Z początkiem lipca miały wejść w życie nowe przepisy drogowe. Jak się jednak okazuje termin ten najprawdopodobniej nie zostanie dotrzymany.
Ustawa przygotowana przez działającą przy Ministerstwie Infrastruktury Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przewiduje szereg nowych rozwiązań.
– Chodzi przede wszystkim o pieszych, którzy w zderzeniu z rozpędzonym pojazdem nie mają żadnych szans – podkreśla minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Pieszy na przejściu będzie miał bezwzględne pierwszeństwo. Także ten, który dopiero na zebrę wchodzi.
– Takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. w Anglii. Tam obszar szczególnej uwagi zakreślono zygzakami na jezdni. W polskich realiach może być sporo ofiar – komentuje Andrzej, kierowca z Lublina.
Łatwiej będzie stracić uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h także poza obszarem zabudowanym może oznaczać zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące. Do tej pory skutkowało to na ogół mandatem i 10 punktami karnymi.
Zrównany zostanie także limit prędkości w obszarze zabudowanym. Teraz 50 km/h ma obowiązywać w dzień i w nocy (dziś po godz. 23 można jechać 60 km/h).
Ze statystyk wynika, że 95 proc. pieszych przeżywa wypadek jeśli auto jedzie wolniej niż 30 km/h. Te szanse spadają gdy prędkość pojazdu jest większa od 50 km/h.
Obecnie Polska jest jedynym krajem w UE, który nadal dopuszcza jazdę z prędkością 60 km/h w obszarze zabudowanym.
Jeszcze niedawno Ministerstwo Infrastruktury informowało, że zmiany wejdą w życie od 1 lipca. Okazuje się jednak, że tak może się nie stać. Jak pisze "Rzeczpospolita", data była zbyt optymistyczna i nie zostanie dotrzymana.