Matura 2016 - język polski. Odpowiedzi i arkusze z pytaniami z matury 2016 z polskiego opublikujemy na naszej stronie internetowej po zakończeniu egzaminu. – Dobrze poszło. Nie było się czego bać – tak zdecydowana większość lubelskich maturzystów komentuje dzisiejszy egzamin z języka polskiego.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
>>> Zobacz także: Matura 2017 polski: odpowiedzi, arkusze CKE
W środę do egzaminów maturalnych 2016 przystąpiło ponad 283 tys. tegorocznych absolwentów liceów ogólnokształcących i techników.
W Puławach odwiedziliśmy Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 1 im. KEN. Tutaj do egzaminu dojrzałości przystąpiło 171 uczniów ostatnich klas. Maturzyści na pół godziny przed jego rozpoczęciem byli uśmiechnięci i sprawiali wrażenie dobrze przygotowanych. Otuchy starali im się dodawać nauczyciele oraz dyrektor szkoły Marta Gładysz.
A jak uczniom z Lublina poszła matura 2016 z języka polskiego?
– Pisałam rozprawkę na temat nieszczęśliwej miłości. To nie był trudny temat. Pisałam na podstawie „Kordiana”, „Dżumy” i III części „Dziadów” Mickiewicza – mówi Sandra, absolwentka III LO w Lublinie. – Matura była dość prosta. Poradziłem sobie bez większego problemu. Oprócz podanego fragmentu swoją rozprawkę oparłem o „Lalkę” i „Romeo i Julię” – mówi Mateusz, inny absolwent szkoły. – Ja też pisałem o miłości. Jestem bardzo słaby z analizy wiersza i w ogóle nie brałem tego tematu pod uwagę – przyznaje Jakub. – Wszyscy wykorzystywaliśmy „Dziady”. Ta lektura pojawiała się jako jedna, z tych które potencjalnie mogą pojawić się na maturze. Dlatego wszyscy ją sobie przypomnieli. Podobnie jak „Lalkę”.
Matura 2016 język polski - poziom podstawowy i rozszerzony
Matura 2016 z polskiego w części podstawowej rozpoczęła się punktualnie o godz. 9, o godz. 14 rozpocznie się zaś matura rozszerzona 2016 z polskiego. Żeby zdać, należy uzyskać minium 30 procent punktów. Wyniki zostaną ogłoszone 5 lipca.
Po środowej maturze z języka polskiego, w czwartek uczniów czeka matura 2016 z matematyki, a w piątek matura z języka angielskiego.
Matura 2016 polski - odpowiedzi, arkusze CKE
Arkusze egzaminacyjne z pytaniami z matury 2016 z języka polskiego z poziomu podstawowego opublikujemy na naszej stronie jak tylko pojawią się na stronie internetowej CKE. Wieczorem zamieścimy również arkusze z części rozszerzonej matury z języka polskiego.
Sprawdź także: Matura 2016 Polski: Odpowiedzi, arkusze CKE Tutaj sprawdzisz
Sonda: Jak oceniasz maturę 2016 z języka polskiego?
Wideo: TVN24/x-news
Matura 2016 język polski - poziom rozszerzony
Na maturze rozszerzonej z języka polskiego należało napisać wypracowanie na jeden z dwóch tematów:
Temat 1. Określ, jaki problem podejmuje Jan Parandowski w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego tekstu oraz do innych tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 słów.
Jan Parandowski
Tworzywo literackie
Każda inna sztuka ma ograniczony zakres tematów, sama tylko sztuka pisarska nie zna
granic. Sięga tak daleko jak słowo, a słowo sięga tak daleko jak myśl, która nie spotyka kresu
ani w czasie, ani w przestrzeni. Tematem może być wszystko – od gwiazdy do atomu. Cały
wszechświat jest niewyczerpanym tworzywem literackim. W zjawiskach, wrażeniach,
wyobrażeniach, pojęciach, uczuciach znajduje literatura swój materiał, czerpie go również
z filozofii i nauki, a nawet z samej siebie. To ostatnie zjawisko zachodzi wtedy, gdy pisarz
bierze postać stworzoną przez innego pisarza i przedstawia ją na nowo. Tak się dzieje
od wieków z postaciami Biblii, Homera, tragików greckich, Dantego, Szekspira. […]
Nad pisarzem unosi się chmura pyłków nasiennych, z których każdy może zakwitnąć.
