Po około 360 minutach bez gola w lidze Orlęta Spomlek wreszcie zdobyły bramkę. W środowych derbach z Lewartem Lubartów biało-zieloni dwa razy wpisali się na listę strzelców i pokonali rywali 2:1. Goście mogą odczuwać jednak wielki niedosyt, bo w doliczonym czasie gry zamiast do siatki przymierzyli w poprzeczkę.
W pierwszej połowie kibice zgromadzeni na stadionie w Radzyniu Podlaskim nie obejrzeli ani jednego gola. Znacznie ciekawiej zrobiło się tuż po zmianie stron.
W 50 minucie Marcin Świech przewrócił Michała Kobiałkę w swoim polu karnym i sędzia zdecydował się przyznać gospodarzom rzut karny. Piłkę na „wapnie” ustawił Maciej Wojczuk. Strzelił źle, bo w środek bramki, ale Jakub Długosz odbił piłkę przed siebie i „Wojo” zrehabilitował się za pudło, bo szybko dopadł do piłki i wpakował ją ostatecznie do siatki.
Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem Jakub Syryjczyk dostał piłkę tuż przed szesnastką. Ustawił ją sobie do strzału i po chwili tuż zza pola karnego ładnie uderzył po długim rogu. Efekt? 2:0 dla Orląt i coraz mniejsze nadzieje na korzystny wynik w ekipie gości. Lewart wcale nie zamierzał jednak rezygnować.
W doliczonym czasie gry po zagraniu Świecha dobrze tuż przed bramką miejscowych znalazł się Konrad Szczotka i zaliczył kontaktowe trafienie. Goście powinni pójść za ciosem. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później w jednej akcji mieli tak naprawdę dwie szanse na doprowadzenie do wyrównania. Ponownie Szczotka najpierw w sytuacji sam na sam strzelił w bramkarza, a po chwili dobijał swoje uderzenie głową, ale tym razem pechowo przymierzył w poprzeczkę. I trzy punkty zostały w Radzyniu Podlaskim. A dla podopiecznych Artura Bożyka to było pierwsze zwycięstwo od trzech kolejek.
– Na pewno jest niedosyt, ale sami zafundowaliśmy sobie takie spotkanie. Druga połowa była w naszym wykonaniu bardzo słaba. Popełnialiśmy proste, szkolne błędy w ustawieniu, defensywie i rozegraniu akcji. Nie poznawałem moich zawodników – przyznaje opiekun beniaminka z Lubartowa. – Znowu to nie przeciwnik nas rozklepuje, tylko my sami podajemy im bramki, jak na tacy. Szkoda, bo wiedzieliśmy, że Orlęta mają swoje problemy i na pewno ta drużyna była w naszym zasięgu – dodaje trener Bednaruk.
Nie tylko z goli i punktów cieszył się za to szkoleniowiec gospodarzy. – Z dotychczasowych meczów o stawkę, ten był naszym najlepszym, jeżeli chodzi o działania w defensywie i ofensywie. A do tego z dobrej strony pokazali się juniorzy. Trudno wyróżniać kogoś indywidualnie, bo wszyscy byli drużyną przez duże D. Cieszy też, że w końcu przełamaliśmy się w ataku i że potrafiliśmy stwarzać sytuacje – wyjaśnia Artur Bożyk.
Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski – Lewart Lubartów 2:1 (0:0)
Bramki: Wojczuk (51), Syryjczyk (75) – Szczotka (90+1).
Orlęta: Klebaniuk – Idzikowski, Kursa, Chyła (41 Wiatrak), Nowosadko (46 Kuźma), Syryjczyk, Perez, Kobiałka, Kamiński, K. Rycaj, Wojczuk (84 Korolczuk).
Lewart: Długosz – Michałów, Zbiciak, Budzyński, Świech, Najda (89 Fiedeń), Fularski (76 Aftyka), Maksymiuk (77 Buczek), Szczotka, Pożak, Żelisko.
Żółte kartki: Wojczuk – Świech.
Sędziował: Marcin Kluk (Zamość).