Od soboty w galeriach handlowych zamkniętych będzie zdecydowana większość sklepów. Ostatni dzień normalnego handlu nie przyciągnął jednak tłumów. Przedsiębiorcy z niepokojem patrzą w przyszłość.
To będzie już czwarty raz, gdy w galeriach handlowych otwarte będą mogły być tylko apteki, drogerie czy sklepy spożywcze. Punkty z odzieżą czy ubraniami będą musiały być zamknięte. Ograniczenia wprowadzono do 9 kwietnia, ale termin ten może zostać później jeszcze wydłużony.
– Dzieje się to, czego obawialiśmy się już od dawna, czyli kolejny lockdown – przyznaje Anna Brzezińska, najemca sklepu z odzieżą wizytową w Galerii Olimp. Przedsiębiorczyni ma nadzieję, że sejm zajmie się wkrótce projektem ustawy poseł Marty Wcisło. Zgodnie z nim, najemcy prowadzący sklepy i punkty usługowe w galeriach handlowych nie będą musieli zgadzać się na półroczne wydłużenie pozostawania ich w galeriach, czym w tej chwili warunkowane jest wyrażenie zgody na niepłacenie przez nich czynszu w trakcie lockdownu. – Mam nadzieję, że rządzący zobaczą, że nasza sytuacja jest dramatyczna. Po raz pierwszy zostaliśmy zamknięci rok temu. Mieliśmy już kupioną kolekcję wiosenną, która się nie sprzedała. Ponieśliśmy z tego tytułu duże straty. Teraz sytuacja powtarza się.
A klientów, nawet gdy galerie działają, nie ma.
– Jest trochę osób kręcących się po galeriach, ale to się nie przekłada na decyzje zakupowe – przyznaje Brzezińska. – Ludzie pracują zdalnie. Nowych ubrań nie potrzebują.
– Nie ma wesel i dużych imprez, dlatego klientów jest znacznie mniej – przyznaje Dariusz Korczycki, właściciel Centrum Garniturowego, prowadzącego sklep m.in. w Skende Shopping. – Jest ciężko. Klientów jest znacznie mniej, ale się nie poddajemy – dodaje przedsiębiorca i tłumaczy, że w czasie, gdy w galeriach nie będzie można robić zakupów, wciąż będzie prowadził swój salon przy ul. Mełgiewskiej w Lublinie.
Przedsiębiorcy mieli nadzieję, że informacja o zamknięciu galerii handlowych sprawi, że w ostatnich dniach klientów będzie więcej. W piątek, mimo że ruch był nieco większy niż w trakcie tygodnia, tłumów nie było.
– Nie zdecydowałabym się na zakupy ale musiałam dzieciom kupić wiosenne buty. Tak szybko rośnie im noga, że wolę, żeby przymierzyły coś w sklepie, a nie bawić się w odsyłanie za małych rozmiarów do sklepu internetowego – mówiła pani Aleksandra, która wykorzystywała ostatnie dni na zakupy w Plaza Lublin.
– Szykuję się psychicznie do tego, że w najbliższych dniach dowiemy się o całkowitym lockdownie. Dlatego przyjechałam do sklepu, żeby kupić jakieś świąteczne dekoracje. Jak będę siedziała przymusowo w domu, to przynajmniej będę miała ładnie wokół siebie – mówiła seniorka, pani Marta. – Przy okazji rzucił mi się w oczy odkurzacz. Mój coraz gorzej ciągnie, więc na koniec zakupów kupię także jego. Akurat cena jest atrakcyjna.
Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że pandemia wyraźnie zmieniła podejście klientów do zakupów.
– Nie ma już osób kręcących się po galerii bez celu i w ten sposób spędzających czas – słyszymy. – Ci, którzy przychodzą dokładnie wiedzą, co chcą kupić. Jest trochę osób zdenerwowanych sytuacją, ale zdecydowana większość jest bardzo przyjazna. Znacznie mniej jest roszczeniowych klientów. Między sprzedawcami a klientami wytworzyła się taka wspólnota bycia w tych samych problemach związanych z epidemią.