Rozmowa z Michałem Paluchem, zawodnikiem Lublinianki
- W waszej trudnej sytuacji mogliście odrobinę poprawić sobie humory w Chełmie, bo mecz z tamtejszą Chełmianką wcale nie musiał się zakończyć porażką Lublinianki 0:2…
– Dokładnie tak. Muszę przyznać, że mamy bardzo duży niedosyt po tym spotkaniu. Już w pierwszej minucie sam miałem sytuację, ale skończyło się strzałem w słupek. Potem szybko straciliśmy dwie bramki. Mieliśmy swoje szanse, ale niestety ich nie wykorzystaliśmy, a to się zemściło. Nie potrafiliśmy wykorzystać nawet rzutu karnego. Myślę, że gdyby ta bramka na 1:2 padła, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie strzeliliśmy jednak i punkty zostały w Chełmie, więc nie ma już sensu roztrząsać tego meczu.
- Przed wami starcie z Wieczystą Kraków, czyli faworytem do awansu, ale pytanie, czy ten mecz w ogóle dojdzie do skutku?
– Wiadomo, że w klubie nie jest kolorowo. Nie wiemy za dużo, jak to wszystko wygląda, ale najprawdopodobniej zagramy. Normalnie szykujemy się do kolejnego spotkania. Tak naprawdę każdy mecz traktujemy tak, jakby miał to być nasz ostatni występ w tym sezonie. Co nam pozostało? Walczyć i próbować skupiać się tylko na grze. Dostaliśmy informację od prezesa, że pieniędzy w klubie nie ma, więc żadnych wypłat na razie nie będzie. Słyszymy, że są prowadzone jakieś rozmowy ze sponsorami i cały czas czekamy na rozwój wydarzeń. Przyszłość Lublinianki to jednak jeden wielki znak zapytania. Robimy co możemy, głowy czasami są gdzie indziej, ale na pewno jeszcze się nie poddajemy.
- Zastanawialiście się nad tym, czy w ogóle jechać do Chełma?
– Trener Robert Chmura cały czas nam powtarza, że wszyscy jesteśmy w tym razem i żebyśmy się odcięli od tej sytuacji, a on dołoży wszelkich starań, żeby mecze były rozgrywane. Nie myślimy o tym, żeby się wycofać, na razie jesteśmy nawet w stanie wstrzymać się z pensjami i będziemy grali za darmo. Chcemy zrobić wszystko, żeby Lublinianka nadal była w tej trzeciej lidze. Nie po to razem z trenerem Chmurą walczyliśmy przez 1,5 roku, żeby teraz to wszystko oddać. Chcemy, żeby Lublinianka została na tej piłkarskiej mapie Polski.
- Chyba jednak trudno w takiej sytuacji mobilizować się na kolejne mecze?
– Wiadomo, że tak. Mamy niezłą drużynę, ale ciężko jest się pozbierać psychicznie. Zaangażowania nie można nam odmówić, ale tracimy głupie bramki. Może się powtórzę, ale my naprawdę nie rozmawiamy o tym, czy klub przetrwa, tylko skupiamy się na treningu i na meczu. A tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy.
- Czy chociaż na horyzoncie jest jakiś ratunek dla Lublinianki?
– Trener Chmura razem z Tomkiem Brzyskim robią wszystko, żeby klub przetrwał. Wiemy, że toczą się jakieś rozmowy. Wiadomo jednak, że niejedna umowa była już ostatnio dogadana, a nic z tego nie wyszło. Robią swoje i próbują coś załatwić, a my mamy grać i trenować, jakaś nadzieja na pewno jeszcze jest, że uda się to wszystko poukładać.
- Chwilowo możecie chyba jednak zapomnieć o tym co dzieje się w klubie, bo przed wami najciekawszy mecz w tej rundzie, czyli spotkanie z Wieczystą Kraków…
– Wiadomo, z kim zagramy. Przyjeżdża faworyt do awansu, z byłymi reprezentantami Polski w składzie, czy zawodnikami, którzy dopiero co grali w ekstraklasie. To klub z potężnym zapleczem finansowym i marketingowym. Zrobimy wszystko, żeby utrzeć im nosa. Chcemy wyjść na boisko, bo wiemy, ze zainteresowanie takim meczem będzie bardzo duże. A ludzie mogliby przyjść i zobaczyć, że warto w Lubliniankę zainwestować. Z tego co wiem, jest temat, żeby zagrać na innym stadionie i żeby na trybunach pojawiło się więcej niż 500 osób. Są prowadzone rozmowy, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. W tak dużym mieście, jak Lublin na pewno przydałby się drugi klub, gdzie mogliby grać zawodnicy z Lublina i okolic. W naszej drużynie większość chłopaków jest właśnie stąd, a wielu innych chciałoby dołączyć, ale nie mogą ze względu na naszą sytuację. Naprawdę widać w tym zespole potencjał, za to co trener Chmura tutaj zrobił czapki z głów. Teraz mamy nadzieję, że przetrwamy i że urodzi się tutaj naprawdę coś dobrego.