To miało być zmazanie plamy z czwartku, gdy Francuzki zabrały naszą reprezentację na karuzelę i pokazały miejsce w szeregu, tymczasem mogło skończyć się prawdziwą kompromitacją. Polki po słabym meczu wymęczyły zwycięstwo z Portugalią 22:21 i wciąż pozostają w grze o awans do fazy głównej turnieju
Tym razem poza meczowym protokołem znalazły się obrotowa Aleksandra Olek oraz prawoskrzydłowa Adrianna Górna. Szansę więc dostały Paulina Wdowiak i Aleksandra Tomczyk.
Bramkarka MKS Funfloor Lublin wyszła zresztą w pierwszym składzie, zaliczając w ten sposób debiut na EHF Euro. Naszej reprezentacji nie udało się narzucić stylu i pokazać większego doświadczenia nie tylko w początkowym okresie zawodów. Portugalki długo odpowiadały skutecznie na każdy udany atak naszych rodaczek, mnożyły się też błędy z obu stron.
Dopiero w 12 minucie kapitan Monika Kobylińska wyprowadziła Biało-Czerwone na 6:4, a chwilę potem kapitalnie zaprezentowała się Wdowiak, która odbiła mocny rzut Caroliny Monteiro. Gdy na 7:4 podwyższyła aktywna Daria Michalak, wydawało się, że najgorsze już za nami. Na początku drugiego kwadransa Polska prowadziła po golu z wolnego Pauliny Uścinowicz nawet 9:5, a o czas poprosił szkoleniowiec rywalek, Jose Antonio Silva.
Kolejne minuty nie przyniosły wielkich zmian, warto wspomnieć na pewno o pierwszej pomyłce na tym turnieju z karnego w wykonaniu Magdaleny Drażyk. Martwiła słaba postawa Biało-Czerwonych przy grze w przewadze liczebnej, trudno też było liczyć na lepszy wynik, gdy popełniało się błędy kroków, podawało w ręce rywalek czy przekraczało linię 7 metra. W 25' Patricia Rodriguez pokonując z karnego Barbarę Zimę zmniejszyła stratę Portugalii do raptem dwóch oczek. Bałagan, z którego nie mogliśmy się wygrzebać, mógł nas szybko kosztować nawet gola kontaktowego, ale podwójną paradą popisała się Wdowiak. Rywalki dopięły swego w ostatnim ataku przed zmianą stron, gdy potężny pocisk Mariany Lopes przyniósł niepokojący wynik 11:10.
Drugą odsłonę Polki zaczęły od nieskutecznego rzutu Uścinowicz, na szczęście kolejny atak przyniósł rzut karny po akcji słabo dysponowanej Karoliny Kochaniak-Sali, zamieniony na gola przez Magdę Balsam. Warto jednak zaznaczyć, że dwukrotnie bułgarscy sędziowie nie uznali bramek Portugalii, a jeśli już za coś mogliśmy pochwalić nasze rodaczki, to tylko za grę w osłabieniu. Trudno natomiast zrozumieć błąd piątego podania, bo takie pomyłki nie przystoją drużynie o sporych aspiracjach i nieustannych problemów z ruchliwymi rywalkami. W 42 minucie przeciwniczki za sprawą leworęcznej Patricii Rodriguez doprowadziły do remisu 13:13.
Przy stanie 14:14 karnego nie wykorzystała świetna w tym elemencie Balsam, całe szczęście, że ponowienie ataku po szczęśliwej zbiórce przyniosło trafienie kapitan Kobylińskiej. Drżeliśmy o wynik meczu, a nieporadność Biało-Czerwonych dobrze obrazuje sytuacja z ostatniego kwadransa, gdy zdenerwowany korespondent Przeglądu Sportowego aż trzasnął służbowym laptopem, przerywając pisanie artykułu. Marzyliśmy choćby o dwóch golach przewagi, ale w 55 minucie cieszyliśmy się jak szaleni z faulu ofensywnego rywalek...
O przerwę poprosił chwilę potem trener Arne Senstad, a po powrocie na boisko, dość szczęśliwym trafieniem popisała się Kobylińska. Fortuna nas opuściła na chwilę przy karnym rywalek, ale potem oddała z nawiązką, gdy Portugalki obijały słupki i poprzeczkę bramki Pauliny Wdowiak albo zgubiły piłkę przy wyprowadzeniu ataku. Brakowało jedynie decydującego ciosu. W ostatnią minutę weszliśmy przy stanie 21:20 po kapitalnym trafieniu Joany Resende. Time-out na żądanie naszego selekcjonera przyniósł chwilę oddechu, a że potem piękną akcją popisała się Aleksandra Rosiak, już nic nie mogło nam zabrać wymęczonego zwycięstwa.
– Polska to zespół o dużym sercu i charakterze do rywalizacji. Nigdy przez cały okres pracy z reprezentacją nie musiałem prosić zawodniczek o więcej walki i zaangażowania – zapewnił po spotkaniu trener Senstad, a rozgrywająca Paulina Uścinowicz prosiła, by przestać traktować szablonowo rywala, bo styl gry Portugalii jest niewygodny dla innych. Z kolei prezes ZPRP Sławomir Szmal prawie stracił głos, dopingując głośno Biało-Czerwone z trybun hali w Bazylei. Sternik federacji w rozmowie z Polską Agencją Prasową pochwalił za debiut na wielkiej imprezie Paulinę Wdowiak, która wielokrotnie uratowała nas zespół.
Na koniec przypomnijmy tylko, że było to pierwsze bezpośrednie starcie obu ekip w mistrzostwach Europy. 16 lat temu to Portugalki wykluczyły Polki z międzynarodowych salonów. W sobotę były jakże bliskie powtórzenia sensacji.
Decydujący mecz o awans do głównej fazy turnieju zostanie rozegrany w poniedziałek o 18.00. Rywalem Biało-Czerwonych będą Hiszpanki.
Polska – Portugalia 22:21 (11:10)
Polska: Wdowiak, Zima, Płaczek – Kobylińska 7 (78%), Balsam, 4 (80%), Michalak 3 (60%), Rosiak 3 (50%), Uścinowicz 3 (50%), Kochaniak-Sala 1 (33%), Matuszczyk 1 (100%), Drażyk (0/1), Urbańska, Tomczyk, Nosek, Nocuń. Trener: Arne Senstad.
Portugalia: Gois, Vargas – Monteiro 5, Rodrigues 4, Lima 3, Dos Santos 3, Resende 2, Duarte 2, Silva 1, Sousa 1 Sabino, Segueira, Gomes, Lopez. Trener: Jose Anton Silva.
Sędziowali: Georgi Doychinov i Yulian Goretsov (Bułgaria).
Kary: Polska – 8 minut, Portugalia – 12 minut.
Widzów: 3663.