Ponad 1,9 mln zł – tyle wynoszą zobowiązania Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Chełmie. To stan na 1 stycznia 2020 i nic nie wskazuje na to, żeby spółka wyszła na prostą. Przeciwnie, dług może tylko rosnąć.
Wszystko dlatego, że spółka nie ma zleceń, a te które zdobyła, nie są w stanie pokryć kosztów jej funkcjonowania. – Od końca grudnia siedzimy w firmie i nic nie robimy. To już prawie półtora miesiąca. Na miasto wyjeżdżają nieliczni – tak o sytuacji w MPRD mówią jej pracownicy. – Nie ma nic gorszego jak siedzenie całymi dniami na tyłku. Każdy szuka roboty, na placu w warsztacie, gdziekolwiek.
Spółka ma co prawda zawartą umowę z MPGK na odbudowę nawierzchni po awarii/robotach w sieci wodociągowej, ale to za mało, żeby zarobić na utrzymanie 59 osobowej załogi. – Łatanie dziur przy studzienkach i tak robimy po kosztach – komentuje jeden z drogowców. – Poza tym ilu nas do tego trzeba? Dwóch, trzech?
Szansą na odbicie się od dna był dla MPRD przetarg rozpisany przez miasto na zimowe utrzymanie dróg w mieście. Ale spółka nawet do niego nie przystąpiła. Dlaczego? – Bo mieliśmy niezapłacony ZUS, a to przecież był jeden z podstawowych wymogów – stwierdza nasz rozmówca. – To była ostatnia deska ratunku i jakieś 300 tysięcy złotych miesięcznie. Akurat byłoby na utrzymanie i spłatę długu. Ale nic z tego nie wyszło.
Przetarg wygrała inna spółka – Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i to MPGK zainkasował poważne kwoty. I uratuje MPRD, bo z końcem stycznia MPGK rozstrzygnęło przetarg na zimowe utrzymanie. Tym razem drogowcy spełnili wszystkie warunki, jako jedyni przystąpili do postępowania i wygrali. Po podpisaniu umowy, co nastąpiło 10 lutego, na konto MPRD wpłynie 609 tysięcy złotych. To pierwsze większe pieniądze dla spółki od miesięcy. Ale atmosfera w zadłużonej spółce jest zła. Ludzie, w większości długoletni pracownicy, boją się o pracę.
– Nie wiemy, co się z nami stanie. W styczniu związki zrobiły spotkanie z władzami miasta, było spotkanie z radą nadzorczą. Ale nic z tego nie wynikło. Przyjeżdża tylko raz w tygodniu do nas prawnik z Lublina. Ma doradzać prezesowi, jak nas uratować. Boimy się o pracę – mówią pracownicy MPRD.
Prezes MPRD nie chciał komentować tej sprawy na łamach Dziennika.