Rozmowa z Anną Piskor-Jurek, która wygrała konkurs na najlepszą pielęgniarkę i położną szpitala wojewódzkiego im. Jana Bożego w Lublinie
• Czym jest dla pani ta nagroda?
Pracuję w zawodzie położnej dopiero dwa lata, jestem na początku kariery zawodowej. Taka nagroda jest więc dla mnie ogromnym wyróżnieniem, zwłaszcza, że w tym szpitalu pracuję od początku, ale też ogromnym kredytem zaufania. Praca jest dla mnie pasją, ale dzięki takiej nagrodzie mam dodatkową motywację, żeby dawać z siebie jeszcze więcej i cały czas się kształcić.
• Dlaczego wybrała pani ten zawód?
Od dziecka chciałam pracować w szpitalu, pomagać ludziom. To było moje marzenie. Kiedy stanęłam przed wyborem kierunku studiów zdecydowałam, że położnictwo będzie dla mnie najlepsze. Bardzo lubię pracę z pacjentkami i dziećmi. Kiedy zaczęłam pracować w szpitalu tylko się w tym utwierdziłam. Myślę, że żadna inna praca nie dałaby mi tyle satysfakcji.
• To trudny zawód?
To zawód, który jest nieustannym wyzwaniem, bo pracujemy z ludźmi. Pacjentki są różne, czasem trafiamy na taką, z którą nie jest łatwo dojść do porozumienia. Nie traktuję tego jednak jak przeszkodę, nie daję za wygraną. Mam świadomość, że każda pacjentka na mnie liczy i że jestem odpowiedzialna za nią i za dziecko. To praca, która wymaga od nas dużego skupienia, uwagi. Tak naprawdę cały czas musimy być w gotowości. Dlatego tę pracę trzeba kochać.
• Brała pani pod uwagę wyjazd za granicę?
Miałam propozycję pracy za granicą, ale nie skorzystałam. Nie chciałam też pracować w Warszawie, gdzie kończyłam studia. Zdecydowałam się na pracę na Lubelszczyźnie, bo uważam, że mamy tu jeszcze dużo do zrobienia. Potrzebujemy nowoczesnego położnictwa, młodych wykształconych pracowników, bo coraz więcej położnych jest już w wieku emerytalnym, tworzy się luka pokoleniowa. Młode, otwarte umysły są tu bardzo potrzebne.