Gazeta, ulica, szyld, pole, żebrak pod kościołem, okładka książki, zapach apteki, wszystko,
co przyniesie najzwyczajniejsza godzina dnia, kryje w sobie nieprzeczuwane bodźce. Chodzi
on po mieście jak każdy z was, […] zatrzymując się przed wystawami, czyta afisze, wsiada
do tramwaju czy taksówki. Jego spojrzenie przemyka po waszych twarzach i nic o tym nie
wiedząc, możecie mu dać chwilę szczęścia, nieopłaconą zdobycz. Modny kapelusz obdarzy
go metaforą, stary, zniszczony płaszcz okryje postać, która wzruszać będzie pokolenia,
zasłyszany mimochodem strzęp rozmowy wrośnie w powstające dzieło. Czujny, niestrudzony
korsarz porywa niespodziewające się niczego istoty ludzkie. Jak należny sobie łup zbiera ich
fizjonomie, postawy, gesty, plądruje ich dusze, mieszkania, unosi nawet ich domy, całe ulice,
miasta, kraje. […]
Pisarz ma w sobie coś z kłusownika, z włamywacza, złodzieja. Porywa i kradnie.
Są ludzie, którzy nie biorą żartem tej metafory. Anegdotyczna historia literatury roi się
od procesów, pojedynków, awantur, wywołanych wtargnięciem pisarza w życie szanujących
się obywateli, którzy nie mogą się pogodzić z myślą, że ktoś bierze ich dom, stosunki
rodzinne, charaktery, nałogi za surowiec dla dzieła sztuki. Kobiety odmawiały poetom prawa
do wierszy, które natchnęła ich uroda, niejednej ciążyła własna nieśmiertelność, uważała
ja niemal za kompromitację. […]
Pamiętacie XI pieśń Odysei? Widzimy tam Odyseusza, jak siedzi nad wejściem
do podziemia i czeka na duszę Teirezjasza, która ma przyjść, napić się świeżej krwi zabitego
barana i pokrzepiona odzyskać mowę, by przepowiadać przyszłość. Tymczasem jednak cisną
się zewsząd cienie umarłych, […] żądne bodaj chwili świadomości. Lecz Odyseusz
niewzruszony odpędza tę mgłę ludzką, nawet własną matkę, w oczekiwaniu tej jedynej duszy,
dla której przybył z daleka.
Oto metafora pisarza, osaczonego przez widma łaknące życia, kształtu, i on opiera się
im zwycięsko, by dać pierwszeństwo wizji, wybranej spośród wielu sercem lub rozumem.
Na inne przyjdzie może kolej, jeśli czasu starczy. Rzadko kiedy starczy czasu. Pisarz,
rozstając się ze światem, żegna ze smutkiem te wszystkie głosy, kontury, twarze, postaci,
którym nie zdołał dać życia, a których czar długo nawiedzał jego marzenia.
Na podstawie: Jan Parandowski, Tworzywo literackie, [w:] tenże, Alchemia słowa, Warszawa 1976.
Temat 2. Dokonaj interpretacji porównawczej podanych tekstów. Twoja praca powinna
liczyć co najmniej 300 słów.
Bruno Schulz
Genialna epoka
Zwykłe fakty uszeregowane są w czasie, nanizane na jego ciąg jak na nitkę. Tam mają
[…] swoje konsekwencje, które tłoczą się ciasno, następują sobie na pięty bez przerwy
i bez luki. Ma to swoje znaczenie i dla narracji, której duszą jest ciągłość i sukcesja.
