Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

5 marca 2022 r.
21:47

Mówią nam, dlaczego pomagają. Restauratorka, wolontariuszka, hotelarz

0 0 A A
(fot. Michał Siudziński)

Nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz przestać, to mnie napędza, daje siłę i energię do działania. Choć nie jest łatwo, zwłaszcza patrzeć na ludzkie nieszczęście. Najgorszy jest płacz dzieci, tych najmłodszych, są takie bezbronne i takie przestraszone – Pomagają jak mogą: przywożą, organizują, dają dach nad głową, gotują i przytulają.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Magdalena Kubina, właścicielka Restauracji Muzealnej w Zamościu

Moja pierwsza reakcja, gdy w czwartek rano usłyszałam o rosyjskiej agresji na Ukrainie, to był strach. Strach o moje dzieci, moich najbliższych. Później, gdy śledziłam kolejne doniesienia o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, zaczęłam martwić się o ludzi, którzy tam są.

I zaczęłam myśleć, czy uda się im jakoś pomóc.

Magdalena Kubina

Gdy miasto zaczęło organizować wsparcie, zgłosiłam, że moja restauracja może zapewniać posiłki. Okazało się, że byłam już któraś w kolejce, bo to samo zrobiły moje koleżanki i koledzy. Niezależnie od tego zgłosiłam się sama do bazy wolontariuszy. Czekałam, kiedy będę potrzebna. Kolega jechał we wtorek na granicę z transportem darów dla ludzi, którzy byli po drugiej stronie. Powiedział, że weźmie jedzenie. Przygotowaliśmy chaczapuri i transport pizzy. Ale zanim to ruszyło, już w poniedziałek dostałam sygnał, że pociąg z 600 osobami zatrzyma się na stacji w Bortatyczach.

Był wieczór, mieliśmy pół godziny, żeby wszystko zorganizować. Panie w kuchni stanęły na wysokości zadania. Przygotowały z naszego menu wszystko, co dało się zrobić szybko, a później można było łatwo dzielić. Ale chcę podkreślić, że to samo zrobili inni zamojscy restauratorzy z Bohemy, Verony, Skarbca Wina i Piwnicy pod św. Kazimierzem. Teraz też jesteśmy w gotowości. Będzie sygnał, będziemy działać. A ja, jeśli jest taka potrzeba pracuję na uruchomionej przez miasto infolinii pomocy uchodźcom, mam też wyznaczony dyżur w noclegowni. Jestem gotowa dać tyle, ile mogę.

Nie możemy uchodźców zostawić bez pomocy.

Maria, mieszkanka Lublina pochodząca z Iwano-Frankowska

Jestem tutaj, żeby pomagać ludziom. Obecna sytuacja jest ciężka. Pomimo że mieszkam już długo w Lublinie, nie mogę normalnie chodzić do pracy, funkcjonować. Nie potrafię normalnie żyć, kiedy ludziom dzieją się takie rzeczy.

Idąc dzisiaj do pracy, spotkałam znajomego Saszę. Powiedział mi, że pomaga na Dworcu PKS w Lublinie i potrzebna jest pomoc, ponieważ przyjeżdżający ludzie nie znają języka polskiego i nie mogą się porozumieć. Od razu zadzwoniłam do pracy i poinformowałam, że dzisiaj nie przyjdę.

Jestem tutaj, żeby pomagać ludziom - mówi pani Maria

Jeśli będzie taka potrzeba, zamierzam przychodzić tutaj codziennie.

Wielu ludzi ma w Lublinie tylko przystanek i jadzie dalej do Warszawy, Niemiec czy Francji. Często nie znają ani jednego słowa po polsku, dlatego pomagamy im kupić bilet, rozdajemy herbatę i kanapki, a czasami uspokajamy. Wiele osób jest w złym stanie psychicznym. Przyjechała dzisiaj matka z dziećmi, która była w takim stresie, że ledwo funkcjonowała. Staraliśmy się ją uspokoić i wesprzeć. Dzwoniłam dzisiaj do mamy, która mieszka na wsi obok Iwano-Frankowska. Powiedziała mi, ze w aptekach nie ma podstawowych leków od temperatury, bólu głowy, opatrunków, bandaży. Na szczęście udało jej się kupić leki od cukrzycy, których używa. Prosiłam, żeby przyjechała do mnie, ale nie chce zostawiać domu, zwierząt, kur. Stwierdziła, że jeżeli będzie bardzo źle, schowa się w piwnicy. Dzisiaj była w moim mieszkaniu w Iwano-Frankowsku, żeby zabrać najpotrzebniejsze dokumenty i rzeczy, bo nie wiemy co będzie dalej. A przede wszystkim czy będzie do czego wracać.

