Urząd Marszałkowski oficjalnie przyznaje, że Andrzej Pruszkowski został dyscyplinarnie zwolniony ze stanowiska dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Marszałek stawia mu zarzut "ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych". Były dyrektor odpowiada, że działania Stawiarskiego były nielegalne i zamierza walczyć o sprawiedliwość w sądzie.
W piątek niespodziewanie Andrzej Pruszkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Wojewódzkiego Urzędu Pracy, którym kierował od niemal czterech lat. Nikt z Urzędu Marszałkowskiego, pod który podlega WUP, nie chciał oficjalnie komentować decyzji władz województwa. A właściwie to decyzji jednego człowieka – marszałka Jarosława Stawiarskiego (PiS).
– Proszę pytać tego, który je podpisał – takiego SMS-a wysyłał nam Andrzej Pruszkowski w piątek, zapytany o swoje dyscyplinarne zwolnienie z pracy.
Instytucja bez dyrektora
Stało się to po jego niemal trzymiesięcznej nieobecności, częściowo spowodowanej sprawami zdrowotnymi. Jeszcze w piątek rano Pruszkowski miał brać udział w tzw. dyrektoriacie, czyli naradzie podległych marszałkowi dyrektorów, a kilka godzin później dowiedział się, że musi sobie szukać nowej pracy.
– Nie mamy obecnie informacji o tym, kto kieruje pracą WUP – powiedział nam w poniedziałek około godz. 13 Marek Kuna, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie.
Anna Nycz, z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego zapewnia, że nowy szef będzie. I to bardzo szybko. – Najpóźniej 14 marca zostanie wskazana osoba mająca pełnić obowiązki dyrektora WUP. Mają one zostać powierzone „wskazanemu przez marszałka pracownikowi”. – Marszałek ma zamiar ogłosić konkurs na to stanowisko – dodaje urzędniczka.
Marszałek stawia ciężkie zarzuty
Nycz jednocześnie potwierdza nasze wcześniejsze informacje, że Pruszkowski został z pracy zwolniony dyscyplinarnie. – Pan Andrzej Pruszkowski został zwolniony z pracy z powodu ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych. Sposób wykonywania zadań przez pana Pruszkowskiego nie dawał gwarancji należytej jakości realizacji zadań przez WUP. Pan Pruszkowski nie wypełniał poleceń postawionych przez pracodawcę – komunikuje Nycz.
O co chodzi konkretnie? Tego nie zdradza. W poniedziałek marszałek Stawiarski nie odbierał od nas telefonu. Jednak wiele wskazuje na to, że zwolnienie jest pokłosiem sprawy, która zaczęła się jeszcze w listopadzie 2022 r.
Wówczas nazwisko Andrzej Pruszkowskiego pojawiło się na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości. Wpis wyglądał następująco: „Dodano pracownika: Pruszkowski Andrzej do struktury organizacyjnej: Oddział Realizacji Projektów”. Miał zostać kierownikiem oddziału, jednak nigdy się tam nie pojawił.
Pruszkowski chce iść do sądu
Były dyrektor WUP nie zgadza się z zarzutami stawianymi przez Urząd Marszałkowski. Przypomina, że 30 listopada ub. r., na podstawie tzw. ustawy covidowej otrzymał polecenie przeniesienia na trzy miesiące do LAWP. Pruszkowski uznał, że odbyło się to z naruszeniem obowiązujących przepisów.
- Był to ruch wykonany bez właściwej podstawy prawnej, który naruszał przepisy prawa. W związku z tym odmówiłem jego wykonania. Swoją decyzję uzasadniłem solidnie i rzetelnie – przekonuje w rozmowie z Dziennikiem Andrzej Pruszkowski.
Pruszkowski podkreśla, że jego stanowisko w tej sprawie potwierdził Departament Prawa Pracy w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. - Na podstawie tego przepisu nie można przenieść dyrektora WUP do pracy w innej jednostce. Kontrolę w tej sprawie wszczęła Państwowa Inspekcja Pracy, która w swoim wystąpieniu pokontrolnym przyznała mi rację i wezwała marszałka do wycofania tego polecenia, jako naruszającego przepisy prawa - tłumaczy.
Kiedy Pruszkowski wrócił do WUP, marszałek Jarosław Stawiarski, zamiast odstąpić od polecenia przeniesienia, zwolnił go dyscyplinarnie. - Odmówiłem wykonania polecenia, o którym wiemy, że jest niezgodne z prawem. Taki jest stan faktyczny. Zamierzam pójść do sądu pracy – zapowiada polityk PiS.
PiS dba(ł) o swoich
Andrzej Pruszkowski to jeden z czołowych lubelskich polityków PiS. W latach 1998 – 2006 był prezydentem Lublina. Kiedy władze w mieście przejęła Platforma Obywatelska, Pruszkowski nadal był cenionym działaczem swojego obozu. Przewodniczył sejmikowi województwa i radnym. Partia o niego dbała i w ciągu kilku ostatnich lat zajmował same znaczące stanowiska.
Był m.in. dyrektorem lubelskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych, a potem wiceprezesem państwowej spółki PGE Dystrybucja. To była dla Pruszkowskiego bardzo intratna posada. Np. w 2017 r. otrzymał aż 632 tys. zł, co daje średnio blisko 53 tys. zł miesięcznie.
Albo biznes, albo polityka
W 2018 r. Pruszkowski został jedną z twarzy tzw. konwoju wstydu PO. Była to akcja, w której partia pokazywała milionerów z PiS. Zdjęcie Pruszkowskiego znalazło się na billboardzie z hasłem: „Zarabiał tyle co ty, teraz został milionerem. Ok. 1 mln zł w latach 2016-2017 dostał dzięki PiS. Wstyd”.
W połowie grudnia 2018 r. rada nadzorcza PGE Dystrybucja odwołała Pruszkowskiego z zarządu.
Pruszkowski nie był już wtedy radnym, bo wcześniej prezes PiS, Jarosław Kaczyński ogłosił, że działacze jego partii muszą wybrać: albo biznes, albo polityka. Pruszkowski wybrał biznes i już w kolejnych wyborach nie znalazł się na listach. Wolał pracę w PGE Dystrybucja.
Kiedy stracił pracę w spółce energetycznej, partia o nim nie zapomniała i polityk został dyrektorem WUP.