Cóż jednak zrobić ze zdarzeniami, które nie mają swego własnego miejsca w czasie,
ze zdarzeniami, które przyszły za późno, gdy już cały czas był rozdany, rozdzielony,
rozebrany, i teraz zostały niejako na lodzie, nie zaszeregowane, zawieszone w powietrzu,
bezdomne i błędne?
Czyżby czas był za ciasny dla wszystkich zdarzeń! Czy może się zdarzyć, aby już
wszystkie miejsca w czasie były wyprzedane? Zatroskani, biegniemy wzdłuż tego całego
pociągu zdarzeń, przygotowując się już do jazdy. […]
Czy czytelnik słyszał coś o równoległych pasmach czasu w czasie dwutorowym? Tak,
istnieją takie boczne odnogi czasu, trochę nielegalne co prawda i problematyczne, ale gdy się
wiezie taką kontrabandę jak my, takie nadliczbowe zdarzenie nie do zaszeregowania – nie
można być zanadto wybrednym. Spróbujmy tedy odgałęzić w którymś punkcie historii taką
boczną odnogę, ślepy tor, ażeby zapchnąć nań te nielegalne dzieje. Tylko bez obawy. Stanie
się to niepostrzeżenie, czytelnik nie dozna żadnego wstrząsu. Kto wie – może, gdy o tym
mówimy, już nieczysta manipulacja jest poza nami i jedziemy już ślepym torem.
Bruno Schulz, Genialna epoka, [w:] tenże, Sklepy cynamonowe. Sanatorium pod Klepsydrą,
Kraków–Wrocław 1957.
Tadeusz Konwicki
Bohiń
A ja przedzieram się przez zaułki czasu, przez drętwotę wyobraźni, przez moją własną
rzekę jakiegoś bólu i muszę się przedostać na tamten brzeg, do mojej babki, Heleny
Konwickiej, starzejącej się powoli panny w smutnym czasie, w posępnej epoce,
w beznadziejnej chwili beznamiętnej historii, co płynie jak powódź za nami, obok nas, przed
nami. […]
A może ścigam ją przez obszary przeczuć, przez jeziora tęsknot, przez gęste mgły
niepewności. Dlaczego teraz, kiedy przeżyłem wszystkich moich bliskich, kiedy jestem
najstarszy i kiedy nie mogę doczekać się mojej godziny, mojego terminu, dlaczego ścigam
cień, widmo, marę młodej kobiety biegnącej przez banalną sierpniową łąkę ku banalnemu
białemu dworowi, przy którym trzyma wartę modrzew zamieniający się powoli w złotą
pochodnię. […]
A po drodze zobaczyłem innych wędrowców, co tak jak ja wracają w głąb historii,
w płytką niszę osiemnastego i dziewiętnastego wieku, żeby otruć się straszną prawdą albo
znaleźć pełne ckliwości fałszywe pocieszenie. Ale ja nie szukam pocieszenia i nie potrzebna
mi jest prawda, bo ja ją sam tworzę. Lepszą czy gorszą, mniej czy bardziej wiarygodną, ja ją
sam układam z zapamiętań, z wyobraźni i z jakichś tęsknot oraz przeczuć, żeby zostawić za
sobą i po sobie nagrobek, mały pomniczek z polnego kamienia, który rozsypie się w proch
pewnej jesieni albo wiosny i zniknie na zawsze jak mogiła mego ojca, ale ja kuję ten kamień,
rzezam w nim litery i znaki, przytykam usta i w tę martwotę usiłuję tchnąć ducha, co mógłby
być nieśmiertelny, ale przecież jest śmiertelny, tylko śmiertelny. Gdzież jest moja babka, […]
Helena Konwicka, która razem ze mną przeżyje swoją miłość i razem ze mną któregoś dnia
umrze.
Tadeusz Konwicki, Bohiń, Warszawa 1988.