Anna Marczyk, wolontariuszka współpracująca z Fundacją Help for You

Jestem w połowie Ukrainką i pomagam jako tłumacz. Staramy się organizować potrzebującym transport, udzielać niezbędnych informacji, wesprzeć. To moja wewnętrzna potrzeba serca. Spędzam pomagając praktycznie cały wolny czas. Nie robię tego dla siebie, a dla tych ludzi. Studiuję, pracuję, ale staram się to jakoś łączyć.

Anna Marczyk

Dzisiejszy dzień spędziłam na Dworcu PKS w Lublinie. Jutro prawdopodobnie będę pomagać w świetlicy, a pojutrze w nocy pojadę na granicę z Ukrainą. Każdy dzień spędzam w innym miejscu. Osoby, które przyjeżdżają do Lublina i nie mają zapewnionego noclegu, staramy się przetransportować do punktu recepcyjnego na ul. Gospodarczej w Lublinie. Jest tam baza noclegowa, skąd wolontariusze bezpośrednio kierują ludzi do wyznaczonych domów.

Chętnych do przyjęcia uchodźców jest naprawdę dużo i to jest fantastyczne

Małgorzata Kawałek, fryzjerka z Zamościa

Jadę i pomagam – to była moja pierwsza myśl, gdy dowiedziałam się o wojnie. Nie miałam tylko pojęcia, dokąd się udać. Ale już w piątek w mediach społecznościowych pojawiły się informacje o punkcie odpoczynku dla uchodźców, który powstał przy Krytej Pływalniw Zamościu.

Zadzwoniłam, zarejestrowałam się i jeszcze tego samego dnia byłam od godz. 18 do 24 na dyżurze w noclegowni na os. Majdan. W ten pierwszy wieczór mieliśmy komplet, przyjechało 26 osób, wiele dzieci, także młodsze i starsze kobiety. Od tamtej pory jestem tam codziennie.

Małgorzata Kawałek

Mogę pomagać tylko popołudniami i nocą, bo w dzień pracuję. Nie mogłam zostawić klientek, ale też nie chcę zamykać zakładu, bo przecież muszę z czegoś żyć. Śpię niewiele, ale to nic. To, że mogę pomóc jest jak narkotyk, wciąga. Nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz przestać, to mnie napędza, daje siłę i energię do działania. Choć nie jest łatwo, zwłaszcza patrzeć na ludzkie nieszczęście. Najgorszy jest płacz dzieci, tych najmłodszych, są takie bezbronne i takie przestraszone. Dlatego, kiedy uchodźcy docierają do noclegowni chcę najpierw dokładnie poznać ich potrzeby, ustalić, czy są głodni, spragnieni, czy potrzebują lekarza, a może tylko odpoczynku. Jeśli jest potrzeba, oferujemy pomoc psychologa. Gdy ruszają dalej, pytamy, czego im brakuje i w miarę możliwości zaopatrujemy.

Ale zdarza się też, że ta pomoc polega na tym, żeby kogoś przytulić.

Tak było z kilkoma dziewczynkami, już dużymi, nastoletnimi. Były przerażone, same się do mnie garnęły, po prostu potrzebowały kogoś, kto otoczy je ramieniem, powie jakieś dobre słowo. Cieszę się, że byłam wtedy obok.

Grzegorz Orzełowski, dyrektor hotelu Zamek w Janowie Podlaskim

W hotelu zamieszka ponad 80 podopiecznych z ukraińskich domów dziecka. W grupie Arche ustaliliśmy, że hotel w Janowie będzie dedykowany tylko pomocy maluchom, bo życie ich i tak pokrzywdziło.

