Setki tysięcy przydrożnych drzew w całym kraju może pójść pod topór. Szykuje się zmiana w prawie ułatwiająca wycinkę. Ekolodzy protestują, a fachowcy od bezpieczeństwa na drogach są w tej sprawie podzieleni.
Kwestia przydrożnych drzew nabrała charakteru politycznego. W maju poseł Marcin Horała (PiS) złożył interpelację w sprawie zagrożeń w ruchu drogowym powodowanych przez przydrożne drzewa.
– Należy pamiętać, że większość dróg i drzew była budowana i sadzona kilkadziesiąt lat temu. Natężenie ruchu było wtedy mniejsze, a drogi miały inne parametry techniczne. Wówczas też nie zagrażało to bezpieczeństwu uczestników ruchu. Dzisiaj jest inaczej – odpowiedział mu Marek Chodkiewicz, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. – Jednocześnie należy zauważyć, że ustawa o ochronie przyrody należy do właściwości Ministra Środowiska – dodał.
Ministerstwo Środowiska potwierdza, że trwają prace nad projektem ułatwiającym drogowcom wycinkę drzew rosnących w pasach drogowych. Projekt jest w fazie wstępnej, niebawem trafi do konsultacji międzyresortowych.
Sam pomysł liberalizacji prawa w tej materii przyprawia ekologów o grozę. Jednym głosem krzyczą, że zbliża się powtórka lex Szyszko, czyli masowa wycinka drzew.
– Obecne przepisy rozsądnie równoważą potrzeby modernizacji dróg oraz zachowania drzew. Dalsza ich liberalizacja nie poprawi bezpieczeństwa, natomiast może prowadzić do nadmiernej utraty drzew przydrożnych – alarmuje dr inż. Piotr Tyszko-Chmielowiec z Wrocławia, dyrektor Instytutu Drzewa i współpracownik Fundacji EkoRozwoju. – Tymczasem obecność drzew utrzymuje sprzyjający rolnictwu mikroklimat, przeciwdziała skutkom zmian klimatycznych i podtrzymuje bioróżnorodność – podkreśla.
Fachowcy od bezpieczeństwa są w tej kwestii podzieleni.
– Nasadzenia prowadzone kilkadziesiąt lat temu miały kilka celów: chronić przed nawiewaniem śniegu na szosę, odbierać nadmiar wody, przeciwdziałać oślepianiu kierowców – mówi Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie. – Dzisiaj budując drogi stosujemy nowoczesne systemy odwadniania i siatki przeciwśnieżne. Dlatego uważam, że przydrożne drzewa są niepotrzebne, a przede wszystkim niebezpieczne.
W jego opinii drzewa powinny być nasadzane w odległości 20-30 metrów od drogi. Rzecz w tym, że w Polsce nie ma tak szerokich pasów drogowych. – Dziś po każdej wycince musimy przeprowadzić nasadzenia kompensacyjne, czyli posadzić tyle samo, takich samych drzew – dodaje dyr. Gwozda.
– Drzewa nie zabijają. To kierowcy wpadają na drzewa – mówi z kolei Radosław Jaskulski, instruktor w Szkole Auto Śkoda. – Z badań wynika, że drzewa rosnące przy drodze wpływają na ograniczenie prędkości, bo kierowca podświadomie odczuwa, że porusza się po wąskiej drodze i naturalnie zmniejsza prędkość. Po wycince kierowcy zawsze jeżdżą szybciej. Ze względów bezpieczeństwa nie jestem zwolennikiem masowej wycinki przydrożnych drzew.
Członkowie Instytutu Drzewa i Fundacji EkoRozwoju wystosowali list otwarty do ministra środowiska Henryka Kowalczyka w obronie przydrożnych drzew. Poparło go już kilkadziesiąt różnych organizacji społecznych.