Malownicze okolice Puław, Janowca, Kazimierza Dolnego stały się tłem dla 4. rundy Mistrzostw Polski Samochodów Zabytkowych, w którym bierze udział 40 załóg z kraju i za granicy. Unikatowe auta w sobotę można było oglądać m.in. na placu F. Chopina.
Mistrzostwa to raj dla miłośników historii motoryzacji. W jednym miejscu można było obejrzeć prawdziwe legendy, m.in. chevroleta corvette, porsche 356, jedynego w kraju hillmana (z Nałęczowa), triumpha spitfire z 1964 roku, czeskie aero, seata 850 (z Puław), przedwojennego oldsmobile, czy najstarszego w tym gronie, amerykańskiego nasha z 1924 roku.
- Mamy dzisiaj około 40 samochodów niemal z całej Polski, m.in. z Warszawy, Krakowa, Lublina, Katowic, a także z Rosji, Białorusi i Niemiec. Nadwiślańskie okolice wszystkim bardzo się podobają - mówił Mirosław Piskorek, komandor rajdu, który podczas wystawy opowiadał o autach wjeżdżających na plac F. Chopina.
Jednym z uczestników rajdu był puławianin, profesor w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, Franciszek Woch, który przyjechał swoim seatem 850. - Jeżdżę nim już od 20 lat, a wcześniej opiekował się nim mój teść. To unikat kupiony w latach 70-tych w Hiszpanii. Takich aut w Polsce jest bardzo mało, także z tego powodu, że ten model nie był eksportowany. W naszej rodzinie mówimy na niego "żabka" - mówi właściciel, który przyznaje, że ze zgromadzonych do dzisiaj części do niego, mógłby zbudować drugi, identyczny samochód.
Dużym zainteresowaniem wśród zwiedzających sobotnią wystawę cieszył się także kabriolet aero należący do Romualda Dzienio z Warszawy. - To, jak dzisiaj wygląda ten samochód wymagało 10 lat pracy i dużej cierpliwości. Wszystkie części, poza oponami, są oryginalne - przyznaje uczestnik rajdu, który w mistrzostwach tego typu bierze udział regularnie. - Bardzo mi się tutaj podoba, poza tym mam tutaj wielu przyjaciół i spotykamy się w całej Polsce - dodaje.
Puławianie pozowali do zdjęć także przy samochodzie, który jeszcze 20 lat temu na polskich drogach nie był niczym nadzwyczajnym, chodzi o fiata 126 p. Ten stojący na wystawie, mimo swoich 41 lat, przejechał jedynie 100 tysięcy kilometrów i wyglądał tak, jakby niedawno opuścił fabrykę w Bielsku-Białej.
- To jest pierwsza wersja tego samochodu, jeszcze z silnikiem o pojemności 600 cm. Dziadek żony całe życie dbał o niego, jak o dziecko. Dzisiaj sam ma już 90 lat. Obiecałem mu, że w naszej rodzinie ten samochód zostanie na zawsze. Na pewno nie jest na sprzedaż - mówi Konrad z Lublina, którego w rajdzie pilotowała żona. Okolice Kazimierza Dolnego i Janowca są im dobrze znane. - Nasze rajdy cieszą się dobrą sławą, mamy piękne miejsca i ładną pogodę.
Po opuszczeniu placu w centrum Puław, załogi udały się na rynek w Kazimierzu, a następnie promem wróciły do Janowca. O wynikach rajdu poinformujemy po jego zakończeniu.