Grzegorz Orzełowski

Mamy nadzieję, że u nas poczują się jak w domu i szybko odzyskają siły. Do dyspozycji mają basen, a wokół hotelu ponad 40 hektarów terenu.

Tak naprawdę cała Polska dzwoni i pyta, jak może pomóc.

Dzwoniła też Anna Lewandowska z deklaracją wsparcia. Dajemy im pełne wyżywienie, ale przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Gdy nasz przyjaciel jest w stanie wojny, to w pierwszej kolejności liczy się człowiek, a nie zarobek.

Mam nadzieję, że ten konflikt spowoduje, że my się na nowo jako naród scalimy i będziemy do wszystkich tak przyjaźnie nastawieni, jak jesteśmy teraz do uchodźców z Ukrainy.

Robert Juszczak, przedsiębiorca ze Skokówki

Gdy zaczął się konflikt na Ukrainie, to razem z moją małżonką i dziećmi w wieku 11 i 12 lat przygotowywaliśmy się mentalnie na to, że

może nadejść moment, że przyjmiemy kogoś w naszym domu.

Ale niczego nie planowaliśmy. I choć oswajaliśmy się z tą myślą, to był jednak jakiś niepokój, bo przecież chodziło o „obcych”. I nie mogliśmy mieć pewności, że ten człowiek pojawi się na dzień, na dwa czy może na miesiąc. Rozmawiałem o tym ze znajomymi. Kolega, komendant ZHP i wolontariusz w punkcie informacyjnym dla uchodźców uruchomionym przez miasto zachęcił mnie, bym tam do niego zajrzał, poobserwował. Tak zrobiłem.

Robert Juszczak

Był poniedziałek, późna noc. Podjechały trzy samochody, a w nich kilkanaścioro Irańczyków, niemowlę i kot. Zacząłem z nimi rozmawiać. Najpierw mówili, że chcą nocować w jednym miejscu, byli gotowi zapłacić, ale dla tak dużej grupy niczego nie udało się znaleźć. Ostatecznie zdecydowali się podzielić na kilka lokalizacji. Następnego dnia planowali ruszyć do Warszawy, gdzie ich ambasada zapewniła im schronienie. Miałem możliwość zapewnienia noclegu kilku osobom, zatelefonowałem do żony, powiedziała „tak” i pojechaliśmy.

Na podłodze rozłożyłem dwa dwuosobowe materace, jeden chłopak spał na kanapie, kot dostał kuwetę. Skorzystali z łazienki, z wi-fi. Jeszcze trochę rozmawialiśmy, chciałem dowiedzieć się o nich najwięcej, próbowałem zweryfikować, czy mówią prawdę, czy rzeczywiście są studentami medycyny i stomatologii z Kijowa, obejrzałem nawet ich legitymacje. Czułem, że to są porządni ludzie, ale jednocześnie jakiś niepokój był.

Rano zjedli śniadanie, namówiłem ich jeszcze, żeby obejrzeli Stare Miasto w Zamościu, ok. godz. 13 wyjechali. Mam z nimi kontakt.

Czy byłbym gotowy znów przyjąć u siebie uchodźców? Teraz na pewno byłoby mi łatwiej, ale zdaję się na los. We wtorek wieczorem, gdy byłem w punkcie informacyjnym, bo pomagałem w dotarciu gości do Lipska Polesie, przyjechała pani z małym dzieckiem. Ostatecznie na nocleg wziął ją do siebie mój kolega. Gdyby tego nie zrobił, pewnie spałaby w moim domu.

Zuzanna Całyniuk, lekarz weterynarii i doktorantka UP w Lublinie

Uważam, że w dawnych czasach zwierzęta były zapominane, pomimo swojego wielkiego wkładu w konflikty. Niegdyś konie miały ogromny wpływ podczas wielkich wojen. Teraz zwierzęta są naszymi przyjaciółmi, członkami rodzin. Wiele osób z Ukrainy ucieka z kraju właśnie ze zwierzętami, dlatego trzeba im nieść pomoc. Całe moje życie to zwierzęta, ponieważ od 20 lat jeżdżę konno i jestem lekarzem weterynarii. Nie byłabym sobą, gdybym w obecnej sytuacji nie mogła komuś pomóc. To mógł być każdy z nas i zwierzę każdego z nas.

