicy. Przyznają to wprost czołowi politycy poszczególnych ugrupowań, choć nie brakuje głosów, że przyspieszone wybory to mało prawdopodobny scenariusz. – Każda część tej koalicji potrzebuje siebie nawzajem – komentuje politolog
Koalicja złożona z Prawa i Sprawiedliwości, Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina nigdy nie była monolitem, ale utrzymuje się u władzy już drugą kadencję.
Od niemal roku coraz bardziej widoczny jest konflikt w obozie władzy, a w ostatnich tygodniach mamy do czynienia z istnym dolewaniem oliwy do ognia.
W przypadku Solidarnej Polski głównym punktem zapalnym jest brak poparcia ziobrystów dla Krajowego Planu Odbudowy, w ramach którego Polska może otrzymać z Unii Europejskiej kilkadziesiąt miliardów euro. Między PiS a Porozumieniem iskrzy z kolei z powodu niedawnego sporu o przywództwo w partii między Gawinem a Adamem Bielanem. Zdaniem wicepremiera i ministra rozwoju za próbą puczu mogli stać działacze największego ugrupowania koalicyjnego.
Nie ma innej alternatywy?
W ostatnich dniach temat powrócił między innymi za sprawą wywiadu, jakiego prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił „Gazecie Polskiej”.
– Nie będę ukrywał prawdziwej sytuacji. Mamy napięcia w koalicji – przyznał Jarosław Kaczyński, choć zaznaczył, że „przytłaczająca większość ludzi tworzących dzisiejszą większość rządzącą zdaje sobie sprawę z tego, iż nie ma innej alternatywy niż współpraca w tym układzie”. Pytany o ewentualne przyspieszone wybory, stwierdził: – Może dojść do wydarzeń, które doprowadzą do skrócenia kadencji. Ale żeby była jasność – nie prognozuję wcześniejszych wyborów. Jedynie nie wykluczam takiej ewentualności.
W kwestii głosowania nad Krajowym Planem Odbudowy Kaczyński zapowiedział, że liczy na rozsądek i opamiętanie nawet w przypadku opozycji. Zasugerował, że nie spodziewa się tego po formacji Zbigniewa Ziobry. – Obawiam się, że jeśli chodzi o Solidarną Polskę, to te nadzieje mogą okazać się płonne – zaznaczył.
Problemy z koalicjantami
Oliwy do ognia dolał bliski współpracownik Kaczyńskiego, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
– Niestety mamy problemy z koalicjantami, ja tu jestem radykałem i chętnie bym się ich pozbył, ale utrzymujemy jedność w Zjednoczonej Prawicy tak długo, jak to możliwe i mam nadzieję, że razem pójdziemy do wyborów – powiedział w środę dziennikarzom.
– Pan marszałek Terlecki przyzwyczaił nas do barwnych wypowiedzi. Jedyną weryfikacją do pozbycia się czy nie, są wyborcy i to oni decydują, czy ktoś jest w polityce czy nie. Poza tym, to liderzy Zjednoczonej Prawicy decydują o kształcie całego obozu i z całą sympatią do pana Terleckiego, ale nie przypominam sobie, żeby był on liderem jakiegokolwiek ugrupowania – skomentował na łamach „Super Expressu” Jacek Ozdoba, minister klimatu z Solidarnej Polski.
Do konfliktu wśród koalicjantów w ostatnich dniach odniósł się także Jarosław Gowin. „Jeżeli nie porozumiemy się w ramach Zjednoczonej Prawicy, alternatywą będą przyspieszone wybory” - odpowiedział. „W obecnym parlamencie nie da się stworzyć żadnej spójnej koalicji rządowej, która realnie mogłaby służyć Polsce, poza koalicją Zjednoczonej Prawicy”
Sprawa większej wagi
O komentarz poprosiliśmy lubelskich polityków.
– Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje na to, że ta kadencja skończy się w konstytucyjnym terminie. Nam jako Prawu i Sprawiedliwości zależy na tym, by tak się stało i żebyśmy mogli realizować nasz program – mówi Artur Soboń, poseł PiS i wiceminister aktywów państwowych. Zaznacza jednak, że kluczowe w tej kwestii będzie głosowanie nad Krajowym Planem Odbudowy. – W każdej koalicji zdarzają się różnice mniejszej lub większej wagi. Ale przed nami sprawa z gatunku tych drugich. Traktujemy ten temat bardzo poważnie i musimy z naszymi koalicjantami rozstrzygnąć czy tak samo rozumiemy to, co chcemy zaoferować dla Polski – dodaje Soboń.
– Zjednoczona Prawica ma wiele elementów wspólnych, ale jak w każdym sojuszu, są pewne różnice polityczne czy poglądowe, w niektórych przypadkach dość istotne. To rzecz naturalna, bo nienaturalnym byłoby prezentowanie na zewnątrz, że panuje pełna zgodność. W to nikt by nie uwierzył. Stawiam, że ta koalicja dotrwa do końca kadencji. W tej chwili ciężko jest ocenić ryzyko wyniku wyborczego – komentuje senator Józef Zając, wiceprezes Porozumienia w okręgu chełmskim. O komentarz chcieliśmy poprosić posła Jana Kanthaka, lidera lubelskich struktur Solidarnej Polski. Nie udało nam się z nim skontaktować.
Potrzebują siebie nawzajem
– Tarcia koalicyjne zdarzają się w każdym gabinecie i nie są niczym nadzwyczajnym. W tym przypadku mamy z nimi do czynienia od dawna, bo zaczęło się to jeszcze przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi. Część informacji na ten temat zapewne nie dociera do opinii publicznej, która w tej chwili żyje zupełnie innymi sprawami i o przepychankach w rządzie w tym momencie chcielibyśmy nie słyszeć. Teraz mamy do czynienia z sytuacją, w której wyjęto wszystkie problemy, a w spór angażują się nie tylko czołowi politycy poszczególnych ugrupowań, ale też osoby stojące z boku, które dodatkowo podgrzewają atmosferę – komentuje dr Tomasz Bichta, politolog z UMCS. Zgadza się jednak, że przyspieszone wybory to w tej chwili mało prawdopodobny scenariusz. – Każda część tej koalicji potrzebuje siebie nawzajem. Tylko utrzymanie się przy władzy spowoduje, że poszczególni politycy będą mogli realizować swoje cele – podsumowuje politolog.