Rozmowa z dendrologiem i architektem krajobrazu dr. hab. inż. Ewą Karaś z Katedry Ochrony Środowiska.
Na zabytkowym, założonym w 1892 roku, Cmentarzu Żydowskim w Łodzi, rozpoczęły się prace związane z pielęgnacją i zabezpieczeniem starodrzewu. Samo przygotowanie dokumentacji do tej inwestycji kosztowało prawie 400 tys. zł, przy czym połowę Gmina Wyznaniowa Żydowska w Łodzi pozyskała z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To ogromne przedsięwzięcie, którym kieruje pani wraz z realizatorem prac Andrzejem Kilańczykiem. Prawdziwe wyzwanie, nie tylko od strony technicznej, bo nekropolia to pomnik historii...
– Cmentarz Żydowski w Łodzi jest niezwykłym miejscem, gdzie wszystkie warstwy krajobrazu i dziedzictwa kulturowego oraz przyrodniczego nakładają się na siebie, tworząc absolutnie unikatową, bezcenną substancję, o którą trzeba zadbać. Mamy tu ponad 8 tys. drzew, których stan od czasu zakończenia prac inwentaryzacyjnych, trwających dwa lata, ulegał zmianie. Nie tylko dlatego, że drzewa rosną, ale przede wszystkim z powodu zmian klimatu, których jesteśmy świadkami. Na pogarszanie się kondycji drzew wpływa obniżenie wód gruntowych. Ogromny problem powodują też silne wiatry – w 2021 roku wichury nawiedzały całą Polskę, w tym Łódź, powodując straty w drzewostanie. Dlatego inwentaryzacja wykonana w 2019 r. musi być sukcesywnie weryfikowana.
Aby „zajrzeć” do drzewa wykorzystujemy nie tylko oko i ucho, ale również specjalistyczną aparaturę i urządzenia diagnostyczne jak tomograf soniczny, skaner korzeni, test naciągowy (pulling test) z czujnikami, które pozwalają ocenić kondycję pnia, jego podatność na złamanie, a także bryłę korzeniową i jej podatność na wykrot. A wykroty w tym miejscu są szczególnie niebezpieczne, bo gęstość drzew jest duża, a bryła korzeniowa upadającego drzewa może zniszczyć to, co jest na wierzchu.
Przez dziesięciolecia ludzie nie przeszkadzali drzewom na Cmentarzu Żydowskim – rosły, jak chciały. Teraz to się zmieni?
– Przeglądamy drzewa bardzo starannie, bo ich wycinka to ostateczność. Drzewa na Cmentarzu Żydowskim tworzą pewną atmosferę – mamy ich duże zagęszczenie, pnie porastają bluszcze. Każde drzewo, które wypadnie z sieci koron, spowoduje, że do dna cmentarza zacznie docierać więcej światła. Gdy zacznie ono penetrować dolne partie cmentarza, będą wyrastać nowe rośliny, które zniszczą strukturę i cała niezwykła atmosfera tego miejsca zniknie, a o jej zachowanie musimy zadbać. Cmentarz ma swój niepowtarzalny klimat. To miejsce poświęcone śmierci, ale jest na nim mnóstwo życia – są ptaki, drobne ssaki, bardzo dużo nietoperzy. Te 42 ha to powierzchnia czynna biologicznie, bardzo ważna w procesach zasilania klimatycznego Łodzi, biofiltracji powietrza. To też okno hydrologiczne, zatrzymujące wodę w środowisku, co jest bezcenne.
Jakie gatunki drzew możemy spotkać na łódzkiej nekropolii?
– Głównie nasze rodzime gatunki – klon pospolity, klon jawor, jesion, brzoza, topola, ale wkradło się też całkiem sporo drzew obcego pochodzenia – jak robinia akacjowa czy klon jesionolistny. To zadrzewienie przede wszystkim o charakterze spontanicznym. Obsadzona została jedynie główna aleja, a w kwaterach są samosiewy. Musimy włożyć sporo pracy w wyselekcjonowanie tych najcenniejszych.
