Pieniądze z budżetu państwa dla samorządów, które organizują pomoc dla uchodźców mają być, ale póki co mało kto do końca nie wie, jakie będą to kwoty. Mimo to miasta i gminy działają. Niektóre uruchomiły specjalne konta do wpłat, inne zastanawiają się nad likwidacją miejsc noclegowych, niektóre już to robią.
Udzielenie pomocy uchodźcy to nie tylko wypełnienie „papierkowych” formalności, udostępnienie łóżka do snu czy łazienki, ale też nakarmienie, często ubranie albo wyprowiantowanie w dalszą drogę. Nierzadko potrzebna jest pomoc psychologiczna, do pracy angażowani są tłumacze. To wszystko kosztuje, a wolontariat nie może trwać wiecznie. Strumień pomocy rzeczowej od mieszkańców miast i wsi też już nieco słabnie.
Lubelski Urząd Wojewódzki poinformował w poniedziałek, że wojewoda już wydał decyzje budżetowe na łączną kwotę 13,4 mln zł. Pieniądze mają trafić do jednostek samorządu terytorialnego na utworzenie i prowadzenie punktów recepcyjnych i miejsc noclegowych. Mimo to samorządy szukają też innych źródeł finansowania swojej działalności na rzecz uchodźców.
Zamość czeka na darowizny
W Zamościu uruchomiono specjalne konto, na które można przekazywać darowizny:
- Dla przelewów krajowych: 18 1020 3147 0000 8302 0167 5354
- Dla przelewów zagranicznych: BIC (SWIFT): BPKOPLPW 18 1020 3147 0000 8302 0167 5354 IBAN: PL 18 1020 3147 0000 8302 0167 5354, tytuł przelewu: „Pomoc dla Ukrainy”)
– Mieliśmy bardzo wiele zapytań o możliwość wsparcia finansowego nie tylko ze strony naszych mieszkańców, ale też m.in. zagranicznych partnerów. Wcześniej nie mogliśmy przyjmować pieniędzy, ale specustawa dała nam taką możliwość, więc z niej skorzystaliśmy – mówi Andrzej Wnuk, prezydent Zamościa. Podkreśla, że wszystkie pieniądze, które wpłyną na konto, będą wykorzystane wyłącznie na zapewnienie pomocy uchodźcom docierającym do miasta bądź wsparcie tych Ukraińców, którzy pozostali w swojej ojczyźnie.
Niezależnie od tego miasto ponosi dodatkowe wydatki. – Podpisaliśmy już np. umowy z tłumaczami, którzy dotąd pracowali za darmo. Myślimy również o tym, by w jakikolwiek sposób móc wynagrodzić działalność wolontariuszy. Na ten cel będziemy już przekazywać pieniądze z naszego budżetu – zapowiada Wnuk.
Zamość prowadzi punkt recepcyjny i ma w gotowości ponad 900 miejsc noclegowych dla uchodźców w 15 różnych lokalizacjach. W ostatnich dniach napływ uciekinierów z ogarniętej wojną Ukrainy jest w mieście nieco mniejszy niż w zeszłym tygodniu. – Wówczas mieliśmy miejsca noclegowe zajęte w ok. 80-90 procentach, teraz utrzymuje się to na poziomie mniej więcej 60 procent na dobę – mówi prezydent Zamościa.
Jak ustaliliśmy, miasto ma już decyzję wojewody o przekazaniu na funkcjonowanie punktu recepcyjnego nieco ponad 815 tys. złotych, a także ponad 285 tys. zł na pokrycie kosztów utrzymania miejsc noclegowych. To mniej niż dotąd wydano, a obiecane pieniądze jeszcze jednak nie wpłynęły.
