Ze Lwowa przez Hrubieszów, później Lublin i Wrocław aż do położonego w górach pensjonatu. Tak wygląda podróż Oli Lebedenko, Ukrainki, która w swoim pamiętniku dzieli się z naszymi czytelnikami swoimi doświadczeniami z ucieczki przed wojną. Oto kolejny odcinek tej opowieści.
Dojeżdżamy do Wrocławia. Zbieramy się wszystkie po różnych wagonach, aby razem wysiąść i nie zgubić dzieci na stacji. Tam mają czekać na nas znajomi właściciela mieszkania, w którym mamy się zatrzymać. Nazywają się Mirek Kraśnicki i Daniel Kolan. Witają nas tabliczkami z moim numerem telefonu. Jest już godzina 22. W pociągu spóźnionym ponad trzy godziny spędziliśmy ponad 10 godzin.
A ci mężczyźni cały czas tu byli, czekali na nas na peronie. Czekali na ludzi, których nie znali, na ludzi, których po prostu musieli zabrać do nowego tymczasowego domu. Opuścili swój ciepły dom, w którym czekała żona i rodzina.
Znowu czuję silną, głęboką wdzięczność Polakom za tak szczery i dobry stosunek do nas.
Wsiadamy do samochodu, jedziemy... Górzysty teren, noc, droga i świeci księżyc... Może gdybym kiedyś obejrzała taki film, ujęłaby mnie tak intrygująca fabuła. A co dalej??? Teraz gram główną rolę w tym filmie. I nie wiem, jak zostanie napisany scenariusz.
Jedziemy dwie godziny. Dojeżdżamy o północy. Ludmiła Bogacz-Radomska, właścicielka pokoju coś do nas mówi, ale już nic nie rozumiem. Nie wiem, czy to ze zmęczenia, czy z doświadczeń ostatnich dni. Jestem po prostu bardzo wykończona i chcę spać. Nie spałam od dwóch dni i nadal mam gorączkę. Ale w końcu widzę łóżko i rozumiem, że Bóg bardzo mnie kocha i chroni, jeśli posyła mnie do takich dobrych ludzi, którzy dbają o mnie i moją rodzinę. Cieszę się, że po prostu śpię.
Śni mi się, że bomby atakują moje rodzinne miasto... Załamuję się i nie rozumiem, gdzie jestem. Czy to sen czy rzeczywistość? Nie, to sen…
Oddycham głęboko, podchodzę do okna, żeby zobaczyć, gdzie się znalazłam. Za oknem są góry, choinki, droga pod górę i dużo śniegu. Nie wiem, gdzie jestem geograficznie, ale wiem na pewno, że otaczają mnie najlepsi ludzie. Wciąż nie wiem co mnie czeka, ale rozumiem na pewno, że mam łóżko i nie będę już spała na materacu na posadzce...
To banalne rzeczy, ale kiedy śpisz bez przerwy na ziemi, na materacu, to zwykłe łóżko wydaje się być największą zaletą.
Kiedy prowadzimy codzienne, monotonne życie, nie zauważamy prostych rzeczy, za które możemy być wdzięczni. Dopiero kiedy przegrywamy, zaczynamy rozumieć i doceniać każdą chwilę życia. Życie toczy się dalej.
Ciąg dalszy nastąpi