Wczoraj byliśmy na granicy w Zosinie. Zabraliśmy ze sobą wiadra dla koni, bo wiemy, że ludzie uciekają nie tylko ze zwierzętami domowymi, typu pies, kot czy drobne ssaki. Dostałam informację o mężczyźnie, który szedł ze Lwowa pieszo do granicy właśnie z końmi.

To jest mój wolny czas i myślę, że to jest to, co musimy teraz wszyscy zrobić.

Zuzanna Całyniuk

Każdy, kto ma wiedzę, umiejętności albo ręce do pracy powinien tutaj być, bo to są nasi bracia. Potrzebujemy dla przyjeżdżających zwierząt pożywienia. Będziemy wdzięczni za dostarczanie karmy w małych opakowaniach, ponieważ nie chcemy obciążać ludzi w dalszej podróży. Dodatkowo prosimy o przywożenie karmy również dla gryzoni typu chomiki, szczury, szynszyle. Zamierzam przychodzić na dworzec codziennie po pracy. Mój pies oczywiście cierpi z tego powodu, bo jest sam. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie siebie siedzącej teraz w domu i nierobiącej tego, co potrafię najlepiej. Wiem, że nie powinniśmy uczłowieczać zwierząt, ale ja nie wyobrażam sobie życia bez mojego psa. Gdyby coś się działo, nie zostawiłabym go samego. Wiemy jak wiele osób jest teraz samotnych. Zwierzęta, to często ich najbliżsi przyjaciele. Wypełniają cały ich świat i są towarzyszami w wędrówce przez życie.

Wielu znajomych włączyło się w pomoc. Wczoraj przyjechała moja koleżanka, która przywiozła między innymi potrzebne leki. Trzeba pamiętać, że w obecnej sytuacji zwierzęta przekraczające granice nie muszą posiadać badań na przeciwciała. Informujemy o tym przyjeżdżających, jednak często trzeba je zaszczepić przeciwko wściekliźnie, która w tym momencie szerzy się w Polsce. Na miejscu przeprowadzam pierwsze badanie kliniczne i jeśli coś mnie zaniepokoi, odsyłam zwierzęta do gabinetów. Dużo zakładów leczenia zwierząt zobligowało się do pomocy pro bono, co jest fantastyczną drogą do jednoczenia się zawodowego. Wszyscy robimy dobro, co jest w tym momencie najważniejsze

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Policja go szukała. Wpadł z marihuaną

Policja go szukała. Wpadł z marihuaną

Zamojscy policjanci zatrzymali 29-latka, który poszukiwany był listem gończym i nakazem doprowadzenia. Mężczyzna w chwili zatrzymania miał przy sobie narkotyki.

Marek Marciniak z Azotów Puławy w kadrze Polski na Turniej 4 Narodów

Marek Marciniak z Azotów Puławy w kadrze Polski na Turniej 4 Narodów

Konsultacja szkoleniowa reprezentacji Polski odbywać się będzie w Płocku od 26 do 30 grudnia oraz od 2 do 13 stycznia. Na liście wybrańców selekcjonera Marcina Lijewskiego znalazło się 27 zawodników, w tym skrzydłowy Azotów Marek Marciniak.

Amatorka darmowych kosmetyków w rękach policji

Amatorka darmowych kosmetyków w rękach policji

Policjanci z Lublina zatrzymali kobietę, która dokonała co najmniej 9 kradzieży w drogeriach. Łupy wyceniono na ponad 4 tys. zł.

Ostrożnie na drogach, bo nie będzie nic widać. IMGW wydało alert

Ostrożnie na drogach, bo nie będzie nic widać. IMGW wydało alert

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega mieszkańców województwa lubelskiego przed gęstymi mgłami. Widoczność może spaść nawet do 100 metrów.

