Nauka jazdy samochodem pod okiem rodziców? Minister infrastruktury chce, by było to możliwe pomiędzy ukończeniem oficjalnego kursu a egzaminem
To pomysł wzorowany na niektórych krajach, np. Anglii. W Polsce byłoby jednak kilka obostrzeń. Rodzice mogliby zacząć uczyć dziecko jeździć, ale dopiero wtedy, gdy pociecha miałaby za sobą 30 godzin za kółkiem pod okiem instruktora z ośrodka szkolenia kierowców.
„Domowa eLka” nie miałaby prawa wjechać na drogi ekspresowe i autostrady. Kursant musiałby mieć 18 lat, a samochód – drugą parę lusterek. Żeby rodzic widział z prawego fotela, co dzieje się za pojazdem. Nie będzie jednak potrzeby montażu dodatkowej pedaliery po stronie pasażera.
Ministerstwo uzasadnia swój pomysł lepszym obyciem za kierownicą kandydatów na kierowców, co przyniosło już zauważalną poprawę tzw. zdawalności egzaminów praktycznych.
– W polskich realiach nie jest to zbyt przemyślane rozwiązanie – ocenia Maciej Kulka, właściciel lubelskiego ośrodka szkolenia kierowców. – Polacy mają nikłe pojęcie o przepisach ruchu drogowego. Czego zatem chcą uczyć swoje dzieci? Większość nie zna limitów prędkości, np. w terenie niezabudowanym. Po za tym, czy rodzinny samochód użyty do szkolenia byłby objęty zwyżką ubezpieczenia? Kto będzie odpowiadać, gdy dojdzie do wypadku? Takich pytań jest więcej – podkreśla Kulka.
– Mąż jest dobrym kierowcą, bez problemu mógłby z synem potrenować jazdę na ulicach, w normalnym ruchu. Zwłaszcza wtedy, gdy syn skończy kurs i otrzyma dopuszczenie do egzaminu. Warto byłoby wówczas potrenować pod okiem doświadczonego kierowcy – dodaje pani Anita z Lublina, matka 18-letniego Kamila, kursanta w szkole jazdy.
Maciej Kulka uważa, że lepiej byłoby wprowadzić personalną odpowiedzialność instruktora za wyniki egzaminu. – Moim zdaniem to jest jeden ze sposobów podniesienia jakości szkolenia praktycznego. Instruktor z nikłymi wynikami musiałby przejść weryfikację swoich uprawnień – dodaje Kulka.
W pierwszym półroczu zdawalność na egzaminie praktycznym w WORD Lublin, za pierwszym podejściem, wynosiła 36,1 proc. To znaczy, że blisko 64 kursantów na 100 nie zdało za pierwszym razem.