– Musimy skupić się na odbudowie utraconego zaufania – zapowiada Stanisław Żmijan, nowy-stary szef Platformy Obywatelskiej w województwie lubelskim. W sobotnich wyborach wyraźnie pokonał Piotra Górskiego i Grzegorza Nowakowskiego.
O reelekcję w roli przewodniczącego regionu PO nie ubiegał się prezydent Lublina Krzysztof Żuk. Do wyborczej walki, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom – nie stanął także dotychczasowy wiceprzewodniczący, poseł Krzysztof Grabczuk. Obaj na dwa tygodnie przed wyborami udzielili poparcia Stanisławowi Żmijanowi, byłemu posłowi, który lubelską Platformą kierował już w latach 2011-2013.
Jak wynika z nieoficjalnych rozmów, za tą decyzją stała… matematyka. Zarówno Żuk, jak i Grabczuk mieli policzyć szable i z tych szacunków wynikło, że żaden z nich nie mógł być pewny zwycięstwa. Zdecydowali więc o rezygnacji ze startu w wyborach, wskazując wspólnego kandydata. O stanowisko przewodniczącego regionu postanowiło ubiegać się jeszcze dwóch działaczy: szef miejskich struktur w Lublinie Grzegorz Nowakowski i kierujący jednym z dzielnicowych kół w stolicy województwa Piotr Górski.
„Politykę robi się z ludźmi”
Niespodzianki nie było. W sobotnim głosowaniu z wyraźną przewagą wygrał Żmijan, który zdobył 342 głosy. O niespodziance można mówić w przypadku drugiego miejsca. Z 81 głosami zajął je Górski, który do ostatniej chwili musiał zbierać podpisy poparcia, by móc zarejestrować swoją kandydaturę. Nowakowskiego poparło 58 osób.
– Nie będę ukrywał satysfakcji, zwłaszcza że zdobyłem zaufanie na poziomie 70 proc. Ale stąpam twardo po ziemi i wiem co mnie czeka. Przed nami dużo ciężkiej pracy, by odzyskać utracone zaufanie wyborców do naszej formacji. Mam świadomość, że sam tego nie zrobię, bo politykę robi się z ludźmi – zapowiada Stanisław Żmija.
Nowy szef lubelskiej Platformy jako jedno z głównych zadań wymienia powrót do elektoratu z mniejszych miejscowości, a także przysięgnięcie do formacji części wyborców z terenów wiejskich.
Gdzie się podziało 300 członków?
Partyjne doły mówią też o potrzebie odbudowy struktur w terenie. Tu warto przytoczyć liczby. W sobotnich wyborach oddano 481 ważnych głosów. Przed czterema laty, gdy Krzysztof Żuk wygrał z Krzysztofem Grabczukiem o zaledwie dwa głosy, w sumie głosowało ponad 800 osób. Gdzie więc podziało się ponad 300 działaczy?
– To wynika z wielu powodów. Między innymi z praktyk stosowanych przez partię rządzącą. Wiele osób wyciszyło się z obawy o swoje miejsca pracy – przekonuje Stanisław Żmijan. Ludzie pracujący w urzędach czy szkołach wycofują się z aktywności politycznej po stronie opozycji, by nie mieć z tego tytułu nieprzyjemności. W podobnej sytuacji są też przedsiębiorcy, którzy często mają do czynienia z urzędnikami. Część osób przestało płacić składki (był to warunek głosowania w wewnętrznych wyborach – przyp. aut.) także w związku z kryzysem związanym z pandemią. Ale wciąż pozostają naszymi sympatykami i liczę, że dalej będziemy wspólnie działać.
W Lublinie rządzi pani poseł
Poza szefem regionu, członkowie największej partii opozycyjnej wybierali także przewodniczących struktur w powiatach. Ze szczególną uwagą śledzona była rywalizacja w Lublinie. Tu posłanka Marta Wcisło okazała się lepsza od radnej sejmiku województwa Bożeny Lisowskiej, wygrywając w stosunku 82:58.