Hrubieszów jakoś dopnie budżet
W Hrubieszowie decyzje wydane przez wojewodę na prowadzenie punktu recepcyjnego w hali OSiR opiewają na trochę ponad 824 tys. zł. Miasto miało do wtorku przedstawić szacunki dotyczące kosztów funkcjonowania tego miejsca za okres od 24 lutego do 24 marca. – Wyszło nam, na podstawie dotychczasowych faktur m.in. za ogrzewanie, wywóz nieczystości, odprowadzenie ścieków czy rachunki za prąd trochę ponad milion. Więc jeżeli sytuacja jakoś drastycznie się nie zmieni, to prawie nam wystarczy – przewiduje Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa. Dodaje, że wciąż aktywnie pomagają mieszkańcy miasta. Darów przynoszą już mniej niż na początku wojny, ale wsparcie nadal jest. – Dlatego to, co mamy, a czego nie wykorzystujemy zamierzamy przez Stowarzyszenie „Hrubieszów Jestem stąd” przekazywać osobom, które przyjęły uchodźców w swoich domach – zapowiada Majewska.
Od początku wojny w Ukrainie przez punkt w hali HOSiR przewinęło się już ok. 30 tys. uchodźców. W tych statystykach ujęte są jedynie osoby, które tutaj dokonały rejestracji. Było też wiele ukraińskich kobiet i dzieci, które zatrzymywały się tylko na moment, aby odpocząć, przespać, coś zjeść i ruszyć dalej. Za pomoc im miasto pieniędzy nie otrzyma.
Zamykają noclegownie
Wielu samorządowców ma też wątpliwości co do tego, jak ostatecznie będzie wyglądało rządowe wsparcie za organizację miejsc pomocy doraźnej. – Póki co otrzymujemy jedynie obietnice, które na dodatek się zmieniają – mówi Ryszard Gliwiński, wójt gminy Zamość, która na swoim terenie prowadzi dla uchodźców ośrodek stałego pobytu dla ok. 50 osób w Lipsku Polesie. Pierwszych uchodźców przyjęto tutaj już w czwartym dniu wojny. – Najpierw była mowa, że dostaniemy na każdą z takich osób 120 złotych za dobę, teraz dowiadujemy się, że to będzie 40 złotych – opowiada Gliwiński. Dodaje, że pieniądze mają wpływać na konto gminy tylko w przypadku, gdy samorząd zapewni opiekę na co najmniej 24 godziny. Jeśli uchodźca zatrzyma się na krócej, to wsparcia nie będzie.
Gmina Zamość, poza bazą stałego pobytu w Lipsku zorganizowała także w sumie 150 miejsc w Białowoli i Zawadzie oraz 180 w hali w Sitańcu. Ten ostatni punkt jest jednak likwidowany. Bo jak dotąd nikt tam nie nocował, a za samą gotowość wojewoda nie zapłaci. Więc nie ma sensu blokować sali gimnastycznej przy szkole. – W Zawadzie uchodźców też póki co nie było, w Białowoli zatrzymało się raz 60 osób. Ale te punkty jeszcze utrzymujemy w gotowości. Tyle tylko, że nie grzejemy ich już przez całą dobę. Bo to ogromny koszt, a pieniędzy za to nikt nam nie odda – tłumaczy wójt Gliwiński.
Uchodźców jakby mniej
Niewielka gmina Mircze w powiecie hrubieszowskim prowadzi punkt recepcyjny, ma też przygotowanych w sumie 350 miejsc noclegowych w 15 lokalizacjach. Zdecydowana większość uchodźców zatrzymywała się tutaj na dobę, dwie, góra trzy. Póki co w tej gminie o zamykaniu noclegowni nie myślą, choć do końca również nie wiadomo, jak będzie z ich finansowaniem.
– Uruchomiliśmy je, bo to był spontan, ludzie chcieli pomagać, więc działaliśmy – mówi wójt Marta Małyszek. Ma obietnicę, że od wojewody otrzyma pieniądze na punkt recepcyjny, ale też ma świadomośc, że spora część kosztów obciąży budżet gminy. – Bo za paliwo do samochodów, za ogrzewanie, za światło i za prąd nikt nam nie odda – przyznaje. Obserwuje jednak, że w ostatnim czasie uchodźców jest mniej. – W szczytowym okresie mieliśmy w ciągu doby 320 osób do przenocowania, ale już np. w nocy z poniedziałku na wtorek nikt nie przyjechał. Poczekamy tydzień, może dwa, jeśli ta tendencja się utrzyma, pomyślimy czy z niektórych lokalizacji nie zrezygnować – mówi wójt Małyszek.