Byli na dworcach, w punktach recepcyjnych, organizowali transporty humanitarne, zajmowali się dziećmi, dawali schronienie i nakarmili, zorganizowali lekcje nauki języka polskiego. Lubelskie Centrum Wolontariatu podsumowuje swoje dotychczasowe działania na rzecz Ukraińców. I nadal aktywnie działa.
– Przyjechałam do Lublina 5 marca. Tu studiuje moja siostra – opowiada Natalia Piankowska, uchodźczymi z Kijowa, która przed wybuchem wojny pracowała w kadrach w kijowskiej telewizji. Jej rodzice zostali w Ukrainie. – Nie chciałam wyjeżdżać. Pomyślałam, że to tak jakbym stchórzyła, że uciekam z kraju ogarniętego wojną. Ale rodzice zarezerwowali mi już bilet na autobus, nie miałam wyboru. Teraz jestem szczęśliwa, bo dzięki temu udało mi się pomóc wielu rodakom.
– Moja młodsza siostra mieszka w Lublinie od blisko 30 lat, studiowała prawo na UMCS. Tutaj także osiedliła się moja starsza córka – opowiada Jerzy Brożyna, psychoterapeuta ze Lwowa o polskich korzeniach. Po napaści Rosji przyjechał do Lublina ze swoją żoną Ukrainką. Wcześniej dotarli tu jego młodsza 13-letnia córka i matka. – Mieliśmy opuścić Ukrainę tylko na chwilę. Po kilku tygodniach uświadomiłem sobie, że to nie będzie żadna chwila.
Zostali. Teraz Natalia Jerzy współpracują z Centrum Wolontariatu w Lublinie, początkowo jako wolontariusze, obecnie już jako pracownicy.
– Za chwilę minie 5 miesięcy od rozpoczęcia wojny w Ukrainie przez Rosję – podsumowuje ks. Mieczysław Puzewicz, założyciel lubelskiego Centrum Wolontariatu, który podkreśla, że stowarzyszenie pomagając uchodźcom kieruje się czterema podstawowymi zasadami: przyjąć, ochronić, integrować, promować. – Państwo Natalia i Jerzy są żywymi przykładami tego, że weszliśmy już na etap integracji, a także promocji – mówi Puzewicz.
Stowarzyszenie pomagało i pomaga Ukraińcom m.in. zapewniając im dach nad głową. – W nasze działania włączyło się ponad 100 wolontariuszy, głównie ukraińskojęzycznych – podsumowała Justyna Orłowska z zarządu Centrum Wolontariatu w Lublinie. – Są to studenci z Ukrainy, którzy studiują w Lublinie, ale też Polacy – osoby pracujące, studenci, uczniowie i seniorzy. Dla nas najważniejsze było to aby wszystkim znaleźć zajęcie, aby nie marnować potencjału, który pojawił się w ludziach.
Wolontariusze pomagali m.in. w punktach recepcyjnych na granicy, w mobilnym szpitalu (pomagało blisko 30 lubelskich pielęgniarek i lekarzy na czele z doktor Magdaleną Szabałą). Lubelskie Centrum Wolontariatu organizowało także transporty humanitarne na Ukrainę (przekazano blisko 300 ton darów), otworzyło też dla uchodźców tzw. Domy Nadziei (obecnie przebywa w nich ponad 60 uchodźców, wśród nich są osoby głuchonieme), prowadzą szkołę języka polskiego. Byli też na dworach PKS i PKP w Lublinie i w MOP w Markuszowie.
– Współpracujemy z Fundacją Biedronki, która opłaca pobyty w hotelach uchodźcom, którzy potrzebują krótkotrwałego wsparcia mieszkaniowego, do 30 dni – dodaje Orłowska. – We współpracy z tą fundacją udało nam się wydać ponad 300 kart płatniczych do sklepów Biedronka oraz 300 bonów na kwotę 50 zł. Więc to też było takie realne wsparcie dla uchodźców.
Centrum Wolontariatu prowadzi również działalność kulturalną i integracyjną. Służy też bezpłatną pomocą psychologiczną.
– Najważniejsza jest taka podstawowa rzecz – wysłuchać tę drugą osobę – mówi Jerzy Brożyna, do którego trafiają głównie kobiety. – One – szczególnie na początku, nie potrzebują jakichś wskazówek tylko bezpiecznego miejsca gdzie wszystko co w nich się uzbierało, mogą z siebie wyrzucić. Chcą znaleźć się tam, gdzie nikt nie będzie ich oceniał, gdzie mogą sobie pozwolić na krzyk i płacz. Oprócz pomocy materialnej – dachu nad głową czy pracy, bardzo potrzebne jest też wsparcie psychiczne. Dlatego też staram się je motywować do rozmowy. Bo w sytuacji kiedy jest problem, ludzie mają tendencję do chowania się, zamykania przed światem ze swoimi problemami.
Praca się nie kończy
Obecnie działania Centrum Wolontariatu skupiają się m.in. na pomocy hospicjum w Iwanofraknowsku. – Szukamy też środków na wsparcie budowy – budynek jest już w stanie surowym – szpitala w Drohobyczu, który przyjmuje rannych cywilów i żołnierzy ze wschodniej Ukrainy. Kolejne kierunki naszej współpracy to Lwów, Sokal i Żytomierz, a także Kijów – wylicza ks. Puzewicz. – Zbieramy potrzeby partnerów. To jest nasz kolejny krok, bo potrzeba naprawdę ogromnego wsparcia tam w Ukrainie.
Cały czas stowarzyszenie przyjmuje i pomaga uchodźcom, którzy przyjeżdżają lub już są w Lublinie.