Jazda na podwójnym gazie zakończona przez policję

Jazda na podwójnym gazie zakończona przez policję

Dzień przed wigilią dęblińscy policjanci zatrzymali dwie kobiety jadące pod wpływem alkoholu. Rekordzistka miała 2,5 promila alkoholu.

Mały gest, a tak wiele znaczy. Podarujmy rodzinie iskierkę nadziei w te święta!

Każda złotówka to iskierka nadziei. 2-letni Szymon potrzebuje pomocy

„W te święta marzymy tylko o zdrowiu naszego synka” – mówią rodzice 2-letniego Szymona Zelenta, z prośbą o pomoc w uratowaniu jego życia. Chłopiec cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a i jedyną jego nadzieją jest terapia genowa dostępna w USA... za 15 milionów złotych.

Jacek Kosierb zaprezentował publikację pt. „550-ludzi futbolu na 550-lecie Województwa Lubelskiego”

550-ludzi futbolu na 550-lecie Województwa Lubelskiego promocja książki za nami

W galerii Miejsko-Powiatowej Biblioteki Publicznej w Świdniku odbyła się promocja książki Jacka Kosierba pt. „550-ludzi futbolu na 550-lecie Województwa Lubelskiego”

Pracowita Wigilia strażaków. Nie żyje 5 osób

Pracowita Wigilia strażaków. Nie żyje 5 osób

Tylko w Wigilię strażacy w całej Polsce mieli 871 interwencji. Głównie to pożary i zatrucia czadem.

Pilnie poszukiwani pracownicy do pracy w Niemczech

Pilnie poszukiwani pracownicy do pracy w Niemczech

Agencja pracy QUIP AG od ponad 20 lat rekrutuje pracowników do pracy w Niemczech. W dziedzinie przemysłu, handlu i produkcji oferujemy specjalistom i specjalistkom przyszłościowe i interesujące oferty pracy z perspektywami. Poszukujemy i oferujemy wiedzę, rzetelność i uczciwą grę.

Wykolejenie lokomotywy i wyciek paliwa

Wykolejenie lokomotywy i wyciek paliwa

W wigilijne popołudnie zamojscy strażacy zostali wezwani do wykolejonej lokomotywy.

Gdzie po leki w święta? Niektóre apteki są czynne
LISTA APTEK

Gdzie po leki w święta? Niektóre apteki są czynne

Podczas świąt Bożego Narodzenia oraz w Nowy Rok sklepy oraz apteki są zamknięte. Jedna są także miejsca, które pełnią świąteczny dyżur i można zakupić lekarstwa.

Policja zadba o nasze bezpieczeństwo. O czym warto pamiętać?
Święta na drodze

Policja zadba o nasze bezpieczeństwo. O czym warto pamiętać?

Mundurowi patrolują drogi całego województwa. Tradycyjnie sprawdzają prędkość, trzeźwość kierowców oraz stan techniczny ich pojazdów.

Kacper Adamski odchodzi z Azotów Puławy

Azoty Puławy tracą kluczowych zawodników. "Klub może nie przetrwać połowy nowego roku"

Puławski klub, od wycofania się ze sponsorowania partnera strategicznego klubu Grupy Azoty Puławy, boryka się z kłopotami finansowymi. Drużyna wprawdzie przystąpiła do rozgrywek 2024/2025, ale obecnie wydaje się, że dotarła już do ściany. Na przełomie roku sprawdził się bowiem czarny scenariusz.

Niech świąteczne jedzenie nie ląduje w koszu. Podzielmy się nim w jadłodzielni

Niech świąteczne jedzenie nie ląduje w koszu. Podzielmy się nim w jadłodzielni

Okres świąteczny to czas, gdy najwięcej jedzenia ląduje w koszu. Świąteczne jedzenie, a także inne nadwyżki mogą trafić do innych z pomocą jadłodzielni.

Miał być sylwester w Zakopanem, a jest utrata pieniędzy

Miał być sylwester w Zakopanem, a jest utrata pieniędzy

Sylwestrowa gorączka jeszcze przed nami, ale już teraz warto pamiętać, że to również doskonałe żniwo dla oszustów. Przekonał się o tym 19-latek, który planował świętowanie w Zakopanem.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium