Rozmowa z Marcinem Michotą, piłkarzem Motoru Lublin
- Chyba głęboko odetchnęliście po zwycięstwie z Podhalem Nowy Targ? Wreszcie macie ten pierwszy, upragniony komplet punktów w nowym sezonie...
– Można tak powiedzieć. Tak naprawdę wszyscy wiemy, że zasługiwaliśmy na wygraną już od pierwszego meczu. A że przyszła dopiero teraz? Na pewno szkoda, bo potraciliśmy głupio punkty. Sami jesteśmy jednak tego świadomi, myślę, że wielu ludzi też, że. w każdym z tych pięciu spotkań zasługiwaliśmy na zwycięstwa. Za każdym razem czegoś jednak brakowało.
- Pewnie nastroje nie były za wesołe, kiedy w końcówce pierwszej połowy Podhale wyszło na prowadzenie?
– W aspekcie mentalnym na pewno musimy nad tym popracować. W Świdniku straciliśmy bramkę w doliczonym czasie drugiej połowy, w Kraśniku dwie w końcówce pierwszej, a teraz w środę znowu to samo. To jest nasz mankament i trzeba go wyeliminować. Nie możemy tracić takich głupich bramek. W sumie przeciwnicy oddali chyba siedem groźnych strzałów na naszą bramkę i padło z tego pięć goli. To pokazuje, że dominujemy, mamy bezwzględną przewagę i gramy to co chcemy grać. Musimy się jednak skupić nad koncentracją. Po tym golu na 0:1 większość chłopaków była wkurzona, że stało się po raz kolejny coś, co miało się nie powtórzyć. Czarnych myśli raczej nie było. Takimi meczami buduje się drużynę i atmosferę. Z przeciwnikiem, który zakończył poprzedni sezon na drugim miejscu potrafiliśmy wyciągnąć wynik z 0:1 na 2:1. To oznacza, że mamy charakter. To jest budujące.
- Po środowym zwycięstwie będzie już łatwiej o kolejne komplety punktów?
– Ja mam taką nadzieję. Wiemy jednak, że nikt się przed nami nie położy. Jeżeli dalej będziemy grali to co gramy w każdym meczu, a dołożymy do tego bieganie, to będziemy dominować nad każdym przeciwnikiem. Skuteczność troszkę się poprawiła, bo strzeliliśmy dwie bramki. Myślę, że optymizm wszedł w szatnię, bo mamy pierwsze zwycięstwo w trudnych warunkach. Nic tylko się cieszyć i pracować dalej.
- Przed wami spotkanie z Wólczanką Wólka Pełkińska, którym pożegnacie się na parę tygodni z Areną Lublin. Dobrze było by postarać się o efektowne pożegnanie...
– Jeżeli chce się myśleć o awansie, to trzeba wygrywać przede wszystkim spotkania przed własną publicznością. Chcemy po raz kolejny pokazać, że potrafimy zdominować rywala i wygrać w dobrym stylu. Myślę, że wszyscy się na tym skupiamy. Mam nadzieję, że limit głupio straconych punktów już wyczerpaliśmy na długi czas. Oby, jak najdłuższy.
- Jak w ogóle podchodzicie do terminarza rundy jesiennej? W pierwszych czterech kolejkach trzy razy graliście na wyjeździe. Teraz macie dwa występy u siebie, a za chwilę znowu cztery razy zagracie w gościach...
– Już mnie nic nie zdziwi. W poprzednim sezonie musieliśmy się przecież przenieść do Zamościa, potem były koncerty i przekładane mecze. Wiadomo, że najlepiej gra się co dwa tygodnie u siebie i co dwa tygodnie na wyjeździe. Nie mamy jednak na to wpływu i trzeba się przystosować. Jedyny plus jest taki, że na wiosnę będzie więcej meczów w Lublinie.