Było o kaktusach na dłoniach i królu Kazimierzu Wielkim. Te słowa padły podczas dzisiejszego otwarcia ostatniego odcinka S19 na trasie Lublin-Rzeszów, między Niedrzwicą Dużą a Kraśnikiem. Po przemowach polityków Prawa i Sprawiedliwości dwujezdniową drogą pomknęli kierowcy.
Oddany dzisiaj odcinek dwujezdniowej drogi ekspresowej między Lublinem a Rzeszowem liczy ponad 20 km. Znajduje się pomiędzy węzłem Niedrzwica Duża a węzłem Kraśnik Północ. Pokonanie całej trasy z Kraśnika do Lublina (od ronda łączącego ul. Lubelską z tzw. obwodnicą północną Kraśnika do zjazdu w stronę al. Kraśnickiej w Lublinie) zajmuje ok. 20 minut.
W sobotnim otwarciu ostatniego odcinka ekspresówki uczestniczyli minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, europosłanka Beata Mazurek, wojewoda lubelski Lech Sprawka i marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski, a także inni politycy PiS – posłowie i samorządowcy.
– Dzisiaj jest dzień, w którym wielu osobom na dłoniach rosną kaktusy, bo przecież mówili, że kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości wybuduje tę drogę, to kaktus im na ręce urośnie. I te kaktusy mam nadzieję rosną – stwierdził minister Adamczyk, który nawiązał do spotkania, w którym uczestniczył kilka lat temu. Odbywało się w Kraśniku i dotyczyło planów budowy S19. Minister podkreślał, że rząd Prawa i Sprawiedliwości dotrzymał słowa, czego dowodem jest S19. – Potrzeba wiary, determinacji, trzeba być głęboko przekonanym co do tego, że Rzeczypospolita musi się rozwijać w sposób równoważny. Nie tylko wielkie aglomeracje, nie tylko zachodnia czy środkowa część kraju, ale także i regiony wschodnie – akcentował.
– Chyba 5,5 roku minęło od tego spotkania, podczas którego jeden z mieszkańców powiedział, że w to nie wierzy – kontynuował wątek "kaktusów na dłoni" pochodzący z Kraśnika marszałek Jarosław Stawiarski. – I przyznam Andrzeju (Stawiarski zwrócił się do ministra infrastruktury – red.), też nie wierzyłem. Nie wierzyłem, że rząd Prawa i Sprawiedliwości tak szybko zrealizuje tę wizję, którą mają wszyscy mieszkańcy województwa lubelskiego i podkarpackiego. Żeby z Rzeszowa do Lublina przejechać w ciągu godziny i kilkunastu minut. Tak samo jak drogą S17 z Lublina do Warszawy.
– Nie byłoby tej drogi i wielu innych w województwie lubelskim, gdyby nie Andrzej Adamczyk – wychwalała ministra europosłanka Beata Mazurek (PiS). – Bo jeszcze jak byłam wicemarszałkiem Sejmu, nigdy nie powiedział "nie" prośbom, z którymi się do niego zwracałam w zakresie infrastruktury drogowej, jak i kolejowej. Andrzej się uśmiecha, bo jest skromnym człowiekiem (skomentowała reakcję ministra – red.), ale taka jest prawda. To rząd Prawa i Sprawiedliwości dostrzegał te potrzeby.
– Jeszcze raz chciałbym podziękować Andrzejowi – zaznaczył marszałek Stawiarski i przyznał: – Kiedyś nazwałem go Kazimierzem Wielkim. Ale Andrzeju, naprawdę wierz mi: Twoja determinacja i determinacja na początku rządów premier Beaty Szydło spowodowały to, że Polska wschodnia wraca do Polski, wraca do Europy. Dziękujemy tobie Andrzeju i całemu rządowi. Dziękujemy wszystkim nam ludziom dobrej woli. Mogą państwo z innych opcji szydzić i śmiać się. Ale pamiętajmy o jednej rzeczy. Jak oni będą jechać tą drogą, na pewno będą nam w skrytości ducha dziękować – przewidywał Jarosław Stawiarski.
Łączny koszt budowy S19 Lublin-Rzeszów (od węzła Lublin Węglin do węzła Sokołów Małopolski Północ), wraz pracami przygotowawczymi, wykupem gruntów i nadzorem, wyniósł ok. 4,5 mld zł (z czego ponad 2,2 mld zł to dofinansowanie z Unii Europejskiej). Budowa ekspresówki została podzielona na dwanaście odcinków realizacyjnych o łącznej długości ok. 130 km.