Na tle zachodzących zmian klimatycznych ten drzewostan będzie stawał się coraz bardziej unikatowy, bo te rodzime gatunki będą nam, niestety, gdzieś uciekać. Jesteśmy w środowisku antropogenicznie zmienionym, ale roślinność, która się tu pojawia, rządzi się sama sobą i tworzy wielki, złożony organizm. Drzewa drzewami, ale wiosną i latem w podszycie tego parku – bo nie umiem inaczej nazwać tego cmentarza jak pięknym, niezwykłym parkiem – dzieje się bardzo dużo. To bardzo złożony organizm, który żyje w pewnej równowadze i to trzeba zachować.
Drzewa kształtują klimat miejsca. Gdy rozejrzymy się wokół zobaczymy wiele nagrobków, które są zniszczone przez ich system korzeniowy. Ale to coś niesamowicie symbolicznego, bo drzewo żyje, nagrobek jest związany ze śmiercią. I to drzewo swoim systemem korzeniowym otula nagrobek, jakby wzięło tego zmarłego w swoje ramiona. Uszanujmy to, nie poprawiajmy tego, bo natura stworzyła coś unikatowego i warto się nad tym pochylić.
Nie da się ukryć, że ludzie z tych właśnie powodów nie lubią drzew na cmentarzach.
– Jest coś takiego jak dendrofobia. Z jednej strony walczymy o drzewa, ale najchętniej o te, które rosną u sąsiada. Te, u nas często przeszkadzają, bo zrzucają liście i trzeba je sprzątać. Bo potykamy się o wystające korzenie. Musimy trochę zmienić nasze myślenie. Drzewa – czy młode czy stare – bardzo dużo dobrego dla nas robią. Żyjemy w takiej strefie klimatycznej, że liście spadają – pogódźmy sie z tym. Kilkanaście lat temu, gdy zaczynałam pracę na uczelni jako świeżo upieczona pani doktor, apelowałam, by nie grabić liści i zbierałam za to straszne cięgi od profesorów, którzy dzisiaj przyznają mi rację. Nie grabmy tych liści – one się rozłożą.
Na szczęście doceniamy już, że drzewa w miastach to nasze „zielone płuca”.
– Wystarczyłoby zrobić pomiary kamerami hipersensonicznymi i zobaczylibyśmy, że w zielonych enklawach zupełnie inaczej kształtuje się temperatura – szczególnie latem. Przez to, że mamy inne temperatury powietrza, inaczej układają się wiatry. Takie miejsca chłoną i zatrzymują wilgoć – w glebie i w każdej roślinie.
Pamiętajmy też, że wszystko co zielone, to filtr wyłapujący dwutlenek węgla. To filtr, który będzie zabezpieczał przed pyłem zawieszonym, bo ten przykleja się do liści jak do gąbki.
Sadźmy więc drzewa w miastach, zamiast je wycinać?
– Ale sadźmy mądrze. Nie idźmy w tę stronę, że sadzimy sobie jakieś patyczki. Miasto samo w sobie jest niezwykłym tworem, który rządzi się swoimi prawami. Dobrze, by drzewo, które pojawia się w mieście, było dojrzałe. Obecnie możliwości techniczne pozwalają posadzić drzewa o takich rozmiarach, które 20-30 lat temu, w naszych polskich warunkach, nawet by nam do głowy nie przyszły – o obwodach pnia nawet do 150 cm. To dojrzałe drzewa, z rozwiniętą bryłą korzeniową, które od razu kształtują klimat wizualny i przyrodniczy miasta. Oczywiście, musimy na początku mocno dbać o nie, jak o każdą posadzoną roślinę.
Trzeba też pamiętać, że miasto rządzi się prawidłami urbanistycznymi, nie możemy w nim bałaganić. Wszelkie nasadzenia muszą być przemyślane, by nie generować później problemów. Mądrze trzeba też dobierać gatunki. Na przykład wiele lat temu z Holandii przybyła do nas moda na topole. Po wojnie sadzone były masowo, by odzyskać zieloną tkankę miast, potem przez lata nie były pielęgnowane – a jest to rodzaj drzew, który trzeba wymieniać co 20-30 lat – i stąd mamy z nimi problemy. To zresztą świetne drzewa, mamy ich różne gatunki i mądrze posadzone mogą być interesującym i cennym elementem zielonej miejskiej wyspy.